Przeprawiliśmy się promem do Świnoujścia i tam jak obiecywał spotkaliśmy Jacka S. I w takim to składzie rozpoczęliśmy naszą przygodę z wybrzeżem Bałtyckim. Pozostali mają do nas dołączyć następnego dnia.
Po powitaniu i ustaleniu trasy ruszyliśmy w stronę Niemiec po drodze nie omieszkując odwiedzić forty świnoujskie. Jednemu poświęciliśmy trochę więcej czasu, a mianowicie było to Fort Anioła. Fort świetnie utrzymany, gdzie gospodarze zachowali jego historyczny wizerunek tworząc jednocześnie miejsce, gdzie można spędzić świetnie czas na odpoczynek (kawiarenka), organizując imprezy kulturalne, wystawy artystyczne. W kilku salach zgromadzono wiele eksponatów dotyczących z czasów gdy fort pełnił funkcje obronne jak i czasów późniejszych. Była tez sala z rekwizytami militarnymi z różnych epok, na użycie których dostaliśmy pozwolenie. Bawiliśmy się w wikingów i żołnierzy. Zabawy było co niemiara, ale dość napięty program zwiedzania pogonił nas stamtąd.
Przekroczyliśmy granicę – w dzisiejszych czasach, rzec by można „umowną granicę”, bo fizycznie jej nie spostrzegliśmy, chociaż wyraźnie odczuły to nasze rowery, jakość dróg rowerowych wyraźnie się poprawiła. Jadąc przez niemieckie uzdrowiska dało się również zauważyć wielką dbałość nie tylko o stan dróg rowerowych, ale o wszystko. Zadbane domy wczasowe, uzdrowiskowe, pensjonaty, zadbane ich otoczenie, drogi, plaże, wiele zadbanych ogólnie dostępnych WC. Patrzyłem z zazdrością.
W Ahlbeck pospacerowaliśmy po molo, by z niego zejść na plażę i odbyć rytualny chrzest wyprawy – pierwszą kąpiel w Bałtyku. Po tym akcie udaliśmy się do HeringsDorf i Bansin, najdalej wysunięty na zachód punkt naszej wyprawy. Tam jedną z „atrakcji” była plaża naturystów. Nikt z nas nie zdecydował się by na nią wstąpić.
Tą samą drogą wróciliśmy do Świnoujścia i ...tuż przed wejściem na prom natknęliśmy się na pięcioosobową grupę rowerzystów z ... Dobrzenia Wielkiego, którzy tego dnia kończyli właśnie swoją przygodę rowerową na Wybrzeżu i wieczorem zamierzali pociągiem powrócić do swoich domów. Przeprawiliśmy się promem na Wyspę Wolin i ruszyliśmy do Międzyzdrojów. Naszym celem była Zagroda Żubrów w Wolińskim Parku Narodowym.
Zagroda zajmuje powierzchnię 28 ha. Z centrum Międzyzdrojów jest do niej 1,3 km. W zagrodzie pokazowej oprócz żubrów spotkać możemy w odrębnej siedzibie osłabione, chore lub osierocone sarny i dziki. Gdy jest to możliwe, po dojściu do zdrowia, zwierzęta te wypuszczane są na wolność. Stałymi mieszkańcami zagrody są również bieliki. Wszystkie zwierzęta mają zapewnioną stałą opiekę, również weterynaryjną.
Z Zagrody zjechaliśmy (było dość mocno pod górkę) do centrum Międzyzdrojów w okolicy molo. Wokół mnóstwo ludzi - tarlisko – rajwach – głośna muzyka – monotonne co minutę powtarzane reklamy występów jakiejś znanej grupy kabaretowej, więc można tu robić wszystko, ale nie wypocząć. Zeszliśmy na plażę by pragnący kąpieli mogli jej zażyć.
Po niej ruszyliśmy do Wapnicy rzucić okiem na Jezioro Turkusowe, zwane też Szmaragdowym. Jedni się zachwycali na innych nie zrobiło większego wrażenia – rzecz gustu i nastroju...
W opisie jeziora można przeczytać:- ”Jezioro Turkusowe, zwane także jeziorem Szmaragdowym, zaliczane jest do najpiękniejszych jezior Wolińskiego Parku Narodowego. Położone jest na wyspie Wolin, we wsi Wapnica w gminie Międzyzdroje.
Jezioro swoją nazwę zawdzięcza turkusowemu kolorowi wody, która nadaje mu niepowtarzalny charakter i jednocześnie stanowi magnez przyciągający niezliczone rzesze turystów. Ta bajeczna turkusowa barwa powstaje na skutek odbicia promieni świetlnych od wody zawierającej związki wapnia oraz białego wapiennego dna jeziora, będącego pozostałością po działającej tu do lat 50-tych odkrywkowej kopalni kredy.”
Znad brzegu Jeziora Turkusowego wdrapaliśmy się jadąc stromą droga pod górę na punkt widokowy położony na wzgórzu w Lubinie. Jest to najwyżej położony punkt nad Zalewem Szczecińskim z pozostałościami po grodzisku z X – XII w. Na wzgórzu są tarasy widokowe, z których roztacza się niesamowity widok na Zalew Szczeciński, wsteczną deltę Świny, tor wodny Świnoujście - Szczecin oraz archipelag czterdziestu czterech świnoujskich wysp.
Słońce stało już nisko, więc należało już myśleć o dotarciu do Wisełki, gdzie mieliśmy zarezerwowany nocleg. Po drodze jednak nie w sposób było ominąć jeszcze jeden punkt widokowy, z którego można obserwować zachody słońca. Jest to wzgórze Gosań 95m n.p.m. chętnie odwiedzane przez turystów, bo i widok zachodzącego tam słońca zapiera dech w piersi.
Stamtąd udaliśmy się na nocleg do Wisełki. W samej Wisełce spotykaliśmy Kazika, który przyjechał tu samochodem wraz z rodziną, by przez okres kilku dni być współuczestnikiem naszej wyprawy. W dniu następnym mają też dołączyć do nas kolejni uczestnicy, a mianowicie: Jola z Konina, Janusz, Staszek, oraz Czesiek.
Pokaż Bałtyk 2010 dzień 1 na większej mapie