Podróż przebiegła spokojnie i wysiadłem w Raciborzu po 8. Miałem ponad godzinę do pociągu do Chałupek więc ruszyłem na zwiedzanie. Najpierw zamek piastowski z XIII w. Przed kilku laty stała jeszcze ruina zabita deskami, a ja zobaczyłem nowiutki zamek - otynkowany i wymalowany po gruntownym remoncie. Są godziny zwiedzania, ale w sobotę dopiero od 11, więc tylko obszedłem zamek dookoła. Trudno powiedzieć, co jest do zwiedzania, bo oryginalnego wyposażenia na pewno nie ma, ale kaplica zamkowa to - wg opisu w przewodniku - perła gotyku. Za zamkiem jest browar, który też podobno można zwiedzać. Od zamku pojechałem na starówkę. Są tam 2 kościoły, kolumna Maryjna i św. Jana Nepomuka, baszta oraz kilka ciekawych budynków. Po tym rekonesansie wróciłem na dworzec i szukałem pociągu kolei śląskich, a do Chałupek stał czeski vlak - lokomotywa i dwa wagony. Konduktorka była polska. Wagony już prawie muzealne - pullmany z lat 80, ale bardzo zadbane i bardzo czyste. Jechało się komfortowo. W całym pociągu jechało chyba z 5 osób. W Chałupkach byłem po 9 i ruszyłem starą drogą do Bohumina. Kiedyś w latach 80 i 90 byłem tutaj prawie co tydzień. Stoi dalej przejście graniczne, a przed nim po prawej pałac. Dalej przez most na Odrze i już ryneczek w Starym Bohuminie. Tutaj jak i dalej w innych miejscach dostrzegłem liczne odznaki kryzysu - zaniedbane domy, pustostany, nowe firmy/sklepy w starych miejscach. U Lidla kupiłem na drogę 2 czekolady i pooglądałem regały w sklepie. Tylko ceny piwa są takie jak w ub. roku, reszta znacznie droższa. Po zjedzeniu śniadania - pół czekolady - na tarasie piwiarni w parku, ruszyłem w trasę. Droga do Karviny jest prawie płaska, równa i prosta. Po drodze stanąłem nad stawami, gdzie kiedyś rozbiliśmy namiot. W Karvinie tradycyjnie odwiedziłem kościół i pałac obok rynku. W kościele były chrzciny Anny - sami Polacy i liturgia po polsku. W pałacu był ślub cywilny i za chwilę wyszli nowożeńcy - Czesi. A poza tym to pusto, nie było ludzi, bo o 11 to miasto dopiero wstawało. Pojechałem jeszcze w starsze socrealne dzielnice północne. W piwiarni było sporo mężczyzn bo był jakiś ważny mecz. Wypiłem moje ulubione piwo Radegast i w drogę. I myślałem, że wyjadę po znakach na odpowiednią drogę, a tu nic, żadnego nr-u drogi lub drogowskazu - wg zasady, że miejscowi to wiedzą, a obcych nie ma. Ale jakoś na wyczucie pojechałem i wyjechałem nie tam gdzie chciałem, ale tam gdzie było najbliżej do Kaczyc. Już przy wyjeździe z Karviny zaczęły sie podjazdy i tak było do końca w Bielsku. Do kościoła drewnianego w Kaczycach nakręciłem sporo kilometrów, bo wioska bardzo rozległa (typowa w Beskidach), a z Kaczyc także spory objazd do Kończyc Małych. Trasa bardzo malownicza, liczne pagórki, dobre asfaltowe drogi miejscami wąskie jak ścieżki rowerowe. W Kończycach Małych ładnie położony nad stawem zamek z XIV w. Jest tam hotel, więc tylko "zwiedziłem" restaurację i piętro hotelowe ogólno dostępne. Następnie do kościoła - barokowy ze słynącym łaskami obrazem MB. Dalej do Kończyc Wielkich gdzie zobaczyłem drewniany kościół i pałac. I w drogę przez Dębowiec do Skoczowa. W Dębowcu jest solna fontanna. Próbowałem - woda jest słona. W Skoczowie byłem ok. 15. Wszedłem do 2 kościołów i zrobiłem fotki w rynku. Muzeum św. Jana Sarkandra było zamknięte, podobnie muzeum Morcinka. Cóż, jeszcze nie sezon. Nie ma zamku w Skoczowie, chociaż ktoś go zaznaczył na planie miasta. Przy wyjeździe minąłem XVIII w. budynek karczmy Arenda i dalej w drogę po górach i dolinach. Tuż przed Bielskiem, no może nie tak całkiem blisko, jest Jaworze (Górne i Dolne). Byłe uzdrowisko z licznymi domami uzdrowiskowymi z XIX w. Są 2 kościoły, pałac (w remoncie) i 2 pomniki oraz nowy amfiteatr. Po krótkim postoju zjazd do Bielska. Cały czas z górki (tak myślałem), ale już w samym mieście taka "ściana", że się ledwo wdrapałem i dalej też podjazdy. na rynek też pod górkę. Ale w końcu dotarłem do celu. Na liczniku ponad 93 km. Trasa była bardzo ciekawa krajoznawczo i widokowo, chociaż pogoda nie była widokowa - pochmurno i ok. 14 stopni. Z rynku w Bielsku już tylko kawałeczek do schroniska gdzie spotkałem się z Cześkami i Staszkiem, którzy przyjechali w piątek i w sobotę mieli trasę do Pszczyny. Wszystkie opisane miejsca są na fotkach w galerii.