Wydrukuj tę stronę

06-07.07.2013 Rajd „Rodzinnie i międzypokoleniowo z Klubem Krapkowickie rowerki”

 

W sobotę o godz.7.00 spotkaliśmy się na ul. Głogowskiej koło Straży Pożarnej Ola P., Jurek P., Janusz O. Ewa T. by pojechać do Krapkowic na Rajd organizowany przez Klub Krapkowickie rowerki. Bruno K. i Staszek K.  pojechali już wcześniej i spotkaliśmy się z nimi na krapkowickim rynku, jak również z innymi uczestnikami tej imprezy. Po wykonaniu kilku grupowych pamiątkowych zdjęć i przypięciu, gdzie kto chciał, pamiątkowych znaczków ruszyliśmy powoli długim peletonem w stronę krapkowickiej baszty.

Tu nastąpił podział na 2 grupy. Kto chciał zwiedzał basztę, a reszta pojechała w kierunku Gogolina.


alt

 

Krapkowicka Baszta jest symbolem miasta. Pierwszą wzmiankę o krapkowickich murach obronnych zamieszczono dokładnie 620 lat temu, w 1384 roku.  I tu zaczyna się tajemnicza historia - tajemnica ulicy Basztowej. Sędziwi mieszkańcy Krapkowic wspominali, że pod murem ciągnie się podziemny chodnik. Gdzie i dokąd? Tego nikt nie wie, choć krążą opowieści np. o tunelu pod Rynkiem czy kilkukondygnacyjnych piwnicach pod sklepem Metro i restauracją Royal na Rynku. Krapkowicka Baszta jest symbolem miasta.

W Krapkowickiej Baszcie funkcjonuje małe muzeum, które prowadzi para pasjonatów. Zaprezentowali nam swoje zbiory, które zdobywają własnym sumptem na różnych targach staroci lub od znajomych i nieznajomych, pragnących ocalić je od zapomnienia. Były tam różne stare narzędzia, przedmioty codziennego użytku, kolekcja monet i banknotów, oryginalne chińskie parasole, mapy. Ale najciekawszy był pokaz jak dawniej wytwarzano i suszono papier czerpany. Jurek miał możliwość wypróbować jak działa prasa do wytłaczania na sucho pamiątkowego herbu Krapkowic. Po wdrapaniu się na wieżę obejrzeliśmy panoramę Krapkowic i naszych kolegów z pierwszej grupy jak odjeżdżli w siną dal. My też po zejściu z wieży podążyliśmy za nimi w stronę Gogolina, by spotkać się pod pomnikiem Karlika i Karolinki. I tu znów „społeczne foto” (jakby powiedział Rudi), zaśpiewaliśmy słynną piosenkę o Karolince i udaliśmy się w dalszą drogę pięknymi ścieżkami rowerowymi przez Jasioną do Żyrowej. Nie obeszło się bez przykrych niespodzianek. W lesie było błoto, gryzły nas komary, ktoś złapał gumę, raz padał deszczyk, później na Kozim Rynku w Żyrowej paliło słońce. Podczas gdy jedni naprawiali dętkę kilku ochotników oglądało pałac i żerowało w opuszczonym czereśniowym sadzie. Gdy wszyscy się już zebrali, pojechaliśmy na pyszny obiad do Zdzieszowic, gdzie dołączył do nas Marek M. Po obiedzie udaliśmy się promem na druga stronę Odry, przewoźnik jeszcze nigdy nie przeprawiał tyle rowerów i nie miał tak wielu pomocników. Wylądowaliśmy w Mechnicy, gdzie dołączył do nas Jacek Cz. nieco spóźniony, gdyż brał udział w 10 kilometrowym Biegu Opolskim. Z Mechnicy polnymi drogami udaliśmy się przez Brożec i Łowkowice do Dobrej na nocleg. Zdążyliśmy przed deszczem, który pokropił nieco maruderów. Gdy przestało padać spotkaliśmy przy ognisku, piekliśmy  kiełbaski, zapijając czym kto miał, śpiewaliśmy do północy co się komu przypomniało integrując się z „Krapkowickimi rowerkami”. W śpiewach konkurowały z sobą wzajemnie się przekrzykując dwa zespoły Staszkowych seniorów i Jackowych małolatów. Oficjalnie rajd zakończył się rano, pożegnaliśmy grupę krapkowickich śpiochów, którzy tylko sobie znanymi drogami mieli wrócić do domów i w szóstkę (Marek nie mógł spać wiec wieczorem wracał do Opola, a Bruno to urwał się już wcześniej w okolicach Gogolina) pojechaliśmy do Głogowka. Tam obejrzeliśmy rynek i ratusz.
 


a potem  kaplicę loretańską, która powstała w 1630 r. za panowania Jerzego III i  stanowiła replikę domku Matki Boskiej mieszczącego się w Loretto, na południu Włoch.. Jerzy III odbył trzykrotnie podróż do Italii, by ów obiekt wiernie dla swoich poddanych odtworzyć. Kaplica ta była ongiś oddzielnym budynkiem, jednak na skutek rozbudowy kościoła franciszkanów została wchłonięta w obręb świątyni stanowiąc dziś swoisty ewenement architektoniczny - kościół w kościele.
 
alt

następnie pojechaliśmy obejrzeć  Replikę Grobu Pańskiego z Jeruzalem, która powstała w 1634 również za panowania Jerzego III. Obiekt ten na skutek pożarów, które nawiedzały miasto był niestety trzykrotnie restaurowany, co pociągnęło za sobą znaczne odstępstwa od palestyńskiego oryginału.



Później udaliśmy się na zwiedzanie zamku, po którym chętnie oprowadzał nas od piwnic po dach -  pilnujący go człowiek, opowiadając różne związane z nim historie.

Nieznana jest dokładna data powstania zamku w Głogówku. Z prac archeologicznych wiadomo jednak, iż na przełomie XIII-XIV wieku Opolscy Piastowie posiadali tu swoją warownię. W 1562 r. Jan Oppersdorff wydzierżawia miasto i w przeciągu dziesięciu lat buduje tu okazałą rezydencję utrzymaną w stylu renesansowym, zachowaną częściowo do naszych czasów. Kolejny właściciel zamku Jan Jerzy II rozbudował obiekt, dobudowując m.in. cztery wieże, które nadały jej charakter obronny. Wzniósł również basztę więzienną przylegającą do murów, zamykającą centrum miasta. Kolejna faza rozbudowy to rządy Jana Jerzego III, który dobudował skrzydło wschodnie, tzw. zamku dolnego, zamykając tym samym obiekt, tworzący już rodzaj czworoboku. Obecnie zamek jest bardzo zniszczony. Nie wiadomo, jak wyglądały wnętrza w czasach rządów najzamożniejszych Oppersdorffów. Wiadomo, iż w okresie ordynarii Jana Jerzego III był już nader okazałą rezydencją. Ze znanych gości, którzy tam przebywali – to  król Jan Kazimierz z żona uciekając z oblężonej przez wojska szwedzkie Warszawy. Był więc nasz mały Głogówek przez trzy miesiące stolica Polski. Drugim znanym gościem był Ludwig van Beethoven, który napisał tam IV symfonię i fragment V. Zamek otoczony jest pięknym parkiem, w którym rośnie wiele starych i egzotycznych drzew m.in. tulipanowiec kalifornijski, platany, które nie omieszkaliśmy obejrzeć.
 

\

 

 

Po wyjściu z zamku obejrzeliśmy jeszcze Basztę strażniczo-więzienną, ale tylko z zewnątrz, bo była zamknieta.
 Zbudowana w 1595 r., za panowania Jana Jerzego II. Obecnie jest ona siedzibą Muzeum Regionalnego. Gros zgromadzonych tu zbiorów to eksponaty etnograficzne, ilustrujące kulturę życia mieszkańców dawnego Głogówka i okolicy. Szczególne zainteresowanie budzą dawne cele więzienne, z których jedna przed wiekami pełniła funkcję izby tortur. Bogaty materiał ikonograficzny ilustruje wyrafinowane metody dręczenia więźniów, którzy odmawiali przyznania się do winy.

alt

I przez Bramę  zamkową, której data powstania nie jest dokładnie znana.. Urbaria z roku 1587 mówią jednak już o jej istnieniu. Obecnie posiada formę barokową i jest częściowo zagospodarowana. Na górnej kondygnacji mieści się izba poświęcona Rafałowi Urbanowi, miejscowemu pisarzowi, a także pamiątki po wybitnym malarzu Janie Cybisie, urodzonemu we Wróblinie koło Głogówka. Miasto posiadało jeszcze dwie bramy: Kozielską i Wodną, dziś już niestety nie istniejące. Zostały one zburzone ok. roku 1870, zapewne z uwagi na utrudnienia komunikacyjne wewnątrz  miasta.



Wyjechaliśmy z miasta. Janusz ze Staszkiem pożegnali nas i przez Rozkochów i Pietnię, Krapkowice wrócili do Opola. A Pakietowie, Jacek i ja udaliśmy się bocznymi drogami w stronę Mosznej. Po drodze obejrzeliśmy piękny klasztor oo. Paulinów w Mochowie. Klasztor paulinów w Mochowie – Paulinach w pobliżu Głogówka na Śląsku Opolskim związany jest z Jasną Górą i jej dziejami, zwłaszcza poprzez osobę Fundatora – księcia Władysława Opolczyka. Klasztor w Paulinach – Mochowie był drugą fundacją Księcia Władysława Opolczyka po Jasnej Górze na ziemi polskiej. W dokumencie fundacyjnym z 20 stycznia 1388 r. dotyczącym założenia klasztoru pod wezwaniem Trójcy Św. książę oddał Paulinom równinę nad rzeką Osłobogą, przy mieście Głównym Głogowie, bo tak nazywano Głogówek oraz przekazał klasztorowi różne dobra. Dlatego też, historia klasztoru wiąże się również z historią Głogówka. Miejsce przeznaczone na klasztor nazywa się “Łąką Maryi Panny”. W XIII w. była tutaj drewniana kaplica. Na tym miejscu zbudowano nowy kościół i klasztor. Dwunastu ojców i braci paulinów przybyłych z węgierskiego klasztoru w Rostrze założyło w nowym klasztorze pierwszą wspólnotę.
 
alt

 

Z Mochowa przez Błażejowie, Zawadę, Kujawy, Zielinę dotarliśmy do Mosznej, gdzie w parku posililiśmy się  tym co nam zostało z  rajdowego prowiantu. Pokrzepieni na ciele i duchu, przez Ogiernicze dotarliśmy do Łącznika -  Jacuś poszedł wymoczyć kuper w Zielonej zatoce, a ja z Jurkami tradycyjnie na ciastka. Gdy Jacuś wrócił pojechaliśmy dalej, za jego namową przez las w kierunku Prószkowa. Droga była piękna, ale zatrzymać się nie dało, bo komary chciały zjeść żywcem. Lekko błądząc (jak zwykle gdy Jacuś prowadzi) wyjechaliśmy z lasu w okolicach Jaśkowic i jechaliśmy dalej przez Płucnik, Domecko, Chmielowice do Opola. Rajd zakończyliśmy na lodach w Sopelku.

Ostatnio zmieniany czwartek, 01 sierpień 2013 07:07


Warning: count(): Parameter must be an array or an object that implements Countable in /home/jacekar2/domains/rajder.opole.pl/public_html/templates/jsn_epic_pro/html/com_k2/templates/default/item.php on line 147

Używamy cookies i podobnych technologii m.in. w celach: świadczenia usług, reklamy, statystyk. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień twojej przeglądarki oznacza, że będą one umieszczane w Twoim urządzeniu końcowym. Aby dowiedzieć się więcej zapoznaj się z naszą polityką prywatności.

Zgadzam się na używanie plików cookies na tej stronie