A zmieniło się dużo – wykarczowano kawał lasu przy dojeździe do jeziorka – teraz widać je już z drogi. Zasadzono tam nowy las, powiększono plażę, wysypano tony świeżutkiego piasku tak, że zrobiło się pięknie. Są też budki ze smakołykami oraz stoliki i parasole. Oby tylko zmasowany najazd turystów nie spowodował zniszczenia tego ustronnego do tej pory zakątka. Po krótkiej przerwie ruszyliśmy lasami przez Marszałki w kierunku na Jełową, a później do Brynicy. Przyjechaliśmy trochę za wcześnie, więc skoczyliśmy jeszcze do lasu na jagody. W tym czasie dojechała na miejsce zbiórki spora grupa Rajdersów z godziny 10: Ania, Grażyna, Ela, Euzebiusz, Jurek, Czesiek, Jerzyk i Grzegorz. Na miejscu stawili się też licznie ludzie z okolicy na rowerach i pieszo. Wszystkich powitał przewodniczący Stowarzyszenia p. Krystian Czech, omówił trasy rajdu i program festynu. Rajd miał charakter rodzinny i każdy miał zanieść swoją własna intencję na miejsce religijnego spotkania w Studzionce. Nastąpił podział na grupy – krótsza rowerowa ok. 10 km prowadziła przez Grabczak – Mańczok – Kosowce do Studzionki, gdzie się mieli wszyscy spotkać. Dłuższa ok. 25 km prowadziła przez Grabczak – Murów – Zagwiździe, gdzie czekał na nas wójt Murowa, który oprowadził nas po dawnej „hucie”, w której urządzono obecnie izbę tradycji, poczęstował soczkami i odprawił w dalszą drogę do Studzionki. Po drodze do Zagwiździa dołączył do nas Jacek, który wszystko uwiecznił na fotografii. Do kapliczki w Studzionce dotarła też grupa piesza na kijach, biegacze, była też grupa konnych. Po krótkim nabożeństwie udaliśmy się w powrotną drogę na boisko w Brynicy, gdzie był już Marek, który dojechał z Opola po pracy. Tu piekły się już kiełbaski, było ciasto i kawa, więc każdy posilił się, czym chciał. Ciasta domowego wypieku były wspaniałe (chyba z 10 różnych blach), kawa orzeźwiająca, piwo z sokiem nie za mocne – akuratne dla rowerzystów, a kiełbaski dopieczone w sam raz. Następnie odbyły się konkursy: wiedzy o okolicy i tradycyjny rzut bryłą rudy (o wadze ok. 7 kg). Startowali też reprezentanci naszego klubu, ale bez większych sukcesów, gdyż miejscowi byli znacznie lepsi, ale zabawa była przednia, każdy mógł spróbować swoich sił. Jak jeszcze komuś było mało atrakcji, to za plecami rozgrywał się mecz piłki nożnej. Na przyjemnościach czas szybko leci i zrobiło się późno, więc w podgrupach udaliśmy się do Opola. Pierwsi wyruszyli już po piątej, a ci, co czekali na zakończenie rajdu – przed siódmą. Przed wyjazdem jeszcze Czesiek – tradycyjnie już – miał techniczne problemy z rowerem, złapał gumę tym razem. Rajd był bardzo udany i dobrze zorganizowany. Pogoda rowerowa – słonecznie i ok. 20 stopni. Nasi klubowicze stanowili tym razem znaczącą grupę uczestników.