Przez Krzanowice i Czarnowąsy dotarliśmy do Dobrzenia Małego do uroczego miejsca rekreacyjnego nad Odrą o niebiańskiej nazwie Raj. Jest tu bar, przystań wodna, boisko do siatkówki plażowej, miejsce na ognisko. Popasaliśmy nieco, zrobiliśmy fotki i dalej w trasę. Po drodze, na wiadukcie przed Brzeziem, spotkaliśmy nieszczęśliwego pieszego rowerzystę. Odkręciła się korba i nie mógł pedałować. Bruno udzielił jego pojazdowi pierwszej pomocy i wdzięczny chłopina pojechał sobie dalej. W Dobrzeniu Wielkim wzdłuż rzeczki Brzeziczanka rozciąga się ładny park z fontanną i siłownią (jak w Opolu nad Odrą i na osiedlu AK). Doprowadziła nas tam Grażyna. Oczywiście skorzystaliśmy ochoczo. Dziewczynom najmilej ćwiczyło się na „koniku” ... a pozostali spróbowali wszystkiego po trochu. Były ćwiczenia siłowe i na rozciąganie - ciekawie skomponowany zestaw rekreacyjny. Odwiedziliśmy też drewniany kościółek pielgrzymkowy św. Rocha z 1658 roku. Tu rozdzieliliśmy się. Bruno nagle zniknął, Grażyna, Ania, młoda Ela, Jurek i Zibi udali się nad „Balaton” - jeziorko koło Dobrzenia, a stamtąd droga przy elektrowni do Brzezia i dalej do Opola. My: Staszek, Marek, Tadek, Jacek z Grażyną i Ela pokręciliśmy się po okolicy. Pojechaliśmy najpierw do restauracji "Pod lasem", ale z powodu obsługi wesela nie było szansy na piwo i posiłek. W drodze powrotnej wstąpiliśmy do dobrzeńskiej „Kuchni Śląskiej” i to było to. Stylowo urządzona restauracja, wszędzie pełno starych tablic, afiszów i różnych przedmiotów z okresu międzywojennego – większość po niemiecku. Można zwiedzać jak muzeum. Na zewnątrz wygodne stoły i ławy gdzie zasiedliśmy. Tadziu wrąbał śląskie flaki z firmowym chlebem, a pozostali napój czeski (Pivovar Rohozec 1850), oczywiście prawie bezalkoholowy. W smaku wyraźnie gorzki, ale tylko po pierwszym łyku. A był on tak smaczny, że nawet jedna spragniona mucha wlazła do jackowej szklanki i za nic wyleźć nie chciała. Została siłą wyprowadzona, osuszona i o własnych siłach oddaliła się. Zakupiliśmy tu smaczny chleb na zakwasie pieczony w tejże restauracji (8 zł za mały bochenek!). Trasa krótka (ok. 40 km), wypoczynkowa, na zupełnym luziku, przed godz. 15 byliśmy w Opolu.