A w Lipnie dziewczyny chciały nam odfrunąć na miotłach ale ponieważ próby czyniły koło kapliczki pustelnika , zakończyły sie one fiaskiem. Chwilę później koło wieży spotkaliśmy pana, który podróżuje między Polską i Kanadą i rozmawialiśmy o ociepleniu klimatu, niedźwiedziach polarnych i pięknej polskiej jesieni. A jak już się jest w Lipnie to trzeba odwiedzić cukiernię w Niemodlinie. Tak też uczyniliśmy i jedlismy pyszne ciasta. Później ruszyliśmy do Rzymkowic. Przez całą drogę Ela narzekała na ślimaka , którego prawdopodobnie przejechała brudząc sobie kurtkę, dla odmiany Bruno przejechał kozaka :). Po drodze na parkingu koło Lipna zobaczylismy motor i busa i Kazik zorientował się , że motor należy do akrobaty motorowego. Ela bardzo chciał obejrzeć trening, ale nie było nikogo odważnego , kto by podszedł i zapytał. W końcu dzielny Tadek ustalił że można i wszystkie chłopaki żałowały , że to nie oni poszli, bo ... kierowcą okazała się dziewczyna ( nota bene jedna z nielicznych w Polsce uprawiających stunt bike ). Akrobacje były niesamowite, palenie gumy, drift, jazda na stojąco na motorze. Po treningu mieliśmy okazję chwilę porozmawiać, a później ruszyliśmy do Rzymkowic ( tu ciekawostka - w ciągu miesiąca uprawiając tą dyscyplinę zużywa się kilka kompletów opon, a nie należą one do najtańszych ). W Rzymkowicach wjechaliśmy do lasu i piekną leśną drogą dojechaliśmy aż do Nowej Kuźni. Stamtąd bocznymi drogami przez Górki i Winów dotarliśmy do Opola. Przejechaliśmy ponad 90 km.