Kościółek jest drewniany, o konstrukcji szkieletowej z wypełnieniem murowanym (chyba to się nazywa mur pruski). Niestety, zamknięty "na cztery spusty", lecz trochę bardzo ciekawej zabudowy wnętrza widać było przez szybki okien. Obok rośnie ogromny 350 letni dąb, pomnik przyrody. Do Radomierowic pedałowaliśmy przez wiele miast i wsi, m in. przez Luboszyce, Łubniany, Zagwiździe, Grabice, przeprawialiśmy się przez wiele rwących rzek : Chrząstawa, Mała Panew, Brynica, Brojdzka Rzeka, Budkowiczanka, Grabica, Bogacica. W lesie dąbrówsko-łubniańskim prawie wjechałam rowerem na maślaka, obok rósł krewny, grzyby trafiły do żołądka Ewy, ku obopólnej zgodzie. A wogóle to urocze są te lasy stobrawskie, jeszcze nie straciły koloru czerwone kobierce lasów bukowych. Głosów ptasich już mało, za to te zimujące ptaki potrafią narobić hałasu. Z powrotem trasa zmodyfikowana od Zagwiździa przez Murów, Brynicę, Świerkle, Czarnowąsy. O 15.00 dobrnęliśmy w całości i w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku rajderskiego do domów. Wyszło (mi) 78 km. Zapomniałabym... Bruno wystąpił na nowym pojeździe!