Spis treści
Sobota 1.08.2015
Spotkaliśmy się pod Mc Donaldem na ul. Ozimskiej około godz. 8-mej rano, Ewa, Grażyna, Kazik, Jacek, Romek, Janusz, Tadeusz i Rudi, niektórym jak zwykle udało sie spóźnić. Bus z przyczepką też przyjechał z lekkim opóźnieniem, więc pospiesznie zaczeliśmy ładować bagaże i rowery, owijając je czym sie da/ szmaty, folia, gąbki itp./ by się w transporcie nie porysowały. W droge wyprawiał nas Sławek, któremu było chyba trochę żal, że na miejscu pozostać musi. Bus jechał dość wolno ze wzgledu na przyczepkę i rowery, po drodze by zabić czas, graliśmy w państwa- miasta i inne gry słowno-językowe.
Jechaliśmy przez Częstochowę, Warszawę, Łomżę, z dwoma postojami po drodze.Każdy się jakoś na droge zaprowiantowal, więc nie chcieliśmy korzystać z oferty Mc Donalda, przy którym sie zatrzymaliśmy,toteż przycupneliśmy na krawężniku i każdy konsumował co tam miał, a osy skutecznie nam przeszkadzały.Chyba najlepsze jedzonko miał Rudi, bo ganiał w koło, a one za nim. Około 19-tej dojechalismy w końcu do Węgorzewa, a ośrodek kempingowy, gdzie nocowaliśmy nazywał sie "Piękny Brzeg" i faktycznie był malowniczo, aczkolwiek troche górzyście usytuowany nad brzegiem jeziora. Wypakowaliśmy szybko rowery, no i niestety nie obyło się bez przykrych niespodzianek i strat na szczeście w przedmiotach, a nie ludziach. Mimo zabezpieczeń moje siodełko zostało rozerwane, a rama Romka podrapana, najgorzej miał sie rower Rudiego- pękła szprycha iii koło się lekko zcentrowało. Najgłośniej rozpaczał Januszek, booo siodełko brooksa zostało porysowane/ co skutecznie zwalczył własnym tyłkiem przez 10 dni jazdy. Było już dość późno, a wszyscy głodni więc po szybkim kwaterunku i wepchnięciu rowerów pod górke, poszlismy do baru na obiadokolację .Każdy zamówił co tam chciał i co jeszcze było w karcie, a my z Jacusiem jeszcze zdążyliśmy sie przed zmrokiem wykąpać, choć woda ciepła to wcale nie była. Przed udaniem sie na spoczynek rozegraliśmy jeszcze partyjkę remika.