Spis treści
- 2016-07-02:15 Letnia wyprawa doliną Dunaju
- 2 dzień 3.07.2016 niedziela
- 3 dzień 4.07.2016 poniedziałek
- 4 dzień 5.07.2016 wtorek
- 5 dzień 6.07.2016 środa
- 6 dzień 7.07.2016 czwartek
- 7 dzień 8.07.2016 piątek
- 8 dzień 9.07.2016 r. Sobota
- 9 dzień 10.07.2016 niedziela
- 10 dzień 11.07.2016 poniedziałek
- 11 dzień 12.07.2016 wtorek
- 12 dzień 13.07.2016 środa
- 13 dzień 14.07.2016 czwartek
- Wszystkie strony
Moja pierwsza noc pod namiotem nie należała do zbyt przyjemnych, twardo, ciasno, a jak się człowiek dotknie "dachu" to wilgotno od tego co sam nachuchał. Ale chłopakom to wcale nie przeszkadzało, wstali w świetnych humorach. Zjedliśmy śniadanko, spakowaliśmy namioty, wrzuciliśmy dobytek na rowery i w drogę. Na trasie spotkaliśmy dwóch rowerzystów z Knurowa, jechali wzdłuż Dunaju od jeziora Bodeńskiego przez Niemcy, Austrię, w planach mieli jeszcze Słowację, Węgry, Serbię i Mołdawię, aż po Morze Czarne. W ciągu dnia mijaliśmy się z nimi jeszcze kilka razy w zależności kto i kiedy robił sobie przystanek. Po drodze widzieliśmy kilka zamków, ale wszystkie na wysokich skałach, więc nikt z nas nie miał ochoty się na nie wdrapywać. Na trasie nie ma też za wiele sklepów, tylko małe i większe knajpki, na które nas nie za bardzo stać – jedliśmy to co można było kupić w supermarketach, albo jakieś kanapki, czasem drożdżówki, lody kupowaliśmy pakowane w kartonach po trzy bo taniej wychodzi. W miejscowości Grien droga się pogarsza, wąska i wchodzi na jezdnie jako pas awaryjny. W Melk widzimy kolejną elektrownie wodną, Januszek ją opstrykał, ale przez most na drugą strone nie przejeżdżaliśmy, chociaż nam było potem trochę żal bo piękny zamek było widać w oddali. Po drodze przejechaliśmy przez małe urokliwe miasteczko Aggsbach szukajac kempingu, który mieliśmy zaznaczony na mapie. No i po chwili znaleźliśmy, za knajpą na samym brzegu Dunaju z oznaczonym kąpieliskiem. Jakoś się tam dogadałam w sprawie noclegu, nie było drogo 17,60 euro za nas wszystkich, ale chcieliśmy się podłączyć do prądu. Kosztowało to zaledwie 1 euro, ale kaucji brali 40 za kluczyk i kabel i by ją odzyskać trzeba było rano wszystko oddać, a pani przychodziła dopiero o 9-tej. Dla nas to było trochę za późno, więc zrezygnowaliśmy. Były na szczeście toalety i prysznic z zimną wodą na środku pola namiaotowego. Prysznice z ciepłą wodą były typu - rzuć monetę i poczatkowo mieliśmy nawet zamiar z nich skorzystać. Ale mieliśmy obok Dunaj i była to nasza pierwsza kąpiel w tej rzece, więc mimo, że woda była lodowata nie mogliśmy sobie odpuścić. Za długo nie popływaliśmy bo nurt był wartki i baliśmy się by nas nie porwało, a woda była tak zimna, że po wyjściu, zimna woda z prysznica wydawała nam się ciepła. Obok nas na parkingu pełno było camperów, ale najbardziej zadziwili nas Czesi podróżujący samochodami z małymi dziećmi i niemowlakami. Spali w namiotach, gotowali na kuchenkach, mieli też rowery i wózeczki do nich doczepiane,maluchy pełzały na kocykach, a w nocy kilka razy obudził nas ich płacz. Nie było też łatwo zasnąć bo w knajpce też nieźle hałasowali. Mój samopompujący się materacyk był dość cienki i twardy, więc postanowiłam, że tej nocy podłożę sobie pod spód wszystkie ciuchy i bedzie lepiej, ale niestety, nie było, bo się wszystko poprzesuwało jak się wierciłam, ugniatało i znów miałam ciężką noc. W tym dniu zrobiliśmy 114 km.
2016-07_Dunaj_dzień4