Spis treści
- 2016-07-02:15 Letnia wyprawa doliną Dunaju
- 2 dzień 3.07.2016 niedziela
- 3 dzień 4.07.2016 poniedziałek
- 4 dzień 5.07.2016 wtorek
- 5 dzień 6.07.2016 środa
- 6 dzień 7.07.2016 czwartek
- 7 dzień 8.07.2016 piątek
- 8 dzień 9.07.2016 r. Sobota
- 9 dzień 10.07.2016 niedziela
- 10 dzień 11.07.2016 poniedziałek
- 11 dzień 12.07.2016 wtorek
- 12 dzień 13.07.2016 środa
- 13 dzień 14.07.2016 czwartek
- Wszystkie strony
Rano szybko się pozbieraliśmy i ruszyliśmy dalej naszą ścieżką do miejscowości Willendorf, dzięki informacjom Kazia znaleźliśmy muzeum , gdzie mieści się słynna figurka Wenus z Willendorf, znaleziona przypadkiem przy pracach remontowych jakiegoś domu. Niestety było za wcześnie i muzeum było zamknięte i mogliśmy tylko popatrzeć przez oszklone drzwi na niektóre eksponaty, ale słynnej Wenus nie widzieliśmy/ na pocieszenie dodam, że zbyt piękna to ona nie jest i mało przypomina boginię piękności/. Za to trasa Euro velo z 1 zmieniła się w 6 nawet nie zauważyliśmy kiedy i na tym odcinku była bardzo ciekawie poprowadzona, często zbaczała do małych wsi i miasteczek, by podziwiać ich urodę i schludność. Ulice były wąziutkie, czyste, gospodarstwa rolne schowane za murami i bramami, bez żadnego brudu, czy niemiłego zapachu. W jednym z miasteczek spróbowaliśmy wreszcie prawdziwego strudla z jabłkami. Jadąc dalej mijaliśmy winnice i sady morelowe. Widok był niesamowity, wysokie zbocza gór poprzecinane tarasowo sadzonymi krzewami winorośli, prowadziły do nich wąskie dróżki pnące sie serpentynami w górę. Po drodze obejrzeliśmy kościół św. Michała i cmentarz przyklejony do górskiego zbocza. W okolicach Krems góry znikają, przejechaliśmy mostem na drugą stronę Dunaju/ prawy brzeg/ i tak szeroką, płasko biegnącą ścieżką docieramy do Tulln. Zrobiliśmy sobie przerwę śniadaniową pod pomnikiem Nibelungów, potem obejrzeliśmy rynek, ratusz i klasztor i pojechaliśmy dalej do miejscowości Klosternburg. Z dala na górce widać było ogromny koścół i klasztor- siedzibę biskupów i ja uparłam się,że wypada w końcu gdzieś się wspiąć i coś zobaczyć. Trochę potu nas to kosztowało, ale było warto, zwiedziliśmy ogromny kompleks kościelny. Było już późne popołudnie, a my musieliśmy dotrzeć do Wiednia, bo tam czekała na nas moja koleżanka z kolacją i noclegiem w wygodnym łóżeczku. Pognaliśmy więc dalej, a problemy zaczęły się dopiero na przedmieściach Wiednia, ze znalezieniem właściwego adresu. Ja byłam ostanio u niej jakieś dziesięć lat temu i to autem, a nie rowerem, kompletnie nie pamietałam jak tam dojechać. Ona zresztą trochę błędnie mnie pokierowała na Milleniumtower. Wjeżdżająć do miasta widziałam drogowskaz na jej dzielnicę Floricdorf i kompleks różowych wieżowców, w których mieszka, ale jechalismy tak jak mówiła. Ludzie pytani po drodze kierowali nas raz w jedna raz w drugą stronę, zresztą z moim niemieckim to połowy nie rozumiałam, nawigacje oczywiście nie działały, choć Kaziu usilnie starł się złapać sygnał. W końcu dodzwoniłam się do koleżanki i mnie pokierowała na ten most na którym już ze 2x wczesniej sie kręciliśmy. Z ulgą zobaczyłam jej różowe domki i tam się udaliśmy,a gdybyśmy to zrobili od razu to bylibyśmy godzinę wcześniej. Ale koleżanka Bożenka przyjęła nas po staropolsku, zaprosiła na kolację, uraczyła winkiem, pozwoliła się wykąpać, zrobiła nam pranie i wysuszyła w suszarce, a potem zaprowadziła do marketu na zakupy. Chłopaki szybko zawineli się do spania bo poźno sie zrobiło, a ja w łóżku poplotkowałam jeszcze z Bożenką bo rok jej już nie widziałam. W tym dniu zrobiliśmy 120 km. A nocleg i wszystkie związane z nim przyjemności mieliśmy za darmo
2016-07_Dunaj_dzień5