Message:Nie można pobrać zasobu. Błąd: could not send the HTTP request: Could not execute the request: Failed sending HTTP request

2016-12-04 Pierwszy świateczny kiermasz

Początek grudnia powitał nas lekkim mrozem, ale w niedzielę zaświeciło słońce i na zbiórce stawiło się kilka osób. Ale jak zwykle Grzegorz tylko spisał obecnych, Czesiek P. chwilę pogadał i pojechał na swoją ulubioną górkę, a Marzena z Sergiejem udali się w sobie tylko wiadomym kierunku. Pięcioro z nas ruszyło w drogę w poszukiwaniu świątecznego kiermaszu, pierniczków i grzańca, wałami - drogą wzdłuż Odry. Prowadził Bercik, ale Jacuś co chwilę namawiał go by skręcić gdzieś w błotko, aż się doigrał- złapał gumę i musiał zmieniać dętkę.

Reszta skoncentrowała się na udzielaniu mu dobrych rad i duchowego wsparcia. W międzyczasie zadzwonił Jacek S., więc poinformowaliśmy go, że mamy zamiar jechać do Kamienia Śląskiego przez Przywory i Miedzianą. On pojechał trochę inną drogą na skróty by nas dogonić, ale chłopaki jak zobaczyli leśną całkiem przyzwoicie wyglądającą drogę to namówili
Herbercika by nią pojechać. Ku uciesze Jacusia wybrana droga okazała się bardzo błotnista, z ogromnymi kałużami, których nie dało się ominąć i trzeba było przeprawiać się wpław środeczkiem. Ale humorów nam to nie popsuło, chociaż ja się dziwiłam, że Bercik sam chciał nią pojechać. Droga wyprowadziła nas wprost na krzyżówkę pod Kamieniem Śl. i tam też pojechaliśmy zrobić sobie pamiątkowe zdjęcia, pod ogromnym głazem- symbolem miejscowości. Tam wkrótce dołączył do nas drugi Jacek i dalej pojechaliśmy już razem do parku za pałacem. Niestety nie udało nam się namówić Jacusia Cz. na kąpiele w basenach do krioterapii, który mimo naszych usilnych próśb nie chciał rozbijać lodu bosymi piętami. Pokręciliśmy się chwilę w kółko zastanawiając się gdzie jechać dalej iii każdy wybrał inny kierunek. Jacuś pojechał zwiedzać pole golfowe, Bercik pożegnał nas i pojechał odwiedzić rodzinę w Siedlcu, a ja z Romkiem, Maćkiem i drugim Jackiem pojechaliśmy szukać czegoś dobrego do jedzenia. Niestety kawiarenka przy pałacu była nieczynna i musieliśmy zawrócić do budynku sanatoryjnego. Tam recepcjonistka pokazała nam drogę do bufeciku dla kuracjuszy. Idąc krętymi korytarzami natkneliśmy się na św. Mikołaja w saniach, ale bez reniferów, więc Maciej z Romanem postanowili je na fotografii zastąpić. Po dotarciu do bufetu chcieliśmy sobie zamówić jakieś ciastko, ale Maciej wypatrzył w karcie flaki, więc zmieniliśmy zamiary i poczekaliśmy chwilę, aż nam je podadzą. W tym czasie oba Jacki/ chyba nie głodne/ zażywali kąpieli słonecznych, pilnując przy okazji naszych rowerów. Po konsumcji pojechaliśmy dalej szlakiem susła do Kamionka, na Górażdże odwiedzić Freda i Barneja, zrobić sobie z nimi pamiątkowe zdjęcia, użalając się nad ich pojazdem, który jest w coraz bardziej opłakanym stanie. Ostatnio był bez dachu, a teraz drewniana podłoga już "skorodowała" i trzeba było bardzo uważać by nie wpaść do dziury. Z Górażdży udaliśmy się do Choruli i na krzyżówce zanim się dogadaliśmy, którędy wracać do domu to Roman pojechał w prawo- na Przywory, Jacek S. lewo – na Malnię, a reszta nieco skołowana - zakręciła koło i też udała się w prawo, ale Romka już nie dogoniliśmy. Nie chcąc jechać główną drogą skręciliśmy w las, a mi się coś ubrdało, że tam gdzieś jest kamieniołom/ bo gdzieś tam jest, ale nie ta droga do niego prowadziła/i uparłam się by to sprawdzić, ale niestety 2 x odbiliśmy się od płotu cementowni. Zawróciliśmy, ale Jacusiowi i Maćkowi tak spodobała się droga po leśnych wertepach i korzeniach, że niestety tym razem ja musiałam się podporządkować i nie marudzić, tylko jechać chociaż nie bardzo mi się podobała.Ale gdy dotarliśmy do asfaltu z ulgą na niego wyskoczyłam, a panowie uparcie brneli dalej przez leśne ostępy zostając daleko w tyle. Jak dojechałam do Przywór usłyszałam świąteczną muzyczkę i wypatrzyłam stoiska światecznego kiermaszu. Szybko zadzwoniłam do chłopaków podając im namiary, a sama poszłam obejrzeć występy dzieci, zakupić ciasteczko i losa. Aleee los okazał się okrutny i zamiast mnie pocieszyć czymś miłym przed świętami too uszcześliwił mnie zestawem sprzątającym/ ściereczki, świeczki i gąbeczki/. Jak Maciej dojechał, kupił sobie krupnioka z grila, Jacuś – ciasteczko i rozgrzaliśmy się grzańcem. Gdy ruszyliśmy w powrotną drogę do domu to już mocno szarzało i wkrótce Jacek skręcił na swoją ulubioną drogę wałami przez wyspę Bolko do domu, a ja z Maciejem przez Groszowice. I tu niestety mieliśmy pecha, bo dorwała nas drogówka i przystąpiła do rutynowej kontroli, wytykając nam przewinienia. Po pierwsze jechaliśmy obok siebie, Maciej nie miał świateł i dzwonka, ja dowodu osobistego. Na dodatek kazali nam dmuchać w alkomat, skóra mi się zmarszczyła nie powiem gdzie, ale na szczeście grzaniec okazał się mocno ochrzczony i kontrola nie stwierdziła w nim alkoholu – zastanawialiśmy, się czy nie wracać do Przywór z reklamacją haha. Maćkowi zachciało się polemiki z policjantami, jakby nie wiedział,że z władzą się nie dyskutuje/ szczególnie jak się nie ma racji – czyli światełek/ i tylko cudem udało nam się uniknąć mandatu. Tym razem skończyło się na pouczeniach, co piszę ku przestrodze innym niepokornym. Dalej już bez przedszkód dotarliśmy do domu o godz. 17-tej robiąc około 60 km.

 

Ostatnio zmieniany piątek, 09 grudzień 2016 20:57


Warning: count(): Parameter must be an array or an object that implements Countable in /home/jacekar2/domains/rajder.opole.pl/public_html/templates/jsn_epic_pro/html/com_k2/templates/default/item.php on line 147

Odwiedzający

Odwiedza nas 745 gości oraz 0 użytkowników.

Początek strony

Używamy cookies i podobnych technologii m.in. w celach: świadczenia usług, reklamy, statystyk. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień twojej przeglądarki oznacza, że będą one umieszczane w Twoim urządzeniu końcowym. Aby dowiedzieć się więcej zapoznaj się z naszą polityką prywatności.

Zgadzam się na używanie plików cookies na tej stronie