Wydrukuj tę stronę

2017-02-19 Lipno

Zima powoli odpuszcza, więc i na  zbiórce nas coraz wiecej, tej niedzieli uzbierała się nas ósemka, co wcale nie znaczy, że tylu w trasę pojechało. Na pierwszym zakręcie w stronę Annabergu odjechał Czesiek P, a reszta przez wyspę Bolko udała się do Chmielowic. Tu zawrócił Sławek, a za chwilę Jurek K., więc w dalszą drogę przez Komprachcice do Szydłowa udaliśmy się w piątkę.

Pierwszy śniadaniowy postój mieliśmy w naszym ulubionym miejscu na leśnym parkingu. Zrobiliśmy kilka pamiątkowych fotek, pogadaliśmy trochę i ruszyliśmy dalej. Gdy minęliśmy Szydłów, Kazik z Herbertem stwierdzili, że na ten dzień im wystarczy i skręcili w prawo na Michałowice, potem na Sosnówkę i Opole. Została nas wiec trójka- Jacek, Maciek i ja. Wyszło słońce, była dopiero 13- ta, czyli zbyt wcześnie i za ładnie by wracać do domu, więc pojechalismy dalej przez Tułowice Małe do Lipna.Gdy wjeżdżaliśmy do wsi zobaczyliśmy przed jednym z domów ogłoszenie "Mrożone maliny", a że były bardzo ładne, a cena przystępna dokonaliśmy zakupu. Jacuś jedno pudełko, ja dwa, a Maciej nas przelicytował – wziął  trzy – czyli każdemu wg potrzeb i możliwości. W Lipnie najpierw pokręciliśmy się po parku dendrologicznym, gdzie Jacuś  poćwiczył jazdę po śniegu, a ja sprawdzałam czy rododendrony szykują się już do wiosny i rozkwitu. Tradycyjnie wdrapaliśmy się na wieżę widokową wypatrując na jeziorze łabędzi niemych bo tam jest ich miejsce stałego pobytu. Ale widać wybrały się na niedzielną wycieczkę tak jak i my, więc się rozminęliśmy. Pstryknęliśmy więc sobie kilka fotek w różnych konfiguracjach i pojechaliśmy dalej do Chatki Pustelnika. Jechało się ciężko, bo było błoto, resztki śniegu i lodu albo rozmokła ziemia. Po drodze Jacuś i Maciuś wdrapali się na wielki polodowcowy kamień, a ja zrobiłam im zdjęcia. Sama, po jesiennej przygodzie gdzie o mało /gdyby nie szybka reakcja  Kazia i Janusza/nie zaliczyłam lotu kamień – ziemia na plecki  nie miałam ochoty drapać się na mokry i śliski kamol. Za chatką zaśnieżona dróżka wiodła do Studni Fryderyka, którą Jacuś koniecznie uparł się nam pokazać. Koła ślizgały się nam okrutnie, więc troche jechaliśmy, trochę pchaliśmy, ale w końcu dotarliśmy do studzienki, w której Maciej wypatrzył utopiony długopis. I postanowił go uratować, jak również i środowisko przed zanieczyszczeniem. Wskoczył do studni i z pełnym poświęceniem zdobył pamiątkę tej podróży, co Jacuś uwiecznił na fotografii. Potem namawiał nas do dalszej jazdy po parku aleją dębową, bo dla niego im gorsza droga tym lepsza, a śnieg i błoto to żadna przeszkoda. Ale dla nas tak, bo nie mamy górskich rowerów i szerokich opon, więc nie podzielaliśmy jego zapału i wróciliśmy asfaltówką do Niemodlina, do naszej ulubionej "Bombonierki".  Tu każdy zamówił co lubi, a Maciej swoim zwyczajem pobajerował ekspedientkę, a potem i nas. Po konsumpcji zebraliśmy się do powrotu, przez Sosnówkę, Wawelno do Chróściny Op. Tam pokręciliśmy się po parku koło pałacyku szukając wiosny i dalej przez  Mechnice, skrótem koło kościoła, wypadliśmy na trasę przy torach i dotarliśmy do Chmielowic. Musieliśmy odprowadzić Jacka do domu, bo Maciej wiózł jego maliny. Pożegnaliśmy Jacka i przez wyspę wróciliśmy do miasta. Zrobiliśmy ok 76 km lekko, łatwo i przyjemnie.

Ostatnio zmieniany sobota, 11 marzec 2017 10:49


Warning: count(): Parameter must be an array or an object that implements Countable in /home/jacekar2/domains/rajder.opole.pl/public_html/templates/jsn_epic_pro/html/com_k2/templates/default/item.php on line 147

Używamy cookies i podobnych technologii m.in. w celach: świadczenia usług, reklamy, statystyk. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień twojej przeglądarki oznacza, że będą one umieszczane w Twoim urządzeniu końcowym. Aby dowiedzieć się więcej zapoznaj się z naszą polityką prywatności.

Zgadzam się na używanie plików cookies na tej stronie