Pałacyk myśliwski (1856) Zawadzkie - Kąty.
W XIXw. Andrzej Renard ze Strzelec utworzył na terenie leśnictw Zawadzkie - Dąbie, Rytwiny, Wyrki, Wierchlesie, Łaziska oraz częściowo Jaźwin rezerwat leśny, który nazwał „Zwierzyniec Leśny” („Tiergarden”). Na terenie rezerwatu hodowano jelenie sika, jelenie karpackie, daniele oraz muflony. W 1856r. hrabia Renard wybudował na obszarze rezerwatu zameczek myśliwski. Budowla zwana „Jagdschloss Malepartus” do 1880r. była siedzibą miejscowego nadleśnictwa. Po 1910r. właścicielem zamku byłhrabia Franz Hubert von Thiele – Winckler z Mosznej. Po II wojnie światowej budynkiem zarządzały Lasy Państwowe, które odsprzedały go Zgromadzeniu Braci Szkolnych. Obecnie zameczek jest częścią Domu Pomocy Społecznej dla dzieci.
Zameczek Zawadzkie - Kąty wzniesiono z cegły na podstawie konstrukcji tzw. muru pruskiego. Jest to budynek dwukondygnacjowy, otynkowany i nakryty wysokimi wielospadowymi dachami. Skomplikowaną bryłę ozdabiają liczne ryzality, szczyty i werandy. Nad całością dominuje sześcioboczna wieża. Zameczek położony jest w lasach porastających brzegi Małej Panwii, która w tej okolicy wspaniale meandruje. Jest to miejsce gdzie mogą nawet liczne rodziny wspólnie biwakować. Całą atmosferę ubarwia subtelny szum liści oraz śpiew ptaków.
Za pałacykiem ścieżka prowadzi na mostek nad Małą Panwią, gdzie spotkaliśmy "morsów", którzy właśnie kończyli swoje kąpiele. Jacka bardzo kusiło by nas przeciągnąć jakimś szlakiem wzdłuż rzeki, którego sam nie znał, ale nie zyskał poparcia bo zrobiło się już późno, więc wracaliśmy tą samą drogą do Staniszcz Wlk. Potem w Staniszczach Małych wpadliśmy na żółty szlak, który wiódł przez Krasiejów, Krzyżową dolinę, Daniec trochę lasami, polami, asfaltami, aż do Suchego boru. Po drodze obejrzeliśmy Srebrne źródła, Madejową kamionkę, a ja odciełam się Jacusiowi za te leśne wertepy i szukanie drogi i poprowadziłam ich na skróty w Suchym borze, które wydawało mi się, że znam, aaa jak się okazało też się pobłąkaliśmy i wyjechaliśmy nie tam gdzie chcieliśmy. Ale że kierunek był słuszny więc dotarliśmy w końcu do Grudzic i za torami Jacuś pojechał w stronę Królewskiej Wsi i wyspy Bolko i do domu, my dalej przez Kolonię Gosławicką, po drodze zostawiając Maćka pod Biedronką. Udało nam się zdążyć przed zmrokiem i całkiem niechcący zrobiliśmy 100 km, na tej niby krótkiej niedzielnej wycieczce.
2017-03-12 zamek Goeringa