Wydrukuj tę stronę

2017-04-02 Powitanie wiosny- ognisko na "Wildze"

Od dawna planowaliśmy ognisko na powitanie wiosny, ale nie wiedziałam, że wyniknie z tego powodu takie zamieszanie, szczególnie dla mnie. Szykuję się pomalutku, bo do 10- tej sporo czasu, słoneczko od rana pięknie świeci i nagle mój spokój burzy telefon od Jacka, że oni już wyjeżdżają o 9-tej, bo zmnienili godzinę, tylko mnie zapomnieli poinformować. Wszyscy uznali, że kto jak kto ale ja to na pewno wiem, że ktoś na pewno do mnie zadzwonił no i okazało się, że wszyscy wiedzieli tylko nie ja!
Nie było sensu ich już gonić, więc pojechałam na 10- tą i tu miła niespodzianka, bo słoneczko wygoniło z domowych pieleszy tych co już dawno się nie pokazywali. Toteż, bardzo się ucieszyłam i razem w trasę wyruszyliśmy. Czasu za wiele nie było, więc po krótkiej naradzie starszyzny klubowej, ruszyliśmy przez Królewską Wieś, Grudzice, na Malinę, a potem lasem, żółtym szlakiem do Denkmala. Tam zrobiliśmy krótki postój, kilka fotek, coś tam przekąsiliśmy i ruszyliśmy dalej na Walidrogi. Potem we wsi skreciliśmy na Daniec, Dąbrowice, przy rzeczce przed Dębiem wskoczylismy znów na żółty szlak i dotarlismy na Madejową kamionkę. Nie mieliśmy czasu by się tam zatrzymywać bo dochodziło południe, chociaż postanowiliśmy się za bardzo nie spieszyć/ ja w cichej zemście na tych co mi uciekli/ by ci co pierwsi się urwali ognisko rozpalali. Gdy przez Suchy Bór dotarliśmy do "Wilgi" towarzystwo z 9-tej już biesiadowało, ale ognia nie zapalili, booo zapałek nie mieli. Na szczęście w naszej grupie się znalazły i po chwili kiełbaski skwierczały na patykach. A Jacuś nie byłby sobą, gdyby swojej do ognia nie upuścił, ku radości reszty zgromadzonych. W trakcie biesiady dojechała Marzena z Sergiejem, potem jeszcze Ania z koleżanką, a my ciągle czekalismy na Pana Tadeusza, którego zgubili po drodze sprinterzy z 9-tej. Niestety nie dojechał, a że z nim kontakt telefoniczny jest niemożliwy , bo takowego nie uznaje, więc dopiero może za tydzień dowiemy się gdzie przepadł i dlaczego. Gdy zaspokoiliśmy już pierwszy głód, przyszła pora na dowcipy i kawały, w których opowiadaniu brylowali Sławek z Józkiem. Każdy powyciągał na stół to co tam z sobą przywiózł, ale najdziwniejszym zjawiskiem był znikający chleb. Najpierw ja niechcący podprowadziłam Kaziowi, potem dałam mu swój, zjadł zaledwie kromkę i reszta znikła tym razem nie wiadomo gdzie. Pocieszyliśmy się, ciastkami i czekoladą, potem ogórkami, bo jak na ognisku pojawiają się kobiety to na coś dobrego zawsze można liczyć. Koło 14-tej powoli tak jak się zjeżdżaliśmy stopniowo zaczęliśmy się rozjeżdżać. Najpierw ci co im się na niedzielny objad spieszyło, potem ci co chcieli gdzieś jeszcze pojeździć, a reszta rozleniwiona słoneczkiem dalej biesiadowała słuchając kawalarzy. Na koniec Sławek zalał ognisko wodą by nic złego sie nie wydarzyło bo w koło las i po chwili razem z Krysią pojechaliśmy w stronę domu. Jak zwykle najdłużej zostali ci co najpóźniej przyjechali. Tak więc godnie wiosnę powitaliśmy, chociaż Marzena topiona nie była, booo rzeczka trochę jakby za płytka, poczekamy z tym do lata i może na kamionce ją zwodujemy.

Warning: count(): Parameter must be an array or an object that implements Countable in /home/jacekar2/domains/rajder.opole.pl/public_html/templates/jsn_epic_pro/html/com_k2/templates/default/item.php on line 147

Używamy cookies i podobnych technologii m.in. w celach: świadczenia usług, reklamy, statystyk. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień twojej przeglądarki oznacza, że będą one umieszczane w Twoim urządzeniu końcowym. Aby dowiedzieć się więcej zapoznaj się z naszą polityką prywatności.

Zgadzam się na używanie plików cookies na tej stronie