Wydrukuj tę stronę

2017-04-09 Niedzielna wycieczka do Mosznej

W pochmurny niedzielny poranek na zbiórce stawiło się 10 osób, prezes nas spisał, obfocił i wysłał w trasę. Postanowiliśmy pojechać do Mosznej, tylko Czesiek P.  się wyłamał i pojechał na swoją ulubioną górkę. A my przez wyspę, Chmielowice, Domecko i Pucnik dotarliśmy nad stawek w Nowej Kuźni.

Chcieliśmy zobaczyć czy już położyli nowe pomosty iii spotkało nas rozczarowanie,  Kazimierz próbował nam wyjaśnić, że widział już częściowo zrobione, ale mu nie wierzyliśmy, boo ich nie było. I wtedy nadszedł gospodarz z pobliskiej posesji i potwierdził słowa Kazia, nowe pomosty faktycznie były już zrobione, ale wykonawca zrobił je z innego drzewa niż było w umowie i musiał je zdemontować, sprawa trafiła do sądu i nie wiadomo kiedy i jak się zakończy, a pomostów jak nie ma, tak nie ma. A stawek przestał już być rezerwatem przyrody, bo został zaniedbany, wszystko zarosło, a kotewka orzech wodny- roślina chroniona, która tam rosła – wygineła. Skoro nie było gdzie usiąść by zjeść drugie śniadanie to pojechaliśmy dalej do parku pod Prószkowem. Tam znaleźliśmy stół i ławki i w przyzwoitych warunkach mogliśmy coś tam przekąsić. Z Prószkowa pojechaliśmy dalej i po krótkiej dyskusji kto  jedzie  dalej lasem, a kto  asfaltem, wszyscy skręciliśmy w Przysieczy do lasu. Trochę baliśmy się, że będzie mokro, ale nie było źle,  całkiem przyzwoita droga doprowadziła nas do wiaty upamiętniającej myśliwych, którzy udali się do krainy wiecznych łowów. Tu podczas krótkiej przerwy panowie przestudiowali leśne drogi na mapie, podyskutowali którędy pojechać, by wypaść w Racławiczkach. Pojechaliśmy prosto  niby drogą nr 31/ która była 30/ by nie kluczyć tak jak ostatnio iii okazało się, że dojechaliśmy do Strzeleczek, co nas wcale nie zmartwiło, bo droga całkiem ładna była. Potem dalej już asfalcikiem przez Kujawy i Zielinę dotarliśmy do Mosznej, razem ze słoneczkiem, które wyszło zza chmur i coraz mocniej przygrzewało. Pojechaliśmy do parku, potem do oranżerii, a na koniec do zamku by zrobić kilka fotek i zobaczyć co się zmieniło jak nas nie było.  Ci co byli bardziej głodni niż ciekawi zamkowych komnat, pojechali od razu nad stawek i tam zajęli się konsumpcją i obserwacją pływających żab i zaskrońców, które tak jak i nas, słoneczko wygoniło z zimowych kryjówek. Po chwili  do nich dołączyliśmy i kilka ciekawych fotek zrobiliśmy. Po krótkim popasie postanowiliśmy pojechać na ciastka do Peli w Łączniku,  przez Ogiernicze, ale Bruno nie chciał jechać przez błoto, więc pojechał asfaltem, ja z Kaziem, Sławkiem, Wojtkiem i Maciejem pojechaliśmy tyłami na skróty, ogladając po drodze konie i źrebaczki na wybiegu. A Jacuś, Piotrek i Radek, którym błotka było za mało,  pojechali przez park, obok cmentarza wpadli na niebieski szlak iii pojechali do Łacznika, ale przez Racławiczki i Chrzelice robiąc dodatkowo kilka kilometrów. Dotarli do nas gdy my już właściwie skonsumowaliśmy ciastka i mieliśmy jechać dalej. Tak to bywa jak Jacuś robi za przewodnika, to nie dość,że przeciągnął ich okrężną drogą, to nieźle ich na dodatek w błocie wytaplał, wyglądali prześlicznie w kropkowanych bluzeczkach i spodenkach. Ale humoru im to bynajmniej wcale nie popsuło. Jak zjedli lody, a ja dokładkę ciasta to postanowiliśmy ruszyć w powrotną drogę. Kazimierz pognał do domu asfaltem, bo mu się na objad spieszyło, a nam nie,  więc pojechaliśmy przez Łącznik, Chrzelice, koło masztu radiowego do lasu  drogą nr 7 , która doprowadziła nas do 6, a potem do 1 w stronę miejscowości Jasiona. Po drodze było troche zamieszania z tymi leśnymi drogami, bo nie bardzo wierzyliśmy Sławkowi, że nas w dobrym kierunku prowadzi. Wydawało nam się, że zamiast przybliżać  to się od domu oddalamy, ale w końcu udowodnił nam, że ma rację i że to był kierunek jedynie słuszny. Gdy  dojechaliśmy do krzyżówki z drogą leśną na Szydłów, oddalili się nią Radek z Piotrkiem, a my pojechaliśmy dalej, przekroczyliśmy autostradę po raz kolejny i dalej leśną drogą dotarliśmy przez Pucnik,  Domecko, Chmielowice do  Wójtowej Wsi- gdzie  pożegnał nas Sławek i Jacek.  Dalej już w 4-kę  przedarliśmy się przez zatłoczoną wyspę Bolko do miasta i tu każdy pojechał w swoją stronę. W sumie zrobiliśmy 90 km i trochę się opaliliśmy i wygrzaliśmy w wiosennym słoneczku.


Warning: count(): Parameter must be an array or an object that implements Countable in /home/jacekar2/domains/rajder.opole.pl/public_html/templates/jsn_epic_pro/html/com_k2/templates/default/item.php on line 147

Używamy cookies i podobnych technologii m.in. w celach: świadczenia usług, reklamy, statystyk. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień twojej przeglądarki oznacza, że będą one umieszczane w Twoim urządzeniu końcowym. Aby dowiedzieć się więcej zapoznaj się z naszą polityką prywatności.

Zgadzam się na używanie plików cookies na tej stronie