Wydrukuj tę stronę

2018-03-25 Niedzielne łapanie formy

Robi się coraz cieplej, toteż i  więcej rajdersów pojawia się na zbiórce, chociaż niektórzy tylko po to by sprawdzić listę obecności,  inni by  pogadać, a potem i tak jadą w swoją stronę. Trochę wiało, więc postanowiliśmy ustawić się bokiem do wiatru i pojechać w kierunku Strzelec Opolskich. Pojechaliśmy ulicą Ozimską i dalej ścieżką rowerową przez Lędziny by w Chrząstowicach po drodze zgarnąć Cześka Pirata. Dalej jechaliśmy już w dziesięć osób, ale z czasem jak w piosence o 10 murzynkach, stopniowo stan grupy wykazywał tendencję malejącą.

Pierwszy odpadł Marek, potem za Dańcem zgubił się Edward. Sławek próbował go trochę szukać, niestety bez efektu i nie wiedzieliśmy czy chciał się zgubić, czy to był przypadek. Ale to w naszym klubie normalka, więc  pojechaliśmy dalej licząc na to , że za jakiś czas sam się znajdzie. Tak dotarliśmy na przerwę śniadaniową do Izbicka, gdzie wykonaliśmy kilka fotek z barankami wielkanocnymi w tle, a najbardziej ochoczo pozował Jacuś. Gdy się wszyscy najedli, napili, wygrzali w marcowym słoneczku i wysłuchali kilku dowcipów Sławka, zaczęli się zastanawiać co robić - czy jechać dalej czy wracać. Najlepiej ujął to Kazimierz, który stwierdził, że formę należy szlifować powoli iiiii zawrócił w stronę domu zabierając ze sobą Sławka i Leszka. I tak z dziesiątki zrobiła się piątka, którym wczesna godzina i piękna pogoda nie pozwalała jeszcze wracać do domu. Pojechaliśmy na Otmice mijając po drodze ruchliwe skrzyżowanie z główną drogą na Strzelce. Wiatr na otwartej przestrzeni mocno dawał nam się we znaki, toteż z ulgą wjechaliśmy między domy, a potem osłonił nas las. W Kamieniu Śl. Jacuś poczuł głód i miał ochotę na coś słodkiego,ale niestety kawiarenka koło pałacu była zamknięta i musiał się zadowolić swoimi niezastąpionymi styropianami. Pooglądaliśmy w międzyczasie  kaczory  ganiające się wokół stawku i pojechaliśmy dalej na Kosorowice. Tu znowu odpadł jeden zawodnik- Herbercik, który dziurawych i błotnistych leśnych dróg nie lubi, dlatego pojechał do domu asfaltem przez Miedzianą. My zaryzykowaliśmy bo nam leśne drogi nie straszne i nie było tak źle, tyle, że  nie wiemy jak tam było na trasie Pirata, bo odbił od nas lekko w prawo, a tam jesienią wysypali pyły z elektrowni i mogło być różnie, dowiemy się pewnie jak go znów spotkamy. Pod naszym Denkmalem w lesie koło Maliny odpoczywaliśmy już w trójkę i w takim też składzie dotarliśmy do Opola robiąc jakieś 55 km jak zwykle jedni trochę mniej inni trochę więcej.

Robi się coraz cieplej, toteż i  więcej rajdersów pojawia się na zbiórce, chociaż niektórzy tylko po to by sprawdzić listę obecności,  inni by  pogadać, a potem i tak jadą w swoją stronę. Trochę wiało, więc postanowiliśmy ustawić się bokiem do wiatru i pojechać w kierunku Strzelec Opolskich. Pojechaliśmy ulicą Ozimską i dalej ścieżką rowerową przez Lędziny by w Chrząstowicach po drodze zgarnąć Cześka Pirata. Dalej jechaliśmy już w dziesięć osób, ale z czasem jak w piosence o 10 murzynkach, stopniowo stan grupy wykazywał tendencję malejącą. Pierwszy odpadł Marek, potem za Dańcem zgubił się Edward. Sławek próbował go trochę szukać, niestety bez efektu i nie wiedzieliśmy czy chciał się zgubić, czy to był przypadek. Ale to w naszym klubie normalka, więc  pojechaliśmy dalej licząc na to , że za jakiś czas sam się znajdzie. Tak dotarliśmy na przerwę śniadaniową do Izbicka, gdzie wykonaliśmy kilka fotek z barankami wielkanocnymi w tle, a najbardziej ochoczo pozował Jacuś. Gdy się wszyscy najedli, napili, wygrzali w marcowym słoneczku i wysłuchali kilku dowcipów Sławka, zaczęli się zastanawiać co robić - czy jechać dalej czy wracać. Najlepiej ujął to Kazimierz, który stwierdził, że formę należy szlifować powoli iiiii zawrócił w stronę domu zabierając ze sobą Sławka i Leszka. I tak z dziesiątki zrobiła się piątka, którym wczesna godzina i piękna pogoda nie pozwalała jeszcze wracać do domu. Pojechaliśmy na Otmice mijając po drodze ruchliwe skrzyżowanie z główną drogą na Strzelce. Wiatr na otwartej przestrzeni mocno dawał nam się we znaki, toteż z ulgą wjechaliśmy między domy, a potem osłonił nas las. W Kamieniu Śl. Jacuś poczuł głód i miał ochotę na coś słodkiego,ale niestety kawiarenka koło pałacu była zamknięta i musiał się zadowolić swoimi niezastąpionymi styropianami. Pooglądaliśmy w międzyczasie  kaczory  ganiające się wokół stawku i pojechaliśmy dalej na Kosorowice. Tu znowu odpadł jeden zawodnik- Herbercik, który dziurawych i błotnistych leśnych dróg nie lubi, dlatego pojechał do domu asfaltem przez Miedzianą. My zaryzykowaliśmy bo nam leśne drogi nie straszne i nie było tak źle, tyle, że  nie wiemy jak tam było na trasie Pirata, bo odbił od nas lekko w prawo, a tam jesienią wysypali pyły z elektrowni i mogło być różnie, dowiemy się pewnie jak go znów spotkamy. Pod naszym Denkmalem w lesie koło Maliny odpoczywaliśmy już w trójkę i w takim też składzie dotarliśmy do Opola robiąc jakieś 55 km jak zwykle jedni trochę mniej inni trochę więcej.


Warning: count(): Parameter must be an array or an object that implements Countable in /home/jacekar2/domains/rajder.opole.pl/public_html/templates/jsn_epic_pro/html/com_k2/templates/default/item.php on line 147

Używamy cookies i podobnych technologii m.in. w celach: świadczenia usług, reklamy, statystyk. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień twojej przeglądarki oznacza, że będą one umieszczane w Twoim urządzeniu końcowym. Aby dowiedzieć się więcej zapoznaj się z naszą polityką prywatności.

Zgadzam się na używanie plików cookies na tej stronie