2019-10-27 Ciepłe i kolorowe Lipno

Hitami dzisiejszej przejażdżki były: daniele, talerz jadalny, bajaderki i katsura :) Ale po kolei. Ostatnia, tak ciepła niedziela tego roku i pierwsza po zmianie czasu, skusiła nas na rower jedenaścioro.

Poza tym Czesiek „przewietrzał się” na Górze św. Anny, a Marek pojechał na kawę do Łącznika i na piwo do Łowkowic :) A my zrobiliśmy sobie przepiękną wycieczkę przyrodniczo historyczną. Celem głównym zostało arboretum w Lipnie :) Ruszyliśmy przez Bolko, Chmielowice, Mechnice do Chróściny. Tu obowiązkowy przystanek dla podziwiania mikro, ale uroczego parku dworskiego. Następny w Dąbrowie przy pałacu. Sprawdziliśmy: kominy kręcone są, woj stoi, drugi woj stoi, to spokojnie pojechaliśmy na staw Sangów. Trasa leśna, mijaliśmy przecudnej urody kobierce bukowe i osobiście zła byłam, że Ci z przodu rwali jak rumaki, nie było czasu, by przystanąć, zadumać się, poszurać w liściach :( Nad stawem zrobiliśmy mały popas, ryb nie jedliśmy, bo ich po prostu nie było, wody też mało, to i czaple gdzieś się wyniosły. Karpi nie było w Sangowie, za to siedziały uwędzone pod zamkiem w Niemodlinie i czekały na pożarcie. Niemodlin osiągnęliśmy przejeżdżając przez Rzędziwojowice i Gościejowice. Niewątpliwą atrakcją niemodlińskiego zamku, oczywiście oprócz karpi, były daniele, które maszerują sobie wokół zamku i pozują do zdjęć :) Dziś teren ten był otwarty dla zwiedzających. Chłopaki wypili jakieś soczki zabarwione piwem 0%, brrrr... No właśnie tu hit nr 2 - Sławomir skonsumował kawałek talerza. Z każdym jego kęsem napięcie wzrastało. I jeszcze kazał się fotografować. Ale okazało się, na szczęście, że talerz zrobiony był z otrębów, w pełni biodegradowalny, uffff. W ogóle, to jego żołądek to jednak sanfrancisco. Ilość zjedzonych przez niego bajaderek powaliła nas wszystkich. Bajaderki, rzecz jasna, w cukierni w Rynku. Po 1 zł sztuka, (czyli podrożały 100 %) postawione przez Kazia. Z cukierni jeden sus i już byliśmy w lipnieńskim parku, ponoć najcieplejszym miejscu na Opolszczyźnie. Tu też zastaliśmy cudną jesień. Tym razem odwiedziliśmy jedynie arboretum, w którym zaraz za bramką powitał nas niezwykły zapach katsury, czyli grujecznika japońskiego. Nie byłabym taka mądra, gdyby nie Robert, który na rzeczy się zna i nas objaśnił w temacie. Przeczytałam też w Wikipedii, że liście tracą zapach, kiedy już spadną. W Lipnie pachniały wszystkie, te na i pod drzewem. Aaaa i najważniejsze: jest to zapach ciasteczek wyjętych właśnie z pieca, karmelu, waty cukrowej  Jeszcze obowiązkowa sesja zdjęciowa na wieży widokowej, z której z jednej strony obserwujemy staw Zofia (czyli szuwary, stawu raczej mało), z drugiej żerujących Rajdersów. Można jeszcze wyszczerzyć się do aparatów fotograficznych, można wleźć na wieżę nie używając schodów :) Musieliśmy zbierać się do powrotu, bo dzień krótszy, a i rolady niedzielne ciągnęły do domów. Wracaliśmy przez Hutniczy Staw i Szydłów. Tu grupa się rozpadła, ja byłam w grupie zamykającej z Romkiem i Sławkiem. Jeszcze odwiedziliśmy pomnik żołnierzy w wiosce, posiedzieliśmy w lesie, a od Komprachcic ładnymi polnymi drogami dobrnęliśmy do Wójtowej Wsi. Dowiedzieliśmy się, że Tadziu złapał gumę i Jacek, dziś nieobecny na wycieczce, zgarnął go samochodem. Więcej strat nie odnotowaliśmy. Poza tym same przyjemności … :) TEla, zdjęcia TEla i Sławek


Warning: count(): Parameter must be an array or an object that implements Countable in /home/jacekar2/domains/rajder.opole.pl/public_html/templates/jsn_epic_pro/html/com_k2/templates/default/item.php on line 147

Odwiedzający

Odwiedza nas 760 gości oraz 0 użytkowników.

Początek strony

Używamy cookies i podobnych technologii m.in. w celach: świadczenia usług, reklamy, statystyk. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień twojej przeglądarki oznacza, że będą one umieszczane w Twoim urządzeniu końcowym. Aby dowiedzieć się więcej zapoznaj się z naszą polityką prywatności.

Zgadzam się na używanie plików cookies na tej stronie