Wydrukuj tę stronę

2020-08-30 Wyprawa do kamieniołomu w Otmicach

Lato powoli odchodzi, skończyły się upały, a wraz z nimi nasze poszukiwania miejsc do kąpania podczas niedzielnych wycieczek. Niektórzy odetchnęli z ulgą, że przestaniemy się wciąż kręcić w koło “wielkich jezior turawskich”. Wstępny plan zakładał zwiedzanie “Chróścickiego młyna”, ale Bruno poprosił o zmianę kierunku, bo miał do pogadania z kotem córki na Groszowicach. A dla nas to żaden problem - młyn czeka już od stu lat - to i jeszcze trochę poczekać może, a z kotem to nigdy nie wiadomo, więc przychyliliśmy się do prośby Brunona i ruszyliśmy ścieżką nadodrzańską w tę stronę.

Na rozstaju dróg poczekaliśmy aż Bruno załatwi sprawę, a później przez Przywory i Miedzianą dotarliśmy do leśnego parkingu. Tu poczekaliśmy na Sławka, który zagubił się podczas niekontrolowanego zbioru jabłek na Metalchemie. Kto był głodny to się posilił, a reszta wsłuchiwała się w opowieści i kawały, którymi zabawiał nas cudownie odnaleziony Sławomir. Po tej krótkiej przerwie przez Kosorowice pojechaliśmy do Kamienia Śląskiego i tu spotkał zawód tych, co lubią brodzić w basenach z zimną wodą, bo jej tam nie było. Nie wiadomo czy to z powodu suszy czy pandemii, ale fakt jest faktem, woda wyparowała. Pooglądaliśmy sobie za to pola golfowe, a adehadowcy porzucali piłeczka tenisową, spokojniejsza część grupy ucięła sobie pogawędkę konsumując resztę zapasów. Tu pożegnał nas Bercik, który zawsze jak dojedziemy do tego miejsca urywa się by odwiedzić brata w pobliskich Sprzęcicach. My z Kamienia pojechaliśmy na Otmice, gdzie Kazimierz chciał nam pokazać kamieniołomy, w których dawno nie byliśmy. Trochę problemów było z trafieniem, ale po kilku nieudanych próbach i zawirowaniach na leśnych i błotnistych ścieżkach, dotarliśmy do celu. Widok wart był tej poniewierki, zrobiliśmy zdjęcia na pamiątkę, połowa grupy zjechała w dół nieczynnego krateru, reszta zawróciła nie chcąc łamać prawa. „Łamacze” znaleźli po drodze ogromne głazy i wdrapali się na nie by zrobić sobie pamiątkowe fotki, niby razem, a osobno. Gdy porzuciliśmy już kamieniołomy i cudne widoki, wróciliśmy na asfalt, który doprowadził nas do pałacu w Izbicku i nowego parku nad sadzawką zrewitalizowaną za unijne pieniądze. Miejsce urokliwe z ciekawym powyginanym pomostem, wiatą i ścieżka edukacyjną. Trochę odpoczęliśmy, zjedliśmy Tadziową czekoladę, która już zdążyła się roztopić i „zesztywnieć” ponownie w nieco dziwnych kształtach, ale zjadliwa była i wszyscy przetrwali. Z Izbicka pojechaliśmy na stawy rybackie w Utracie, a potem przez las do Raszowej, skąd żółtym szlakiem dotarliśmy do Dębia i przez Madejową kamionkę w Falmirowicach do Suchego Boru. Po drodze zgubiliśmy Sławka, który złapał gumę i kazał nam jechać dalej, a sam zajął się naprawą roweru. W Suchym Borze przetestowaliśmy ścieżkę rowerową, przerzuciliśmy się na czerwony szlak i dojechaliśmy do Kolonii Gosławickiej Aleją Narciarzy. Tu pożegnaliśmy Kazia i Januszka i w okrojonym składzie dotarliśmy do miasta, gdzie większość rozjechała się do domów, a ja z Jacusiem zakończyłam wycieczkę na kąpielach w Kamionce Bolko. Zaliczyliśmy pierwszą bazę w zimnej wodzie i około 70 km na rowerku.


Warning: count(): Parameter must be an array or an object that implements Countable in /home/jacekar2/domains/rajder.opole.pl/public_html/templates/jsn_epic_pro/html/com_k2/templates/default/item.php on line 147

Używamy cookies i podobnych technologii m.in. w celach: świadczenia usług, reklamy, statystyk. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień twojej przeglądarki oznacza, że będą one umieszczane w Twoim urządzeniu końcowym. Aby dowiedzieć się więcej zapoznaj się z naszą polityką prywatności.

Zgadzam się na używanie plików cookies na tej stronie