Wydrukuj tę stronę

2020–12–13 Niedzielna wycieczka w koło komina

Jest coraz zimniej, wyjeżdżamy o 10- tej, a dni są coraz krótsze tak jak i nasze niedzielne wycieczki. Co nie znaczy wcale, że są mniej ciekawe. Zawsze jest wesoło, bo jak wiadomo, nie ważne gdzie, ale, z kim się jedzie, a nasza ekipa, choć nieliczna to nadal jest zgrana i śliczna. Kazimierz zaproponował by się pokręcić w okolicy wielkich kominów elektrowni – matki, Januszkowej żywicielki, by za nią za bardzo nie tęsknił na zasłużonej emeryturze.

Ruszyliśmy przez wykopki koło Dworca Wschodniego, potem koło kamionki Silezja i dotarliśmy do Kępy, dalej przez „Żwirka” do Luboszyc. Na asfalciku zrobiło się jakoś ślisko w tym miejscu i Czesiek P. wpadł w lekki poślizg, zahaczył o rower Helenki i razem zaliczyli niegroźną wywrotkę. Gdy się pozbierali, sprawdzili rowery, coś tam poprawili, pojechaliśmy dalej błotnistą polną drogą koło żwirowni Biadacz, która wyprowadziła nas na skraj Czarnowąs. Kawałek pojechaliśmy asfaltem i Kazimierz znowu wciągnął nas w leśne błota, ale tym razem wylądowaliśmy na stawach koło Dobrzenia Wielkiego na przerwę śniadaniową. Tu po raz pierwszy poczęstowałam wszystkich pieczonymi wczoraj do późnej nocy pierniczkami jak każe nasza klubowa tradycja. Chwilę pogadaliśmy, powspominaliśmy dawne czasy, gdy w tym miejscu robiliśmy pierwsze noworoczne ognisko . Zrobiliśmy kilka fotek i pojechaliśmy dalej, na kolejny postój, który nastąpił przy jeziorku o szumnej nazwie Balaton. Tam przetestowaliśmy plenerowy plac ćwiczeń z różnymi urządzeniami, a po tej krótkiej porannej zaprawie ruszyliśmy w dalszą drogę przez Dobrzeń do pobliskiej „Ameryki” – czyli niewielkiej osady pod lasem w pobliżu Chróścic. Bardzo lubimy tą trasę i powiew naszej ”lokalnej zagranicy”. W Chróścicach udaliśmy się w stronę ścieżki nadodrzańskiej, a Jacuś wyfocił po drodze – drzewa ubrane w ręcznie robione na szydełku przez miejscowe artystki kolorowe kubraczki. Droga polami i zakrętami doprowadziła nas do naszego ulubionego miejsca postojowego „Odra Ślum” – gdzie dawnymi czasy miejscowe matrasy drzewo spławiały i też tu swój postój miały. Odpoczęliśmy chwilkę, dokończyliśmy konsumpcję zabranego z domu prowiantu i moich pierniczków, a potem jechaliśmy dalej ścieżką nadodrzańską trochę wałami, pod lub obok, aż doturlaliśmy się do Czarnowąs, później przez Krzanowice i Gosławice do Opola. Kilometrów za dużo to nie przejechaliśmy, z 50 się chyba uzbierało, ale najważniejsze, że największe w okolicy kominy, a właściwie chłodnie cały czas mieliśmy w zasięgu wzroku i Jacusiowego aparatu.


Warning: count(): Parameter must be an array or an object that implements Countable in /home/jacekar2/domains/rajder.opole.pl/public_html/templates/jsn_epic_pro/html/com_k2/templates/default/item.php on line 147

Używamy cookies i podobnych technologii m.in. w celach: świadczenia usług, reklamy, statystyk. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień twojej przeglądarki oznacza, że będą one umieszczane w Twoim urządzeniu końcowym. Aby dowiedzieć się więcej zapoznaj się z naszą polityką prywatności.

Zgadzam się na używanie plików cookies na tej stronie