Wydrukuj tę stronę

2020–12–27 W wichrowych czasach, trzeba chować się po lasach …

Ktoś, kiedyś napisał “Wichrowe wzgórza”, a ja odnoszę wrażenie, że ostatnimi czasy wciąż tylko wieje i wieje, nawet u nas na nizinach. A jak wiadomo, wtedy jazda rowerem w otwartym polu jest mało przyjemna, więc trzeba chować się po lasach. Nie inaczej było ostatniej niedzieli. Pomysły, co do trasy, były różne, ale w końcu zwyciężyła opcja – Turawa, bo do tych lasów mamy najbliżej, a i jezioro o każdej porze roku oglądać lubimy.

Pojechaliśmy ścieżkami rowerowymi, aż na koniec ul. Ozimskiej, gdzie niestety się kończą i ostatni kawałek drogi musieliśmy trochę pokluczyć, między domkami Kolonii Gosławickiej. Wypadliśmy znowu na ścieżce za miastem, która wyprowadziła nas na Zbicko, gdzie w końcu mogliśmy uciec przed wiatrem w las. Pierwszy postój zrobiliśmy sobie na mostku – na rzeczce dwojga imion Chrząstawa-Jemielnica, podziwiając spryt bobrujących w niej zwierzątek. Przebiegłe istoty, które bardzo rozpanoszyły się we wszystkich ciekach wodnych bliższej i dalszej okolicy, swoimi ostrymi ząbkami upiłowały sobie całkiem spore drzewo na brzegu, wpadło do rzeki, tam mogły dokończyć dzieła. Sławek postanowił sprawdzić to z bliska i przy okazji umył sobie ręce, a mi się udało uchwycić ten moment i jego w bardzo śmiesznej pozycji na fotografii – wypisz, wymaluj „Brzydal” z kabaretu „Ani Mru Mru”. Dalej pojechaliśmy lasem do Niwek, a później na Średnie Jezioro, popatrzeć na wodę i „Grającą ławeczkę”, która niestety już nie gra, dzięki miejscowym albo przyjezdnym wandalom. Na szczęście narzędzia rowerowe są na łańcuchu, więc ocalały, jak i „pompka do roweru”, która też jeszcze działa. Sprawdziliśmy i pojechaliśmy dalej drogą między jeziorami na wał, a potem zjechaliśmy w dół na drogę Wodociągową, która wiedzie przez las do Opola. Pojechaliśmy nią kawałek, aż do krzyżówki, która w prawo prowadzi do Kotorza Wlk., a w lewo na leśną polanę i miejsce odpoczynku myśliwych o wdzięcznej nazwie „Szarak”. Jest tam pamiątkowy kamień, miejsce na ognisko i duża wiata, która dała nam schronienie przed wiatrem. Januszek, który nie dawno został dziadkiem ślicznej dziewczynki o imieniu Hania, zapragnął to uczcić „ciepłą herbatką”, wyciągnął z sakw prymusik by ją zagrzać. Ale wiatr mu to utrudniał i trzeba było go trochę osłonić odpowiednim ułożeniem stołu. Ja w tym czasie poszłam na mały spacerek w krzaki i znalazłam borówki – całkiem jak w bajce o 12-stu miesiącach. Kto by to kiedyś przewidział, że klimat nam się tak zmieni, że fikcja literacka prawdą się stanie. Posileni i herbatką rozgrzani, poczytaliśmy tablice informacyjne czego w tym miejscu robić nie należy, a także kilka złotych myśli biesiadujących tam wcześniej zapewne myśliwych, którzy je własnoręcznie markerami na belkach wiaty wysmarowali. Tę, która najbardziej poprawna językowo i politycznie była – wyfociłam i pojechaliśmy dalej w stronę Opola. Lasem, bo wiało nieustannie, a najbardziej odczuliśmy to, gdy za Zawadą przez pola i błota się przeprawialiśmy, co mało by się dla mnie ślizgiem w kałużę nie zakończyło. Na szczęście wylądowałam w krzakach blokując tylko z lekka drogę pozostałym rajdersom. Ale daliśmy radę, nie takie błota już widzieliśmy. Pod obwodnicą odłączył się Zdzichu, a my pojechaliśmy w stronę Witosa, na nową ścieżkę rowerową i rozjechaliśmy się w stronę domów.


Warning: count(): Parameter must be an array or an object that implements Countable in /home/jacekar2/domains/rajder.opole.pl/public_html/templates/jsn_epic_pro/html/com_k2/templates/default/item.php on line 147

Używamy cookies i podobnych technologii m.in. w celach: świadczenia usług, reklamy, statystyk. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień twojej przeglądarki oznacza, że będą one umieszczane w Twoim urządzeniu końcowym. Aby dowiedzieć się więcej zapoznaj się z naszą polityką prywatności.

Zgadzam się na używanie plików cookies na tej stronie