Naszym pierwszym dłuższym przystankiem było Kulturinsel - Die Geheime Welt von Turisede. To park rozrywki związany z tajemniczym ludem turisede, który zamieszkiwał te tereny 1000 lat temu. Ludzie ci budowali często domy na drzewach i różne dziwne konstrukcje, które stały się inspiracją do tego parku. My natomiast bawiliśmy się jak dzieci wspinając się po różnych siatkach i błądząc w labiryntach. Potem wyruszyliśmy dalej w kierunku Łęknicy, która była naszym celem pierwszego dnia. Zakładaliśmy, że będziemy poruszać się po stronie niemieckiej a spać raczej po polskiej. Po stronie polskiej często jest problem z noclegami w bezpośrednim sąsiedztwie granicy, stąd przed wyprawą zaopatrzyliśmy się w namiot, materac i śpiwory. Całkowita waga naszego ekwipunku to około 35 kg. Do Łęknicy dotarliśmy około 18 i zdążyliśmy jeszcze obejrzeć geopark. Geopark to jeziora, które pozostały po kopalni Babina. Zniszczone przez kwaśne wody drzewa tworzą niesamowite widoki a jezioro Afryka przypomina miejscami krater wulkanu. Pierwszą noc spędziliśmy na kempingu w Łęknicy.

Następny dzień rozpoczęliśmy od zwiedzania parku mużakowskiego. Park jest położony w większości w Niemczech w miejscowości Mużaków ale kilka mostków i fragmenty parku znajdują się po stronie polskiej. Park jest bardzo piękny i ogromny także jego zwiedzanie zajęło nam kilka godzin. Później poruszając się ścieżką przekroczyliśmy granicę w Gubinie, gdzie zamówiliśmy nocleg. W Gubinie natrafiliśmy na ruiny katedry, która została zniszczona w 1945. Są plany aby ją w innej formie odbudować jako miejsce spotkań polsko niemieckich.

Następnego dnia dotarliśmy do Frankfurtu nad Odrą. Ścieżka zrobiła się szersza (często są nawet 2 równoległe - jedna w koronie wału, druga tuż obok niego) a Nysa wpadła do Odry (prawdę powiedziawszy nawet nie zauważyliśmy miejsca gdzie to się stało).

Frankfurt jest miastem kościołów, my rano zwiedziliśmy kościół mariacki (zmieniony aktualnie w muzeum) i z wieży oglądaliśmy miasto. Koło 16 dotarliśmy do Kostrzynia, który niegdyś pełnił rolę ważnej twierdzy. Twierdzę oglądaliśmy tylko z zewnątrz (muzeum było już nieczynne) ale nawet z zewnątrz jest co oglądać. Zakładaliśmy trochę luźniejszy dzień, ale doskonałe warunki do jazdy sprawiły , że przejechaliśmy w tym dniu 106 km i dotarliśmy do Cedyni.

W Cedyni jest wiele obiektów związanych ze zwycięstwem Mieszka I nad margrabią Hodonem. Są to wieża w Cedyni, wzgórze gdzie odbyła się bitwa , a teraz jest tam piękny mural i rekonstrukcja drewnianego grodu. Po przekroczeniu kolejny raz Odry znaleźliśmy się na terenie parku narodowego górnej Odry. Po drodze mijaliśmy kolejnych rowerzystów i cieszyliśmy się otaczającą nas przyrodą. Wieczorem dotarliśmy do Gryfina, gdzie obejrzeliśmy krzywy las.

W Gryfinie zakończyliśmy część rowerową naszej przygody (ścieżką rowerową można dotrzeć aż do Świnoujścia, jednak ze względu na brak czasu pojechaliśmy pociągiem do Międzyzdrojów i 2 kolejne dni spędziliśmy relaksując się nad Bałtykiem).

Trasa Nysa – Odra jest doskonale oznakowana, prowadzi asfaltami dostępnymi w większości tylko dla rowerzystów, jest płaska. Nie ma na niej zbyt dużo zabytków i jest dość monotonna. Tym niemniej jest na niej kilka perełek i podróż nią z daleka od ruchu samochodowego sprawiła nam dużo radości. W ciągu 5 dni przejechaliśmy około 420 km.