Słońce od rana zachęcało do niedzielnej jazdy, więc 11 rajdersów przyjechało na zbiórkę i mimo że wiatr dość mocno dawał się we znaki postanowiliśmy z nim trochę powalczyć.
Po krótkiej naradzie postanowiliśmy starym zwyczajem pojechać pod wiatr by łatwiej było z nim wracać. Pierwszym punktem, który chcieliśmy zaliczyć był nowokuźnicki staw. Ruszyliśmy przez Wyspę Bolko, Chmielowice, Domecko i od razu zgubiliśmy Sławka i Bruna, którzy tak się zagadali, że pedałować zapominali. W Domecku skręciliśmy do parku by się pobujać na „beczkowym moście”, a Ela korzystając z okazji pokazywała Adamowi dziuple na stojących i leżących drzewach. W tym czasie Brunek ze Sławkiem nie zauważyli naszego skrętu i od razu pojechali do Nowej Kuźni. Spotkaliśmy ich chwilę później, a Sławomir w międzyczasie posprzątał trochę otoczenie po niezbyt porządnych turystach. Rajdersi spragnieni wiosennych widoków weszli na wieżę widokową, by podziwiać i fotografować ptactwo wodne, a głodniejsi raczyli się tym, co w sakwach dobrego sobie przywieźli. Po krótkiej przerwie udaliśmy się dalszą drogę, a Bercik wyruszył pierwszy i dogoniliśmy go dopiero koło kościoła. Za wsią skręciliśmy w prawo w ul. Zieloną, która prowadzi ładnym polnym objazdem koło agroturystycznego gospodarstwa na rondo w Prószkowie. Trochę pod górkę nas sponiewierało, ale daliśmy radę i pojechaliśmy dalej na Rogów Op. Tym razem nie do zamku, a zjechaliśmy w dół do parku, między groble, gdzie mniej wiało. Tu zrobiliśmy sobie kolejną przerwę i świętowaliśmy urodziny Zdzisława. Po chwili wywiązała się dyskusja czy jechać przez Krapkowice, czy nadodrzańskim niebieskim szlakiem do przejazdu pod autostradą. Bercik znów odjechał wcześniej przez Krapkowice, a my przez błota przedarliśmy się do tamy, potem wnieśliśmy rowery po schodach, co niektórzy przy pomocy Kazimierza i Adama i przejazdem pod autostradą przedostaliśmy się na druga stronę Odry. Tym sposobem minęliśmy Krapkowice bokiem i wylądowaliśmy w Malni, podziwiając po drodze wiatrak i drewniany kościółek. Teraz już z wiatrem szybko przemknęliśmy przez Chorulę, a na drodze do Kątów Opolskich spotkaliśmy Bercika, który po chwili nas porzucił, gdy oglądaliśmy rozcięte na pół przez pioruna drzewo. Ponownie spotkaliśmy go już pod domem w Grotowicach. Przez Groszowice dotarliśmy do miasta i rozjechaliśmy się w kilku kierunkach. Ela z Tadziem pojechała przez Wyspę, Januszek, Adam i Kazimierz pojechali na kamionkę, a ja ze Zdzisławem przez Królewską Wieś, bo do domu wracać było już czas. Na liczniku prawie 60 km było, co przy takim wietrze zupełnie nam wystarczyło.
2022–02–13 Pod górkę i pod wiatr do Rogowa Opolskiego
: count(): Parameter must be an array or an object that implements Countable in