Jako że Mikołaja trafiło na niedzielę, albo odwrotnie, jak kto woli, tak więc na dzisiejszą zbiórkę przyjechali tłumnie Mikołaje: Jacek, Janusz, Jorguś, Ewa, Kaziu (nie do rozpoznania) oraz pozostali "święci", co zgubili czapeczki : Stasie dwa, Bercik, Tadziu, Marek, Marzenka, Siergiej, Czesiu. Mikołaj Jacek od stóp do głów w barwach coca-coli wjechał na Mickiewicz Plac saniowerem z powiewającą, trochę przekrzywioną, białą brodą i od razu przystąpił do rzeczy. Mikołajowym zwyczajem sięgnął do swych wielkich worów i rozdawał prezenty.
W pochmurny niedzielny poranek na zbiórce stawiło się siedem osób, Ela F., Ewa, Marzena, Kazik, Czesiek P. Jurek K. I i Sergiej / nowy rowerzysta z łapanki Sławka/, czyli połączone siły z godz. 9 i 10. Towarzystwem Cześka nie cieszyliśmy się długo, bo swoim zwyczajem pognał samotnie na swojej ślicznej i szybkiej kolarce na Annaberg. A my dalej zastanawialiśmy sie dokąd jechać, bo czarne chmury wisiały nad nami, ale niezrażeni prognozami pogody udaliśmy się przez wyspę Bolko /gdzie dołączył do nas spóźniony Jacuś/ w stronę Chmielowic, potem przez Komprachcice, Wawelno do Dąbrowy Niemodlińskiej.
W niedzielny poranek już po zmianie czasu na zimowy, na miejscu zbiórki o godz. 9 -tej mimo pochmurnej aury zjawiło się siedmiu wspaniałych: Krysia, Ewa, Jacek Cz. Tadeusz,Sławek, Herbert, Bruno. Był jeszcze Czesław P. ale tylko się przywitał, troche pogadał i pognał na swojej kolarce na góre św. Anny. A my jak już wcześniej ustaliliśmy wybraliśmy się do rezerwatu "Boże Oko" w Carnocinie, który o tej porze roku mieni się pięknymi jesiennymi kolorami i od wielu lat niezmiennie nas zachwyca.
Już październik jest za płotem, a temperatury lipcowe, więc postanowiliśmy pojechać trochę dalej korzystając z pięknej pogody. Na wycieczkę niedzielną przyjechali: Ewa, Krysia, Sławek, Janusz, Herbert, Tadeusz, Kazik. Herbercik stwierdził,że trzeba jechać pod wiatr by wracać z wiatrem/ a było różnie/, wiec udaliśmy się do Jemielnicy. Najpierw było średnio przyjemnie bo główną drogą na Strzelce Op. Dopiero za Nakłem skęciliśmy w lewo na Grabie, Izbicko, Suchodaniec, Rozmierkę i tam jechało się już spokojniej, tylko wiatr nami troche poniewierał.
Mimo pochmurnej aury na miejscu zbiórki o godz. 9 stawili się Herbert,Janusz, Ewa, Grażyna, Jacek, Tadeusz i jak zwykle zastanawialiśmy się dokąd jechać i czy z wiatrem czy pod wiatr. W końcu ustaliliśmy, że jedziemy w kierunku Mosznej przez Komprachcice, Szydłów, Tułowice, Sowin, czyli troszkę okrężną drogą. Pierwszy przystanek był jak zwykle na parkingu w Szydłowie, potem w Tułowicach przy pałacu zrobiliśmy sobie kilka pamiątkowych zdjęć i ruszyliśmy dalej.
13 września 2015 r. Na zbiórce stawili się Herbert, Helena, Ewa, Kazik, Bruno, Sławek i Grzesiu R. - ale tylko by sprawdzić listę obecności, potem się ulotnił. Po burzliwej naradzie, w którą stronę jechać- bo w okolicy kilka imprez dożynkowych- zdecydowliśmy, że jedziemy na powiatowe do Brynicy, bo po drodze chcieliśmy zahaczyć o Zagwiździe.
Uf, jak gorąco - to dokąd? Szlakiem wody, rzecz jasna, tym bardziej, że w składzie jest Ewa, pierwsza żaba w Klubie. Oprócz Niej przybyli: Marzena, Kaziu, Grzesiek, Sławek, Krysia, Herbert, Tadek, Bruno, no i ja na dokładkę. Ale ścisk! Kierunek Turawa. Przez las. Żeby w cieniu. Cień był i błotko i grząsko też. Pierwsze moczenie odbyło się w Średnim Jeziorze.
Czesiu, Tadek i Jacek wyruszyli o 9.30 do Kamienia, a ja z Jurkiem za nimi o 10.15. Padało, właściwie siąpiło, ale w ciągu dnia deszcz poszedł na wschód, a my mieliśmy całkiem przyzwoite warunki.
O festynie dowiedziałem się przypadkiem od Ewy, która zaproponowała wyprawę do Niwek. Ewa z Jackiem S. pojechali gdzieś koło 13 w trasę, ja ruszyłem z Elą koło 15:30. Spotkaliśmy się w rowerowym barze w Niwkach i trafiliśmy na Marka. Tymczasem na placu przy pomniku Halubczoka trwał festyn dla dzieci.
Odwiedza nas 4788 gości oraz 0 użytkowników.