Luty kolejny raz zaskoczył nas w tym roku, najpierw siarczystymi mrozami i niespotykanymi od lat wielu opadami śniegu, a następnie gwałtownym ociepleniem. W niedzielę słoneczko tak nam zaświeciło, że sporą grupę rajdersów z norek zimowych wygoniło - nawet tych od dawna nie widzianych. Niektórzy przyszli się tylko przywitać, inni pojechali kawałek, ale i tak w niezłym składzie ruszyliśmy przez rozkopane miasto w kierunku Kępy, potem przez Krzanowice i Czarnowąsy pojechaliśmy na Świerkle.
Po raz szósty, dzięki Heńkowi z TTH oraz Leszkowi i innym pomocnikom, we wiacie koło Jeżowego Stawu zapłonęło ognisko. Świętowaliśmy Boże Narodzenie śpiewem i smakołykami przygotowanymi przez Heńka ?
Początek nowego roku, zima straszy chłodem, ale nie wszystkich rajdersów. Zebrała nas się przepisowa liczba i myśleliśmy dokąd pojechać, a że dawno nie byliśmy w tych stronach, to padło na Rogów Opolski. Ruszyliśmy przez wyspę Bolko, Wójtową Wieś, Chmielowice i Domecko. Po drodze Kazimierz dopompował swój rowerek, ponieważ od jakiegoś czasu ma kłopot z tylnym kołem, a w hurtowniach części brak - chyba pandemia wymiotła je z półek.
Już nie pamiętam, które to ognisko w naszym klubie, ale tradycja to tradycja i żadna pandemia tego zmienić nie może. Było nas mniej niż zwykle, ale Nowy Rok powitać w gronie rowerowych przyjaciół wypada. Spotkaliśmy się dopiero o jedenastej, by się wszyscy wyspać zdążyli, podzieliliśmy się na dwie grupy zgodnie z zaleceniami by zgromadzeń nie urządzać. Kazimierz poprowadził grupę pierwszą, a ja czekałam jeszcze chwilę na spóźnialskich czyli Jacusia i Grażynkę, aż w końcu trochę zniecierpliwieni ruszyliśmy gdy zobaczyliśmy ich z daleka.
Ktoś, kiedyś napisał “Wichrowe wzgórza”, a ja odnoszę wrażenie, że ostatnimi czasy wciąż tylko wieje i wieje, nawet u nas na nizinach. A jak wiadomo, wtedy jazda rowerem w otwartym polu jest mało przyjemna, więc trzeba chować się po lasach. Nie inaczej było ostatniej niedzieli. Pomysły, co do trasy, były różne, ale w końcu zwyciężyła opcja – Turawa, bo do tych lasów mamy najbliżej, a i jezioro o każdej porze roku oglądać lubimy.
Niedzielny poranek powitał nas słoneczkiem, ale za ciepło to wcale nie było, wiał dość silny wiatr, który skłonił nas do jazdy po okolicznych lasach. Ale zanim tam wyruszyliśmy Sławomir zgłosił wniosek formalny by odwiedzić naszego nestora, czyli Pana Tadeusza, który rok temu hucznie obchodził swoje 80-te urodziny, a my razem z nim. Teraz niestety z powodu pandemii na niedzielne wycieczki nie jeździ i trochę się za nim stęskniliśmy, to pojechaliśmy pod jego dom, by się przywitać i o zdrówko zapytać.
Jest coraz zimniej, wyjeżdżamy o 10- tej, a dni są coraz krótsze tak jak i nasze niedzielne wycieczki. Co nie znaczy wcale, że są mniej ciekawe. Zawsze jest wesoło, bo jak wiadomo, nie ważne gdzie, ale, z kim się jedzie, a nasza ekipa, choć nieliczna to nadal jest zgrana i śliczna. Kazimierz zaproponował by się pokręcić w okolicy wielkich kominów elektrowni – matki, Januszkowej żywicielki, by za nią za bardzo nie tęsknił na zasłużonej emeryturze.
Nadeszło mikołajkowe ocieplenie, a my spodziewając się grudniowych mrozów nieopatrznie ustaliliśmy, że od grudnia jeździmy na dziesiątą. Większość była zadowolona, bo nie każdemu chce się zrywać skoro świt, ale byli tacy, którym rower się z piwnicy wyrywał i cierpieli bardzo. A najbardziej nasz prezes Kazimierz, który od rana wystroił się w czapkę mikołajkową, kupił worek cukierków i nie mógł się doczekać by je rozdawać.
W sobotę pojeździłam sobie z Helenką po lasach czarnymi i zielonymi szlakami, więc postanowiłam je pokazać innym rajdersom w niedzielę. Ruszyliśmy z placu Mickiewicza ul. Ozimską ścieżkami rowerowymi przez kolonię Gosławicką. Ścieżka nam się trochę urywała, bo jest częściowo w budowie, aleją Narciarzy dotarliśmy do lasu, potem drogą przy torach do Suchego Boru. Pierwsza przerwa śniadaniowa dla tych, co w domu nie zdążyli była przy madejowej kamionce.
Połowa listopada, słońce pięknie świeci, więc Grzesiu pojawił się na placu by wysłać naszą piąteczkę w las. Ale nie spodziewaliśmy się, jakie niespodzianki tam na nas czekają. Ale o tem … potem. Pojechaliśmy przez wyspę Bolko, Wójtową Wieś, w Chmielowicach skręciliśmy w prawo za Domem Dziecka i wylądowaliśmy w Żerkowicach na ścieżce rowerowej.
Odwiedza nas 309 gości oraz 0 użytkowników.