Wraz z upływem dnia słoneczko coraz fajniej świeciło, i (jak na grudzień) było super.
O 9,00 w sile 8 osób (Ela,Dwa Cześki,Kazik, Jacek, Janusz, Bruno i ja) wyjechaliśmy na tradycyjne już "przedsylwestrowe" ognisko tym razem nie na Brzezie tylko do Niwek Na miejscu dołączyli jeszcze Zbyszek, Marek, Mariola na rowerach i Ewa autem
Minęły Święta i bractwo było tak przeżarte, że pieczenie kiełbas jakoś nikogo nie ruszało. Za to postne ziemniory o te robiły furorę! Ognisko pięknie się paliło, pogadaliśmy, pośpiewaliśmy i rajdowo i kolędowo. Zabrakło nam tylko najnowocześniejszej kolędy "Hej Cole daj, cole daj!" Zdjęć pewnie na "garnku" nie będzie bo... Jacek zniknął... Drapiąc się w głowy doszliśmy do wniosku że ostatnie znaki życia dawał z okolic Turawy tydzień temu, w czasie tych największych mrozów.... Dzwonimy do Jacka. Wybieram numer i słyszę jakby gdzieś kilkanaście metrów od nas coś dzwoniło...
Czyżby Jacek leżał zamrożony w krzakach? I komórka by mu przez tydzień na mrozie nie padła? Na szczęście to ja pomyliłem numery Jacków i to drugiemu komórka w sakwie brzęczała.
Po namierzeniu właściwego kolegi usłyszeliśmy - "Napisałeś, że jestem twardziel a tu mnie choroba złożyła" No cóż, Jacku - "koń ma 4 nogi i też się potknie" albo inna mądrość ludowa - "gdzie drwa rąbią, tam wióry lecą" To że "padłeś w boju" nie zmienia faktu, że przynajmniej dla mnie, jesteś wzorem twardziela. Życzymy Ci zdrowia, i dziękujemy za piękne zimowe (i nie tylko zimowe) zdjęcia.
I Wszystkim Nam życząc zdrowia i pogody ducha.
Sławek
Uczmy się języków - ponieważ wkrótce "zrobimy krok w Nowy Rok" to teraz
będzie lekcja pierwsza
PAZDRAWLIAJEM WAS S NOWYM GODOM!