Wcześniej zasięgnęliśmy języka i ludzie informowali, że jej nieprzejezdność to wynik remontu, a właściwie budowy mostu na połączeniu wodnym jeziora Resko Przymorskie z morzem. Most ten znajduje tuż przed samym Dziwnowem i na czas remontu dla pieszych zbudowano tam kładkę by mogli przedostać się na drugą stronę, więc jeśli piesi mogą, to i rowerzyści z pewnością dadzą radę. Tak też było, chociaż z trudem, bo rowery mieliśmy dość mocno obładowane bagażem zabranym na tę wyprawę. Przejechaliśmy przez Dźwirzyno w zasadzie nie zatrzymując się, bo chcieliśmy dotrzeć do Kołobrzegu, jednego z większych miast na naszej trasie. Dojechaliśmy tam przed południem. Miasto powitało nas nieprzyjemnie pochmurnie – w przenośni i w rzeczywistości – nad miastem wisiały ponure chmury, które w końcu zrzuciły na nas swoją wilgoć, a zatłoczone turystami ulice były dla nas rowerzystów bardzo trudne do przejechania. Przyczyniły się do tego szczątkowa ilość dróg rowerowych i piesi podobni świętych krów poruszający się chodnikami i jezdniami, nie reagujący na dźwięk dzwonków.
Tradycyjnie zatrzymaliśmy się w porcie, oraz przy kołobrzeskiej latarni morskiej. Koledzy „pieczątkarze” oczywiście jak we wszystkich odwiedzanych po drodze i w tej zgłosili się po „sztempel”. Jak relacjonowali i tu pani „pieczątkara” okazała się bardzo nieprzyjazną i chmurną istotą. Po posileniu się racuchami ruszyliśmy w dalszą drogę i wtedy właśnie zlał nas deszcz. W przelotnym deszczu przez Ustronie Morskie dotarliśmy do Gąsek, gdzie przy latarni zatrzymaliśmy się na obiad.
Czas uciekał, a przed nami do Darłówka była jeszcze daleka i ciężka droga, więc już bez dłuższych postojów ruszyliśmy w drogę. Dotarliśmy tam przejeżdżając wzdłuż brzegu morskiego przez Mielno, Unieście do miejscowości Łazy by tam oddalając się od wybrzeża przejechać przez Osieki, Bukowo Morskie, Dąbki, Darłowo dojechać wreszcie około 19 do Darłówka.
Zastana tam sytuacja w dziedzinie noclegów wydawała się być beznadziejna, ale chyba urodziliśmy się pod szczęśliwą, bo jednak nocowaliśmy pod dachem w schronisku szkolnym.
Wieczorem udaliśmy się na zwiedzanie miasta, posiedzieliśmy z godzinkę na lodach, spragnieni wypili po piwku... I wróciliśmy na kwaterę. Wcześnie rano mieliśmy wyruszyć w dalszą drogę
Pokaż Bałtyk 2010 dzień 3 na większej mapie