Opole Poczdam Opole 201207

Spis treści

Rajdy rowerowe dobrego sąsiedztwa odbywają się od 20 lat dzięki współpracy LZS Gorzów Wlk., a BBAG w Poczdamie, którą to zapoczątkował wraz z grupą przyjaciół Bruno Schulz. Dlatego też po jego śmierci zostały nazwane jego imieniem. W tym roku kilka osób z klubu rowerowego Rajder w Opolu, postanowiło wziąć udział w jego 20-tej edycji, gdyż trasa prowadziła z Poczdamu do Opola. Stało się to możliwe dzięki finansowemu wsparciu Urzędu Miejskiego w Opolu, który przyjął nasz projekt do realizacji. Celem projektu była popularyzacja turystki rowerowej, zdrowego trybu życia i aktywnego wypoczynku. Duże znaczenie miało też nawiązanie kontaktów partnerskich miedzy klubami rowerowymi z Polski i Niemiec, integracja i umacnianie relacji interpersonalnych miedzy turystami rowerowymi z Polski i Niemiec.

Założenia projektu zostały w pełni zrealizowane, poznaliśmy wielu ciekawych ludzi i miejsc, miło i aktywnie spędziliśmy czas w międzynarodowym towarzystwie była między innymi Francuzka z Paryża , oraz Hiszpanka i Amerykanin,którzy od wielu lat w Niemczech mieszkają. W rajdzie ogółem wzięło udział 72 rowerzystów ( kilkoro z nich jechało tylko do granicy niemieckiej- potem wracali), z Gorzowa była obsługa techniczna rajdu -  komandor- Zdzisław,  5-u przewodników- Ula, Jacek, Rafał, Janek, Wiesiek, pielęgniarka- Maria, tłumacz- Tomek, 2-ch kierowców – Daniel, Ryszard. Z Opola jechała 5 –tka uczestników Helena M., Ewa T., Jacek Cz., Kazimierz P., Czesław R. Ze strony niemieckiej komandorem był Mirko, a uczestnicy pochodzili z wielu miast miedzy innymi z Poczdamu, Lipska, Frankfurtu n/O, Berlina i Cottbus. Bardzo wielu z nich było w dość zaawansowanym wieku, najstarszy liczył sobie 80 lat. Z podziwem patrzyliśmy jak dobrze radzą sobie  na trasie, gdzie w różnych warunkach pogodowych trzeba było przejechać od 100 km –do 70 dziennie. Rajd zaczynał się 14.07.2012 r. w Poczdamie, ale nasza opolska grupa musiała wyruszyć wcześniej by dotrzeć na czas. Mogliśmy też zwiedzić Poczdam dzięki zaproszeniu BBAG i działającemu w ramach tej organizacji Oddziałowi Przyjaciół Opola, a szczególnie Heidi Schultz. BBAG pokrył koszty naszego 2-dniowego tam pobytu (nocleg, wyżywienie, zwiedzanie).

Organizacja Rajdu była bardzo dobra, trasy dobrze opracowane, zarówno po stronie niemieckiej jak i polskiej, noclegi wygodne, a  posiłki bardzo smaczne, opieka pielęgniarska zapewniona, prowiant na drogę i przewóz bagaży, więc nam pozostawało tylko kręcić i podziwiać okolicę.

Polecam czytanie tej relacji w przeglądarce internet explorer. W mozilli firefox gubione są fragmenty tras na mapkach.

Przejechane przez nas trasy można pobrać w formatach kml i gpx

 


 

Wyruszyliśmy w czwórkę o 6 53 pociągiem z Opola do Wrocławia. Nie obyło się oczywiście bez niespodzianek - Czesiu największy spóźnialski – był na dworcu pierwszy, ale Jacek jak zwykle ostatni na 5 min. przed odjazdem pociągu. Naszą trasę zaczęliśmy od zwiedzania świeżo wyremontowanego dworca we Wrocławiu- naprawdę imponujący. Potem najwyższy punkt w tym mieście – Centrum handlowe Sky Tower i pomnik z zegarem nawiązujący do obrazu Salvadora Dali. Dalej ścieżkami rowerowymi, których wrocławianom możemy pozazdrościć, wydostaliśmy się przy pomocy Jackowego GPS-u z Wrocławia na trasę. Oczywiście zaliczyliśmy trochę bruku i błota, jedną zmyłkę – bo to norma jak Jacek  wraz ze swoim ustrojstwem prowadzi. Pierwszym ciekawym miejscem na trasie był Uraz, z ruinami zamku na planie trójkąta, który objechaliśmy dookoła, bo teren jest prywatny i z bliska podejść nie można. Następnie zobaczyliśmy pięknie odrestaurowany pałac w Brzegu Dolnym gdzie obecnie mieści się Urząd Miejski. Posiliwszy się  nieco, pojechaliśmy dalej do Lubiąża, gdzie zwiedzaliśmy ogromny kompleks klasztorny – opactwo cystersów. Budowla imponująca, ale do zwiedzania udostępnione są tylko 2 odrestaurowane  sale -  refektarz i książęca. Ich piękno wiele  mówi jak wyglądało  kiedyś to miejsce. Za długo plątać się tam nie mogliśmy, bo odbywał się w tym czasie Letni Festiwal Kultury i wszędzie było dużo młodzieży z całego świata, malującej, muzykującej i nie tylko. Przy wyjeździe z Lubiąża trochę pomyliliśmy kierunki i nadrobiliśmy parę kilometrów w drodze do Prochowic, gdzie obejrzeliśmy remontowany zamek. Mieliśmy dużo szczęścia bo trafiliśmy na przemiłego właściciela zamku, który gościł tam grupę dzieci zza wschodniej granicy, więc ugościł i nas- nakarmił, napoił/ a byliśmy już mocno głodni/ i po zrobieniu kliku pamiątkowych zdjęć z panią Burmistrz, przekazał nas w  ręce pana Janka - miejscowego pasjonata, który oprowadził nas po zamku i sąsiadującym z nim remontowanym ewangelickim kościele, pokazując i opowiadając miejscowe ciekawostki/ jak to już 100 lat temu chłopcy swoje nazwiska na kościelnym chórze wydrapywali – i dziadek i ojciec, a potem syn podtrzymywał tradycje rodziny Grundke/. Zrobiło się już trochę późno, a my wciąż w trasie bez obiadu, znaleźliśmy w końcu przydrożna chińską restaurację gdzie posiliwszy się nieco pognaliśmy dalej do Kłopotowa, na pierwszy nocleg w gospodarstwie agroturystycznym w dużym wspólnym pokoju, noc umilał nam Czesiu chrapaniem, a Jacek kaszlem. Zrobiliśmy w tym dniu ok. 111 km.

 

Drukuj

 

1 dzień (10) [800x600].jpg
1 dzień (10) [800x600].jpg 1 dzień (10) [800x600].jpg
1 dzień (2) [800x600].jpg
1 dzień (2) [800x600].jpg 1 dzień (2) [800x600].jpg
1 dzień (3) [800x600].jpg
1 dzień (3) [800x600].jpg 1 dzień (3) [800x600].jpg
1 dzień (4) [800x600].jpg
1 dzień (4) [800x600].jpg 1 dzień (4) [800x600].jpg
1 dzień (5) [800x600].jpg
1 dzień (5) [800x600].jpg 1 dzień (5) [800x600].jpg
1 dzień (6) [800x600].jpg
1 dzień (6) [800x600].jpg 1 dzień (6) [800x600].jpg
1 dzień (7) [800x600].jpg
1 dzień (7) [800x600].jpg 1 dzień (7) [800x600].jpg
1 dzień (8) [800x600].jpg
1 dzień (8) [800x600].jpg 1 dzień (8) [800x600].jpg
1 dzień (9) [800x600].jpg
1 dzień (9) [800x600].jpg 1 dzień (9) [800x600].jpg
1 dzień [800x600].jpg
1 dzień [800x600].jpg 1 dzień [800x600].jpg


 

 

Pobudka o 6 , szybkie śniadanie, pakowanie i wyjazd na trasę do Rudnej, gdzie na mapie widzieliśmy piękne jezioro/bo jak wiadomo lubimy się pluskać/, ale jak się okazało to składowisko ścieków i odpadów z pobliskich kopalni miedzi. Długo szukaliśmy miejsca by podjechać i z bliska je zobaczyć, gdyż otacza je wysoki wał, piaski, żwiry i pracujące maszyny. Zostawiliśmy rowery w krzakach i pół godziny wspinaliśmy się by zobaczyć wodę z daleka, a z bliska pustynny krajobraz i wiele rur odprowadzających ścieki. Przy wyjeździe Helena złapała gumę i panowie mieli pierwszy sprawdzian swoich umiejętności – zdali na 5-tkę. Pojechaliśmy bocznymi drogami  do Grodowca, tam obejrzeliśmy sanktuarium maryjne ( tu ciekawostka: płaskorzeźby przedstawiające zmarłe kobiety mają zakneblowane usta, ciekawe dlaczego Śmiech ) i pojechaliśmy do Głogowa na zamek. Objechaliśmy go w koło, niestety nie było czasu na zwiedzanie, potem na rynek bo szukaliśmy mapy, z czym mieliśmy duży problem- znaleźliśmy dopiero na CPN-ie wyjeżdżając z miasta. Wkrótce dotarliśmy do Bytomia Odrzańskiego, gdzie obejrzeliśmy piękne kamieniczki w rynku, zjedliśmy obiad, zrobiliśmy parę zdjęć ze stojącą tam figurą kota w butach, pojechaliśmy do portu i na molo. I tu Jacuś znów się uparł by prowadzić jakąś nadodrzańską  ścieżka rowerową, ale na szczęście przypadkowo spotkana kobieta powiedziała nam, że to piaszczysta trasa ( co prawda różniła się w zeznaniach z pewnym miłym panem, który jednak po kilku piwach wydawał sie mniej wiarygodny ) i pojechaliśmy dalej Przez Kożuchów do Zatonia, gdzie trafiliśmy na ruiny pałacu i starego kościoła i pojechaliśmy dalej w kierunku Zielonej Góry. Przed samym miastem spotkaliśmy miłego rowerzystę, który zaprosił nas do siebie, pokazał jak dalej jechać, nawet proponował nocleg, ale my mieliśmy już zarezerwowany w Bursie, gdzie wkrótce dotarliśmy. Dostaliśmy dwa pokoje, więc chrapiący i kaszlący spali razem, a ja z Helenka, a rowery też zmieściły się z nami. W tym dniu zrobiliśmy ok.122 km.

 

Drukuj

 

2 dzień (10) [800x600].jpg
2 dzień (10) [800x600].jpg 2 dzień (10) [800x600].jpg
2 dzień (11) [800x600].jpg
2 dzień (11) [800x600].jpg 2 dzień (11) [800x600].jpg
2 dzień (12) [800x600].jpg
2 dzień (12) [800x600].jpg 2 dzień (12) [800x600].jpg
2 dzień (13) [800x600].jpg
2 dzień (13) [800x600].jpg 2 dzień (13) [800x600].jpg
2 dzień (14) [800x600].jpg
2 dzień (14) [800x600].jpg 2 dzień (14) [800x600].jpg
2 dzień (2) [800x600].jpg
2 dzień (2) [800x600].jpg 2 dzień (2) [800x600].jpg
2 dzień (3) [800x600].jpg
2 dzień (3) [800x600].jpg 2 dzień (3) [800x600].jpg
2 dzień (4) [800x600].jpg
2 dzień (4) [800x600].jpg 2 dzień (4) [800x600].jpg
2 dzień (5) [800x600].jpg
2 dzień (5) [800x600].jpg 2 dzień (5) [800x600].jpg
2 dzień (6) [800x600].jpg
2 dzień (6) [800x600].jpg 2 dzień (6) [800x600].jpg
2 dzień (7) [800x600].jpg
2 dzień (7) [800x600].jpg 2 dzień (7) [800x600].jpg
2 dzień (8) [800x600].jpg
2 dzień (8) [800x600].jpg 2 dzień (8) [800x600].jpg
2 dzień (9) [800x600].jpg
2 dzień (9) [800x600].jpg 2 dzień (9) [800x600].jpg
2 dzień [800x600].jpg
2 dzień [800x600].jpg 2 dzień [800x600].jpg


 

 

Z Zielonej Góry Jacusiowy GPS- wyprowadził nas okrężnymi drogami na Łęczyce, potem Pomorsko. Tam promem przeprawiliśmy się przez Odrę, potem przez Brody pojechaliśmy dalej, skrótem przez bruk i piachy na Grabin. Po drodze Helenka zagadała się z Cześkiem i zjechała na pobocze, próbowała wrócić na asfalt, ale ciężkie sakwy przeważyły iiii się wywróciła dość boleśnie/siniak pięknie się rozlewał zmieniając kolory podczas całej wyprawy/. Gdy pozbieraliśmy poobijaną  koleżankę, naprawiliśmy hamulce, pojechaliśmy dalej, a że było gorąco szukaliśmy jeziorka by się wreszcie wykapać. Ale to nie był koniec przykrych niespodzianek w tym dniu. Kilometr przed jeziorkiem w miejscowości Struga Czesiek złapał gumę. Jakoś doturlał się nad jezioro, gdzie panowie naprawiali koło, a ja wskoczyłam do wody. I tu kolejna niespodzianka- w zapasowej dętce Czesiowej było 7 dziur- cały Czesio. Jacek pożyczył mu swoją dętkę, ale to nie na wiele się zdało, bo opona też była do wymiany. Czesiek poszedł dalej piechotą prowadząc rower, a my dalej rowerami do Krosna Odrzańskiego, bo to było najbliższe miasto. Jacek trochę szybciej, by kupić dętkę i oponę dla Cześka. My zostałyśmy w mieście, Jacek wracał i po naprawieniu Cześkowego roweru spotkaliśmy się na zamku. Nie było już czasu na szukanie okrężnych dróg więc ruchliwą krajówką ruszyliśmy na Słubice.  Przy wyjeździe z miasta zjedliśmy świeże pstrągi w barze prowadzonym przez byłego kolarza W. Miodowicza, którego liczne zdjęcia i dyplomy mogliśmy podziwiać na ścianie. Droga była paskudna, ruchliwa, pod górkę i pod wiatr, a przed Słubicami Jacusiowe Endo mondo chciało nas poprowadzić przez Frankfurt do miasta, każąc zawracać przez barierki. Na szczęście ja mam do tego ustrojstwa ograniczone zaufanie i pojechaliśmy dalej prosto trafiając po drodze na piękną ścieżkę rowerową i wałem pojechaliśmy na nocleg do zajazdu Oaza. W tym dniu zrobiliśmy ok.120 km, a Jacek 130.

 

Drukuj

 

3 dzień (2) [800x600].jpg
3 dzień (2) [800x600].jpg 3 dzień (2) [800x600].jpg
3 dzień (3) [800x600].jpg
3 dzień (3) [800x600].jpg 3 dzień (3) [800x600].jpg
3 dzień (4) [800x600].jpg
3 dzień (4) [800x600].jpg 3 dzień (4) [800x600].jpg
3 dzień [800x600].jpg
3 dzień [800x600].jpg 3 dzień [800x600].jpg


 

 

Pobudka o 430  bo pociąg był o 633 , szybkie śniadanie i wyjazd bo na moście czekał już  Kazik,/z wielką radością go powitałam, by pomógł mi przejąć rolę poganiacza dla naszych spóźnialskich luzaków Jacka i Cześka/który nocnym pociągiem przyjechał do Rzepina, a potem rowerkiem 24 km do Słubic. Razem już pognaliśmy na Frankfurcki dworzec. I tu kolejny pech, przy podjeździe na stromą górę zerwałam łańcuch i kłusem dobiegłam na dworzec. Mieliśmy trochę czasu wiec panowie zaczęli naprawiać łańcuch, ale nie zdążyli bo podjechał pociąg i dopiero w nim skończyli. Na dworcu kolejna przykra niespodzianka - naprawa torów, wiec po drodze do Berlina 2 przesiadki w Erkner i Osternkreutz, co wcale nie jest proste bo wiadomo jak to na dworcach- wszędzie schody, a rowery z sakwami nie są lekkie. Ale mieliśmy szczęście bo spotkaliśmy bardzo miłą polkę, która jechała do pracy w Berlinie i pilotowała nas cała drogę. Wysiedliśmy na stacji Berlin – Charlottenburg  i pojechaliśmy obejrzeć zamek i park, ale tylko objechaliśmy dookoła bo był jeszcze zamknięty, a czas nas jak zwykle gonił, bo na 12 byliśmy umówieni z przewodniczką w Poczdamie. Więc pojechaliśmy dalej i przy pomocy Jackowego GPS-a pięknymi drogami rowerowymi (znów zazdrościliśmy – tym razem Niemcom ) dotarliśmy do Poczdamu. Trzeba powiedzieć, że Niemcy mają dobrze opracowany internetowy system ścieżek rowerowych ( przynajmniej w Berlinie ). Po określeniu punktu początkowego i końcowego system wytycza trasę gpx, którą można wgrać do smartphona ( np. do aplikacji osmand ). W Poczdamie dzięki uprzejmości BBAG mieliśmy załatwiony  piękny hotel „Lili Marlen”, przewodników, obiad i zwiedzanie miasta, a wieczorem na kolacje zaprosiła nas Heidi Schultz. Ale niestety pogoda się popsuła, musieliśmy zawrócić i dopiero jak przestało padać, sami z pomocą mapy, autobusem wybraliśmy się na zwiedzanie miasta. Obejrzeliśmy kościół ewangelicki św. Mikołaja, odbudowywany zamek, ratusz, dzielnicę holenderską, rosyjską, nową bramę. Poczdam jest bardzo zabytkowym miastem. Trochę pokręciliśmy się autobusami i tramwajami tam i z powrotem bo Cześka bolała noga i musieliśmy go trochę oszczędzać. A odległości są tam spore, bilet był całodzienny więc mogliśmy sobie na to pozwolić. Gdy wróciliśmy do hotelu wybraliśmy się w trójkę na poszukiwanie sklepu i tu znowu miła niespodzianka. Zapytany o drogę  chłopak pobiegł po auto i zawiózł nas do marketu za miastem, poczekał, aż zrobimy zakupy i odwiózł na miejsce, podtrzymując naszą wiarę w dobrych ludzi i polsko – niemiecką przyjaźń. W tym dniu zrobiliśmy ok. 40 km rowerem i kilkanaście autobusem i pieszo.

 

Drukuj

 

4 dzień (10) [800x600].jpg
4 dzień (10) [800x600].jpg 4 dzień (10) [800x600].jpg
4 dzień (2) [800x600].jpg
4 dzień (2) [800x600].jpg 4 dzień (2) [800x600].jpg
4 dzień (3) [800x600].jpg
4 dzień (3) [800x600].jpg 4 dzień (3) [800x600].jpg
4 dzień (4) [800x600].jpg
4 dzień (4) [800x600].jpg 4 dzień (4) [800x600].jpg
4 dzień (5) [800x600].jpg
4 dzień (5) [800x600].jpg 4 dzień (5) [800x600].jpg
4 dzień (6) [800x600].jpg
4 dzień (6) [800x600].jpg 4 dzień (6) [800x600].jpg
4 dzień (7) [800x600].jpg
4 dzień (7) [800x600].jpg 4 dzień (7) [800x600].jpg
4 dzień (8) [800x600].jpg
4 dzień (8) [800x600].jpg 4 dzień (8) [800x600].jpg
4 dzień (9) [800x600].jpg
4 dzień (9) [800x600].jpg 4 dzień (9) [800x600].jpg


 

 

Pobudka o 630 pyszne śniadanie w filmowej jadalni naszego hotelu i poszliśmy na zwiedzanie filmowego studia- bo Poczdam to miasto filmowców. Obejrzeliśmy makietę ogromnego wulkanu, zrobiliśmy sobie kilka zdjęć z lwem i szybkim marszem dalej do siedziby BBAG, gdzie byliśmy umówieni z szefem biura Kilianem Kinderbergerem na zwiedzanie miasta. Oprowadził nas po starym mieście opowiadając ciekawostki historyczne o oglądanych obiektach, a Jacek szlifował j. angielski jako tłumacz. Na koniec pojechaliśmy do zamku Cecilienhof zobaczyć miejsce podpisania traktatu Poczdamskiego. O godz. 13 wraz z polsko- niemiecka grupą uczestników rajdu pojechaliśmy złożyć kwiaty na grobie Bruno Schulza, była tam też jego żona i przyjaciele. Po obiedzie odbyła się rowerowa inauguracja rajdu i wspólnie wyruszyliśmy na zwiedzanie starego miasta- my już po raz trzeci. Po drodze Jacek złapał gumę i była szybka wymiana koła, a w parku Sanssouci złapał nas ulewny deszcz i musieliśmy schować się pod drzewami by przeczekać. Niektórzy próbowali w chińskiej  herbaciarni, ale przegonił ich ochroniarz/ tam nie ma zmiłuj, że pada/. Gdy przestało padać kontynuowaliśmy oglądanie przepięknych obiektów na terenie parku m.in. Pałac Nowy, Główny, tarasy winogronowe, fontannę, młyn, ogrody botaniczne. Na dokładne zwiedzanie dnia by nam brakło, a my na 18 mieliśmy zaplanowane spotkanie z uczestnikami rajdu, przedstawicielami miasta i BBAG. Po wysłuchaniu kilku przemówień, głos zabrał przedstawiciel miasta, który zajmował się ruchem rowerowym i dostosowaniem go do ogólnej komunikacji miejskiej. Z podziwem i żalem patrzyliśmy jak rozwiązana jest tam sieć ścieżek rowerowych, jak wysokie ponosi się nakłady finansowe, jakie są projekty rozwoju tej sieci na przyszłość i jak ważny jest to punkt w życiu tego miasta, gdzie przez jeden most, jak obliczono  dziennie przejeżdża 13000 rowerzystów. Na zakończenie głos zabrał Gustaw Adolf Schur, utytułowany kolarz, legenda Wyścigów Pokoju. My wręczyliśmy prezenty otrzymane z Opolskiego Urzędu Miasta dla naszych przyjaciół w Poczdamie. Po tych oficjalnych spotkaniach zaproszono nas na grilla, gdzie mogliśmy już mniej oficjalnie zapoznać się z innymi uczestnikami rajdu.

 

5 dzień (10) [800x600].jpg
5 dzień (10) [800x600].jpg 5 dzień (10) [800x600].jpg
5 dzień (11) [800x600].jpg
5 dzień (11) [800x600].jpg 5 dzień (11) [800x600].jpg
5 dzień (12) [800x600].jpg
5 dzień (12) [800x600].jpg 5 dzień (12) [800x600].jpg
5 dzień (13) [800x600].jpg
5 dzień (13) [800x600].jpg 5 dzień (13) [800x600].jpg
5 dzień (14) [800x600].jpg
5 dzień (14) [800x600].jpg 5 dzień (14) [800x600].jpg
5 dzień (15) [800x600].jpg
5 dzień (15) [800x600].jpg 5 dzień (15) [800x600].jpg
5 dzień (16) [800x600].jpg
5 dzień (16) [800x600].jpg 5 dzień (16) [800x600].jpg
5 dzień (17) [800x600].jpg
5 dzień (17) [800x600].jpg 5 dzień (17) [800x600].jpg
5 dzień (18) [800x600].jpg
5 dzień (18) [800x600].jpg 5 dzień (18) [800x600].jpg
5 dzień (19) [800x600].jpg
5 dzień (19) [800x600].jpg 5 dzień (19) [800x600].jpg
5 dzień (2) [800x600].jpg
5 dzień (2) [800x600].jpg 5 dzień (2) [800x600].jpg
5 dzień (20) [800x600].jpg
5 dzień (20) [800x600].jpg 5 dzień (20) [800x600].jpg
5 dzień (21) [800x600].jpg
5 dzień (21) [800x600].jpg 5 dzień (21) [800x600].jpg
5 dzień (22) [800x600].jpg
5 dzień (22) [800x600].jpg 5 dzień (22) [800x600].jpg
5 dzień (23) [800x600].jpg
5 dzień (23) [800x600].jpg 5 dzień (23) [800x600].jpg
5 dzień (24) [800x600].jpg
5 dzień (24) [800x600].jpg 5 dzień (24) [800x600].jpg
5 dzień (25) [800x600].jpg
5 dzień (25) [800x600].jpg 5 dzień (25) [800x600].jpg
5 dzień (26) [800x600].jpg
5 dzień (26) [800x600].jpg 5 dzień (26) [800x600].jpg
5 dzień (27) [800x600].jpg
5 dzień (27) [800x600].jpg 5 dzień (27) [800x600].jpg
5 dzień (28) [800x600].jpg
5 dzień (28) [800x600].jpg 5 dzień (28) [800x600].jpg
5 dzień (3) [800x600].jpg
5 dzień (3) [800x600].jpg 5 dzień (3) [800x600].jpg
5 dzień (4) [800x600].jpg
5 dzień (4) [800x600].jpg 5 dzień (4) [800x600].jpg
5 dzień (5) [800x600].jpg
5 dzień (5) [800x600].jpg 5 dzień (5) [800x600].jpg
5 dzień (6) [800x600].jpg
5 dzień (6) [800x600].jpg 5 dzień (6) [800x600].jpg
5 dzień (7) [800x600].jpg
5 dzień (7) [800x600].jpg 5 dzień (7) [800x600].jpg
5 dzień (8) [800x600].jpg
5 dzień (8) [800x600].jpg 5 dzień (8) [800x600].jpg
5 dzień (9) [800x600].jpg
5 dzień (9) [800x600].jpg 5 dzień (9) [800x600].jpg
5 dzień [800x600].jpg
5 dzień [800x600].jpg 5 dzień [800x600].jpg


 

 

Deszcz padał od rana, szybkie, pyszne śniadanko w naszym hotelu, potem zbiórka pod BBAG, bagaże na samochód, a my w pelerynkach pod kościół Piotra i Pawła na spotkanie z Burmistrzem, który nas powitał, zrobiliśmy sobie kilka pamiątkowych zdjęć, życzył słońca na drogę, wskoczył na rower i w asyście policji i ulewnym deszczu wyprowadził nas za rogatki miasta. Lało okropnie, przemokliśmy na wylot, ale cóż to niezrażeni jechaliśmy dalej, w strugach deszczu podziwiając okolicę. Za Poczdamem dokonał się ostateczny podział na grupy, my jechaliśmy w trzeciej, którą prowadził Bernt Sawitzki. Grup było 5, dwie pierwsze to sprinterzy na kolarkach, nasza środkowa – o średnim tempie i 2 ostatnie jadące wolniej.Nasz przewodnik był świetny, doskonale znał okolicę, prowadził bez żadnych pomyłek, równym tempem dostosowując je do możliwości grupy i zmian w pogodzie, które też potrafił przewidywać.W miejscowości Grossberen, obejrzeliśmy ośrodek nart wodnych, piramidę z czasów napoleońskich, wieżę widokową- gdzie tylko Jacuś się wdrapał/reszta się suszyła/ i konsumowała prowiant, który dostarczyli nam organizatorzy rajdu. Po II śniadaniu trochę się wypogodziło i pojechaliśmy dalej zwiedzając po drodze zamki w Didersdorf i Konigs Wusterhaus. Wkrótce trafiliśmy w rejon pięknych jezior i po krótkiej przerwie musieliśmy się znów szybko ewakuować bo znów zaczęło grzmieć i kropić.  Tak dotarliśmy na ośrodek kempingowy nad jeziorem Frauensee, gdzie w domkach mieliśmy zapewniony nocleg. Domki pamiętały czasy peerelu, a toalety i łazienki były na środku pola, więc trochę trzeba było się nachodzić. Po podróży wskoczyliśmy do jeziorka, szybka kąpiel, kolacja, spotkanie przed domkiem szefostwa, a potem ognisko integracyjne, piwo, tańce i śpiew w kilku językach, co tam kto potrafił. Okazało się, że wspólnym językiem do śpiewów jest rosyjski i już wkrótce rozległo się Oczi czornyje i bud wsiegda budiel slonce. Niemcom bardzo podobały się nasze polskie piosenki,a Jacek z Cześkiem po kilku piwach całkiem dobrze radzili sobie z niemieckimi. Potem piwo zaszumiało lekko w głowie tak, że mieliśmy ( Jacek i Czesiek :) ) problemy z dotarciem do własnego  domku  – wszystkie były takie same. W sumie zrobiliśmy ok. 70 km.

 

Drukuj


6 dzień (10) [800x600].jpg
6 dzień (10) [800x600].jpg 6 dzień (10) [800x600].jpg
6 dzień (11) [800x600].jpg
6 dzień (11) [800x600].jpg 6 dzień (11) [800x600].jpg
6 dzień (12) [800x600].jpg
6 dzień (12) [800x600].jpg 6 dzień (12) [800x600].jpg
6 dzień (13) [800x600].jpg
6 dzień (13) [800x600].jpg 6 dzień (13) [800x600].jpg
6 dzień (14) [800x600].jpg
6 dzień (14) [800x600].jpg 6 dzień (14) [800x600].jpg
6 dzień (15) [800x600].jpg
6 dzień (15) [800x600].jpg 6 dzień (15) [800x600].jpg
6 dzień (16) [800x600].jpg
6 dzień (16) [800x600].jpg 6 dzień (16) [800x600].jpg
6 dzień (2) [800x600].jpg
6 dzień (2) [800x600].jpg 6 dzień (2) [800x600].jpg
6 dzień (3) [800x600].jpg
6 dzień (3) [800x600].jpg 6 dzień (3) [800x600].jpg
6 dzień (4) [800x600].jpg
6 dzień (4) [800x600].jpg 6 dzień (4) [800x600].jpg
6 dzień (5) [800x600].jpg
6 dzień (5) [800x600].jpg 6 dzień (5) [800x600].jpg
6 dzień (6) [800x600].jpg
6 dzień (6) [800x600].jpg 6 dzień (6) [800x600].jpg
6 dzień (7) [800x600].jpg
6 dzień (7) [800x600].jpg 6 dzień (7) [800x600].jpg
6 dzień (8) [800x600].jpg
6 dzień (8) [800x600].jpg 6 dzień (8) [800x600].jpg
6 dzień (9) [800x600].jpg
6 dzień (9) [800x600].jpg 6 dzień (9) [800x600].jpg
6 dzień [800x600].jpg
6 dzień [800x600].jpg 6 dzień [800x600].jpg
DSCN0937.JPG
DSCN0937.JPG DSCN0937.JPG
DSCN0946.JPG
DSCN0946.JPG DSCN0946.JPG
DSCN0954.JPG
DSCN0954.JPG DSCN0954.JPG


 

 

Śniadanie o 8, wyjazd o 9, pięknymi ścieżkami rowerowymi trasa wiodła miedzy jeziorami, a Bernt pewnie prowadził nas w kierunku polskiej granicy. Pierwszy postój był w stylowej restauracji nad jeziorkiem, kawka, kilka zdjęć i dalej w drogę do Beeskov. W tym starym zabytkowym miasteczku mieliśmy godzinę czasu wiec pooglądaliśmy miejscowe ciekawostki – kościół, kamieniczki w rynku, mury miejskie, na koniec lody i dalej. Po drodze ja z Jackiem zaliczyliśmy kąpiel w jeziorku, reszta nam się tylko przyglądała bo pogoda i temperatura wody ich nie zachęcała tak jak nas nie zrażała. Po 16 dojechaliśmy do  ośrodka MOSiR-u w Słubicach, gdzie mieliśmy ładne 2,3- osobowe pokoje. Dla mnie i Jacka najważniejsze było, że jest basen i mimo, że woda była lodowata przed kolacją zaliczyliśmy powtórną kąpiel. Po kolacji nasza 5-tka wybrała się rowerkami na zwiedzanie Frankfurtu, gdzie akurat odbywał się miejski festyn. Załapaliśmy się na końcówkę koncertu, obejrzeliśmy stragany z dobrem wszelakim i pojechaliśmy dalej oglądać miasto. Zabytków tam sporo – widzieliśmy ratusz, kościół maryjny, pocztę, Uniwersytet europejski, fontannę z śmiesznymi pomnikami i ogromny pomnik z gwiazdą poświęcony żołnierzom radzieckim. Obfotografowaliśmy co się dało i bulwarem nadodrzańskim przez most przyjaźni wróciliśmy do Słubic. Zrobiliśmy w tym dniu ok.90 km + 10 po Frankfurcie.

 

Drukuj

 

7 dzień (10) [800x600].jpg
7 dzień (10) [800x600].jpg 7 dzień (10) [800x600].jpg
7 dzień (11) [800x600].jpg
7 dzień (11) [800x600].jpg 7 dzień (11) [800x600].jpg
7 dzień (12) [800x600].jpg
7 dzień (12) [800x600].jpg 7 dzień (12) [800x600].jpg
7 dzień (13) [800x600].jpg
7 dzień (13) [800x600].jpg 7 dzień (13) [800x600].jpg
7 dzień (14) [800x600].jpg
7 dzień (14) [800x600].jpg 7 dzień (14) [800x600].jpg
7 dzień (15) [800x600].jpg
7 dzień (15) [800x600].jpg 7 dzień (15) [800x600].jpg
7 dzień (16) [800x600].jpg
7 dzień (16) [800x600].jpg 7 dzień (16) [800x600].jpg
7 dzień (17) [800x600].jpg
7 dzień (17) [800x600].jpg 7 dzień (17) [800x600].jpg
7 dzień (18) [800x600].jpg
7 dzień (18) [800x600].jpg 7 dzień (18) [800x600].jpg
7 dzień (19) [800x600].jpg
7 dzień (19) [800x600].jpg 7 dzień (19) [800x600].jpg
7 dzień (2) [800x600].jpg
7 dzień (2) [800x600].jpg 7 dzień (2) [800x600].jpg
7 dzień (20) [800x600].jpg
7 dzień (20) [800x600].jpg 7 dzień (20) [800x600].jpg
7 dzień (3) [800x600].jpg
7 dzień (3) [800x600].jpg 7 dzień (3) [800x600].jpg
7 dzień (4) [800x600].jpg
7 dzień (4) [800x600].jpg 7 dzień (4) [800x600].jpg
7 dzień (5) [800x600].jpg
7 dzień (5) [800x600].jpg 7 dzień (5) [800x600].jpg
7 dzień (6) [800x600].jpg
7 dzień (6) [800x600].jpg 7 dzień (6) [800x600].jpg
7 dzień (7) [800x600].jpg
7 dzień (7) [800x600].jpg 7 dzień (7) [800x600].jpg
7 dzień (8) [800x600].jpg
7 dzień (8) [800x600].jpg 7 dzień (8) [800x600].jpg
7 dzień (9) [800x600].jpg
7 dzień (9) [800x600].jpg 7 dzień (9) [800x600].jpg
7 dzień [800x600].jpg
7 dzień [800x600].jpg 7 dzień [800x600].jpg
P7140388.JPG
P7140388.JPG P7140388.JPG
P7140395.JPG
P7140395.JPG P7140395.JPG


 

 

Jak zwykle wyjazd o  9, w Słubicach nastąpił  nowy podział na grupy, bo przejęli nas polscy przewodnicy. My znów jedziemy w 3, ale prowadzi nas Ula. Bocznymi drogami po piachach i bruku wydostaliśmy się ze Słubic/co przeraziło Niemców/ bo chcieliśmy trochę ominąć główna drogę. Ale i tak wypadliśmy na nią przed Cybinką i w asyście tirów i innych hałaśliwców drogowych dotarliśmy do Krosna Odrzańskiego. Tu tradycyjna godzinna kafeepauza, zakupy, wymiana waluty i już bocznymi drogami jedziemy dalej w kierunku Zielonej Góry. W Krośnie jeden z Niemców miał paskudną wywrotkę, nabił sobie ogromnego guza, stracił na chwile przytomność i karetka odwiozła  go do szpitala/ spędził tam 2 dni, potem organizatorzy odwieźli go do Berlina, obecnie czuje się już dobrze/. To nie był koniec defektów tego dnia, komuś rozsypały się przerzutki, innemu hamulce, więc dalej jechali samochodem, a rowery na pace. W  miejscowości Brody przeprawiliśmy się promem na druga stronę Odry i już bez  przeszkód dotarliśmy do Zielonej. Obejrzeliśmy kościół MB Częstochowskiej, pomnik Bachusa, przeszliśmy się miejskim deptakiem podziwiając kamieniczki i pojechaliśmy na miejsce noclegu - szkolnej Bursy. My już znaliśmy tą okolicę bo spaliśmy tam już w drodze do Poczdamu, więc zabraliśmy grupę Niemców na zakupy do marketu. Wcześniej byliśmy tam rowerami i wydawało się, że to blisko, ale na piechotę to całkiem inne odległości iii trochę nasi przyjaciele na nas narzekali. Tam dokonaliśmy poważnego zakupu- 2 talii kart i zapoczątkowaliśmy wieczorne rozgrywki w remibrydża. W dzisiejszej partii  ścigałam się z Kaziem o przegraną – ostatecznie wygrał /przegrał/ Kazimierz o całe 10 p. W tym dniu zrobiliśmy ok.107 km.

Drukuj

 

8 dzień (2) [800x600].jpg
8 dzień (2) [800x600].jpg 8 dzień (2) [800x600].jpg
8 dzień (3) [800x600].jpg
8 dzień (3) [800x600].jpg 8 dzień (3) [800x600].jpg
8 dzień (4) [800x600].jpg
8 dzień (4) [800x600].jpg 8 dzień (4) [800x600].jpg
8 dzień [800x600].jpg
8 dzień [800x600].jpg 8 dzień [800x600].jpg


 

 

W nocy Czesiek źle się poczuł, bardzo się pocił, miał dreszcze, był osłabiony, więc rower poszedł na pakę, a właściciel do samochodu i dalej podróżował z komandorem/po drodze dosiadł się jeszcze Heinz, który też miał jakieś problemy zdrowotno-kondycyjne.
A my dalej na rowerach, tym razem przy wyjeździe z miasta trochę się pobłąkaliśmy, ale wyszliśmy na prostą. Po drodze obejrzeliśmy zamek w miejscowości Zabór, potem drugi ale zniszczony w Bojadłach. Z wiatrem dobrze się jechało wiec szybko dotarliśmy do Sławy. Tu 1,5 h przerwa, więc z Jacusiem tradycyjnie pojechaliśmy się wykapać. Wiało paskudnie, fale jak na morzu, więc można było pływać tylko z wiatrem. I z tym sobie poradziliśmy, schodziliśmy z jednej strony pomostu, płynęliśmy na drugi koniec, wyjście, szybki bieg, bo zimno i znów do wody, tak w kółko kilka razy/ przez to bieganie po deskach obiłam sobie piętę i boli mnie do dziś/. Ale za to  byliśmy dobrze pilnowani przez 2 ratowników, którzy stwierdzili, że dziś jesteśmy pierwszymi amatorami kąpieli. Na miejsce noclegu we Wschowej, dotarliśmy bardzo szybko więc mieliśmy dużo czasu na zwiedzanie. Kazik z Helenką chcieli odpocząć, zrobić pranie, Czesiu leżał i dochodził do siebie, a my z Jackiem poszliśmy w miasto. To małe ale bardzo historyczne miejsce, 4 królów tam bywało, Kazimierz Wlk. brał tam ślub z Jadwiga Żagańską. Obejrzeliśmy zamek, mury miejskie, kamieniczki, starą studnię, ratusz, zrobiliśmy małe zakupy i wróciliśmy do schroniska. Po kolacji zabraliśmy Kazia i Helenę na zwiedzanie. Obejrzeliśmy zabytkowy zespół klasztorny z pięknym barokowym kościołem i cudownym krzyżem w bocznej kaplicy. Bardzo chcieliśmy zwiedzić lapidarium/ jedno z 3  takich w Europie/ ale niestety było już zamknięte i tylko obeszliśmy je w koło robiąc zdjęcia i kukając przez mury i szczebelki bramy. Wróciliśmy wiec na miasto, znowu ratusz i zamek, gdzie Jacuś pokazał nam portrety „przodków” i poczuł się prawie królem zapraszając nas na … kilka procencików. Po powrocie znów partia remika i tak jak wczoraj, poziom wyrównany, Kazik znów był „lepszy” ode mnie  10 p. W tym dniu zrobiliśmy ok. 73 km.

 

Drukuj


9 dzień (2) [800x600].jpg
9 dzień (2) [800x600].jpg 9 dzień (2) [800x600].jpg
9 dzień (3) [800x600].jpg
9 dzień (3) [800x600].jpg 9 dzień (3) [800x600].jpg
9 dzień (4) [800x600].jpg
9 dzień (4) [800x600].jpg 9 dzień (4) [800x600].jpg
9 dzień (5) [800x600].jpg
9 dzień (5) [800x600].jpg 9 dzień (5) [800x600].jpg
9 dzień (6) [800x600].jpg
9 dzień (6) [800x600].jpg 9 dzień (6) [800x600].jpg
9 dzień (7) [800x600].jpg
9 dzień (7) [800x600].jpg 9 dzień (7) [800x600].jpg
9 dzień (8) [800x600].jpg
9 dzień (8) [800x600].jpg 9 dzień (8) [800x600].jpg
9 dzień (9) [800x600].jpg
9 dzień (9) [800x600].jpg 9 dzień (9) [800x600].jpg
9 dzień [800x600].jpg
9 dzień [800x600].jpg 9 dzień [800x600].jpg


 

 

Czesław dalej podróżuje autem/ podejrzewaliśmy , że spodobało mu się towarzystwo i to, że nie musi moknąć/ tak jak my, bo cały dzień lało. Pierwszy postój w miejscowości Góra, gdzie szukaliśmy miejsca schronienia i wypicia kawy. Pstryknęłam zdjęcia zabytkowej baszcie, widziałam mury miejskie i dalej w deszczu do Rawicza, krótki postój na rynku i  jedziemy dalej razem z deszczem do Milicza. Na rynku kawa, gofry, naleśniki, kto co tam chciał, a ja kupiłam suche skarpetki, włożyłam worki do butów i nareszcie było mi ciepło. Do schroniska w Krośnicy nie było już daleko, warunki super – dziewczyny załapały się na hotelowe pokoje inni tez nie mieli źle. Potem obiad i zamiast ogniska /pogoda nieciekawa/ grillowane kiełbaski. Nakarmieni i napojeni udaliśmy się na pokoje na kolejną partię remika, co stało się już tradycją tego rajdu. A dziś niespodzianka, karta się odwróciła i nie „wygrał” Kaziu – bo Helenka wyprzedziła go w wielkim stylu . w tym dniu zrobiliśmy w deszczu 102 km.

Drukuj

 

 


 

 

Wyjazd o 9, świeci słońce, ale straszą burzą, więc szybko i bez dłuższych przerw dojechaliśmy do Sycowa. Tu kaffepauze na rynku, kilka fajnych zdjęć – kościół ewangelicki, rzeźby Posejdona, 4 pór roku, jakieś nimfy i dalej pędzimy do Namysłowa. W tym pośpiechu Manfred zapomniał kurtki i jak padał deszcz musiał pożyczać od Berniego/na szczęście inny rowerzysta mu a kurtkę przywiózł/. W Namysłowie złapała nas burza, kilka grzmotów i trochę nas ulało przed dojazdem do schroniska. Tu nastąpił podział bo spaliśmy w 2 miejscach oddalonych od siebie o 300 m. Była dopiero 13 wiec jak się rozpogodziło poszliśmy razem z grupą Niemców na basen. Kryty był zamknięty więc pozostał nam ten na dworze, wiec zamiast się wygrzać tooo wymarzliśmy bo woda była lodowata. Ciągle straszyli trąbami powietrznymi, które przeleciały przez już Kluczbork wiec po szybkiej kapieli wróciłam do schroniska, a panowie próbowali troche pograc w tenisa. Po powrocie obiad i poszliśmy zwiedzać miasto. Obfotografowaliśmy  zamek, ratusz, fontannę, kamieniczki w rynku, stary browar i mury miejskie. Po powrocie tradycyjna partia remika, a nawet 2 i dziś ja byłam mistrzem- jedna wygrałam, drugą przegrałam, więc bilans wyszedł na zero. /W tym dniu zrobiliśmy ok. 70 km.

Drukuj


10 dzień (2) [800x600].jpg
10 dzień (2) [800x600].jpg 10 dzień (2) [800x600].jpg
10 dzień (3) [800x600].jpg
10 dzień (3) [800x600].jpg 10 dzień (3) [800x600].jpg
10 dzień (4) [800x600].jpg
10 dzień (4) [800x600].jpg 10 dzień (4) [800x600].jpg
10 dzień (5) [800x600].jpg
10 dzień (5) [800x600].jpg 10 dzień (5) [800x600].jpg
10 dzień [800x600].jpg
10 dzień [800x600].jpg 10 dzień [800x600].jpg


 

 

Z Namysłowa o 9 główna trasą pognaliśmy w kierunku Opola, Czesiek poczuł się już lepiej i wrócił na rower, by na własną ziemię wjechać na 2 a nie 4 kółkach. My jako gospodarze tego terenu po postoju w Pokoju, poprowadziliśmy  grupy boczną drogą przez Krzywą Górę, Okoły, Murów, Grabczok i Brynicę. Chcieliśmy pokazać trochę naszej pięknej okolicy i uniknąć tej ruchliwej trasy. Kazik miał prowadzić grupę kolarzy, Jacek, Helena i Czesiek grupę środkową, a ja cała resztę. Mieliśmy się poruszać w zasięgu wzroku bo tylko ja i Kazik dobrze znaliśmy ta trasę. Ale jak to było do przewidzenia – kolarze Kazikowi uciekli, wiec poczekał na 2 grupę, a moi maruderzy się trochę grzebali z wyjazdem, potem było im za szybko, wiec zostałam sama na placu boju, mogłam szlifować swój niemiecki i zdolności przewodnika. Ale  w końcu dotarliśmy   /choć Niemcy trochę narzekali na dziurawe drogi/na miejsce zbiórki koło kamionki Silesia, gdzie czekali na nas Sławek i Janusz, którzy przyjechali by pomóc nam oprowadzić gości po naszym mieście. Tu dokonał się kolejny podział grup, tych co chcieli jechać do hotelu poprowadził Sławek z Heleną, Kazik z Jackiem i Cześkiem wzięli 2 grupę, a ja z Januszem trzecią. Poprowadziliśmy ich ścieżką rowerową do miasta pod katedrę, potem parkiem nadodrzańskim na plac Wolności, deptakiem na rynek, ratusz, wzgórze uniwersyteckie. Ewa po niemiecku, Jacek po angielsku opowiedzieli im trochę o Opolu, a potem odprowadziliśmy ich do „Kmicica”, gdzie byli zakwaterowani. Po odebraniu bagaży pognaliśmy do domu, szybki prysznic, skok w „cywilne ciuchy” i na 17 do Studenckiego Centrum Kultury. Tam odbyło się oficjalne powitanie naszej grupy przez w-ce prezydenta Opola Krzysztofa Kawałko,  członków Towarzystwa Przyjaźni Opole – Poczdam. Na nasze powitanie przybyła też delegacja z Niemiec z Heidi Schultz na czele/tradycyjnie już Jacuś i Czesiek byli spóźnieni paru innych zresztą też, nie mogli trafić na salę multimedialną i dzwonili do mnie w trakcie przemówień, bym wyszła i  ich przyprowadziła/. Po oficjalnych wywiadach, pamiątkowych zdjęciach dla telewizji i radia  i przemówieniach, gdzie głos zabrał w-ce prezydent K. Kawałko, prezes Towarzystwa Przyjazni- B. Klimczyk, polski  komandor rajdu – Z. Butry, niemiecki komandor – Mirko Buggel odbyło się oficjalne zakończenie rajdu. Następnie przeszliśmy na obiad do klubu Medyka, a potem przed „ Kmicicem” rozdano nam pamiątkowe dyplomy i nastąpiło mniej oficjalne ale definitywne zakończenie imprezy. W tym dniu zrobiliśmy ok. 70 km , a ogółem podczas całej wyprawy ponad 1000 km.

Drukuj

 

2012-07-20 17.27.18.jpg
2012-07-20 17.27.18.jpg 2012-07-20 17.27.18.jpg
2012-07-20 17.28.02.jpg
2012-07-20 17.28.02.jpg 2012-07-20 17.28.02.jpg
2012-07-20 17.31.54.jpg
2012-07-20 17.31.54.jpg 2012-07-20 17.31.54.jpg
2012-07-20 17.59.11.jpg
2012-07-20 17.59.11.jpg 2012-07-20 17.59.11.jpg
IMG_1437.JPG
IMG_1437.JPG IMG_1437.JPG


Tour der guten Nachbarschaft 2012

Sa.14.7.

Des Gründers Schultz wir heut gedenken
und schon die Regenplanen schwenken.
Der OB redet kurz im Regen.
Wir uns gemeinsam fortbewegen.
Die Polizei uns dienstlich schützt,
was bei Gewitter wenig nützt.

Klatschnass gelangt man nach Großbeeren,
dem Schlachtort von verschied’nen Heeren.
Vom Turm man in die Ferne zeicht.
Auch wird Verpflegung ausgereicht.

Am Schloss KW ist eine Pause
als mitgebrachte Rucksackjause.
Kurz vor dem Ziel – ganz ohne Hast –
gibt’s am Pylon die Kaffeerast.
Im KIZ am Frauensee sodann
zünd’t man ein Lagerfeuer an.
Wir Deutsch und Polnisch Lieder singen,
die sich in Kiefernwipfel schwingen.

Freund Mirko kriegt ein neues Rad,
weil er ’nen Lageschaden hat.

So. 15.7.
Am Sonntag scheint die Sonne treu.
Für Viele ist Burg Storkow neu.
In Beeskow ist dann Kaffeehalt,
gleich an der Kirche, welche alt.
Müllrose stellen wir uns unter.
Der Triathlon läuft weiter munter.
Im Auto schmerzverzerrt sitzt Heinz.
Wehwehchen anderntags ist keins.
„Zum Schäfer“ am Helenesee
spendierte Hermann den Kaffee.
Nach Frankfurt wir von Lossow kommen.
So wird das Stadtfest mitgenommen.
die Oder quer, dann auf den Deich,
am Básar biegt man ab sogleich
zum Stadi-on, das Adolf schuf.
(Ihm wurde Protzen zum Beruf).

Mo. 16.7.
Slubice tschüß! Der Pi-lot wechselt.
Er redet Polnisch, statt er sächselt.
Der Weg wird nicht gerade nett.
Gedenkt der Leiden im KZ.

Cybinka zeigt in stolzer Pracht
den Sieganteil der Sowjetmacht.
Frau Jana zückt das Portemonnaie
und zahlt für jeden den Kaffee.

In Krosno geht die Mittagsrunde
gleich über eine volle Stunde.
Im Schatten dieser Oderbrücke
erhält man Bier und Fleisch zum Glücke.
Das liegt dann schwer in Bauch und Beinen,
will mir an jedem Anstieg scheinen.

Bei Brody setzen wir mal über
nach Zielona Góra rüber.
Wo denn die rechte Herberg’ sei,
bedarf gar vieler Fragerei.

Obwohl Reginas Auge bricht –
jetzt aufzugeben, denkt sie nicht.
Mir bricht der Sattel oben dorch,
und einen neuen ich besorch.

Di. 17.7.
Früh müssen wir zum Rynek hin.
Danach stand gestern nicht der Sinn.
Stadtauswärts kommt ein Palmenhaus.
Reift hier der Wein denn wirklich aus?

Zur Fähre Milsko sausen wir
und treffen auf die Gruppe vier.
Ein Schwarzstorch überfliegt uns quer.
Dabei ist er  doch selten sehr.

Der Regen treibt in Konotop
uns an den Mittags-Kaffeetopp.
Die Wirtin wurde aufgetrieben,
so dass wir nicht so durstig blieben.

Zwölf Kilometer Slawski-See,
die folgen rechts an der Chaussee.
Auf Slawas Stadtplatz mit Rabatten
wir eine nette Pause hatten.

Kasernenfluchten lang und breit
in Wschowa steh´n für uns bereit.
Die Stadt ist niedlich, aber leer.
Glasbiergeschäfte gibt`s nicht mehr.

Beim Abendessen fehlt Herr Gnoth.
Er hatte seine liebe Not.
Er war so still. Man sperrt ihn ein.
Es gab ja nur 1 Schlüsselein.

Mi. 18.7.
Der Windgott ist uns wohlgesinnt,
denn meistens bläst der Rückenwind.
Der Regengott will auch sein´n Spass
und spart nicht mit dem kühlen Nass.
Die längste Strecke dieser Tour
hat ganztags Dauerregen pur.
Wer nicht in Rawicz unterkam,
den Guss in voller Länge nahm.

Tomász, Hansdampf in allen Gassen,
muss uns für einen Tag verlassen.
Mit Mirko fährt er nach Berlin,
dass Eberhard kommt auf den Kien.

Die Rettungsschirme steh’n bereit
in Milicz für die Kaffeezeit.
Auch gehen manch’ Monsier, Madame
in’s nahe Café zu Adám.

Im Regen weiter, über’n Pass,
da kreischt und quietscht bei manchem ’was.
Herrn Stenzels Bremse ist malad.
Bloß gut, dass man den Wilhelm hat.
Der Wilhelm hilft dir auf die Schnelle
mit Gummi, Schraube oder Schelle.

Krosnices Gutspark lädt uns ein.
Hier soll die Jugendherberg’ sein.
Gern denk ich dran, hier in Krosnice
war’s Abendessen wirklich Spitze.
Gewürzt der Borschtsch als Vorgericht.
Das Nackensteak war ein Gedicht.
Und abends setzt man einen drauf
mit Grillwurst, Freibier zum Besauf.

Do. 19.7.
Am Morgen heißt es: Bitte rasen,
mit Wetter ist heut nicht zu spaßen.
Freund Wiesław tritt dann kräftig rein.
Wir hol’n die erste Gruppe ein.
In Syców sind wir froh vereint.
Am Park-Café die Sonne scheint.
Doch Manfred ist noch so gestresst,
dass er die Jacke liegen lässt.

Jakubowice – kurz vorm Ziel –
spendiert uns Mirko Eis am Stiel.
So schaffen wir es denn auch prompt,
dass man noch in den Regen kommt.
Wir schlafen heute zwar getrennt,
doch jeder noch zur Altstadt rennt.
Namyslóws Bier, lokal gebraut,
am Rynek gerne man verdaut.

Fr. 20.7.
Auf unsern letzten Reisewegen
fällt ausnahmsweise mal kein Regen.
Für alle heißt es in Pokoj:
Wir machen Pause, Halt und Stoj!
Vom Kaffee wir zur Kirche eilen
und glücklos unsern Haufen teilen.
Die einen fahren über Land,
den andern bleibt das Asphaltband.
Ein Rampenradweg ohne gleichen
durchrüttelt uns zum Steinerweichen.

Per Stadtplan finden wir das Heim
und richten uns in Oppeln ein.
Zu Fuß zur Altstadt, auch per Rad,
die Sehenswürdigkeiten hat.
Das Rathaus dominiert den Platz,
im Dom ist mancher Kirchenschatz.

Um Fünfe gibt es den Empfangk,
Begrüßung, Freude, tausend Dank.
Dem schließen wir uns herzlich an,
die Radler-Frau, der Radler-Mann.
Es hat doch prima hingehauen.
Und grüßt mir auch die Küchenfrauen!

Arndt Schüchner
aus Sicht der zweiten Gruppe


Ostatnio zmieniany czwartek, 15 maj 2014 05:35


Warning: count(): Parameter must be an array or an object that implements Countable in /home/jacekar2/domains/rajder.opole.pl/public_html/templates/jsn_epic_pro/html/com_k2/templates/default/item.php on line 147

Więcej w tej kategorii:

Odwiedzający

Odwiedza nas 1060 gości oraz 0 użytkowników.

Początek strony

Używamy cookies i podobnych technologii m.in. w celach: świadczenia usług, reklamy, statystyk. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień twojej przeglądarki oznacza, że będą one umieszczane w Twoim urządzeniu końcowym. Aby dowiedzieć się więcej zapoznaj się z naszą polityką prywatności.

Zgadzam się na używanie plików cookies na tej stronie