Spis treści
Czwarty dzień jazdy w pełnym słońcu ze Starego Folwarku przez Wysoki Most jedziemy do miejscowości Giby, oglądamy i fotografujemy pomnik ku czci pomordowanych na tym terenie w okresie II wojny światowej i nie tylko. Wjeżdżamy w Puszczę Augustowską iii nareszcie cień, ale też i piachy, a z sakwami ciężko było jechać, były odcinki gdzie trzeba było pchać rowerki. Około południa zmęczeni i zgrzani znaleźliśmy wreszcie jeziorko o wdzięcznej nazwie Płaskie, ale najważniejsze, że było mokre, szybka kapiel i dalej w drogę na Rygol. W Miklaszówce zaczęły się pojawiać śluzy na kanale augustowskim, gdzie podziwialiśmy jak wodują kajaki. Tam też zjedliśmy pyszny i tani obiad za dychę / zupa, drugie danie i kompot/.Chłopaki zajadali się regionalnymi potrawami – soczewiakami i kartaczami, ja wolałam pierogi z jagodami, A Grażynka i Jacuś wybrzydzali i pojechali do miejscowości Paniewo, gdzie zjedli pyyyyszny obiad za 90 zł. w regionalnej karczmie. Postanowili tam jeszcze zostać chwilę by popływać kajakami, a my pojechalismy dalej wykapalismy się drugi raz, bo gorąco okrótnie było i dalej w drogę podziwiać śluzy/ przy jednej nawet popracowaliśmy/ stare, proste i niezawodne mechanizmy. Dojechaliśmy do miejscowości Przewięź, gdzie zwiedziliśmy sanktuarium Maryjne i kaplicę na wyspie. Tu ja się nadziałam na regionalne wyroby- chleb się kruszył na drugi dzień okropnie, ser tylko wygladał pięknie, słony tak, że go jeść mogłam, a kosztowalo to wszystko też słono. Wkrótce dojechaliśmy do Augustowa, zrzuciliśmy sakwy w schronisku i ruszyliśmy na zakupy i zwiedzanie miasta. Miasteczko pięknie oświetlone, ludzi sporo po rynku sie kreciło, lody dobre, fontanna lała wodę i czasem się nawet rozświetlala. My z Tadziem zasponsorowaliśmy całej grupie grę bokser/ trzeba było walnąć w rękawicę jak najmocniej/ oczywiście wygrał atrakcyjny Kazimierz., ale śmiechu i radości nam ta gra dostarczyła co nie miara. W tym dniu wykręciliśmy 84 km.