Message:Nie można pobrać zasobu. Błąd: could not send the HTTP request: Could not execute the request: Failed sending HTTP request

2016-08-28 Festyn rycerski w Głogówku

W niedzielny ranek na zbiórce stawiło się kilka osób Helena, Kazik,Wojtek, Grzesiek, Herbert i ja. Był też prezes, ale w świątecznym ubraniu, więc tylko wyprawił nas w drogę do Głogówka na festyn rycerski. Ruszyliśmy przez wyspę Bolko, Domecko,a za Prószkowem skręciliśmy w las za namową Herbercika. Dotarliśmy do miejsca leśnego wypoczynku z tabliczkami pamiątkowymi myśliwych, którzy odeszli do krainy wiecznych łowów. Tu zjedliśmy drugie śniadanie i zastanawialiśmy się jak dojechać lasem do Dobrej. Wtedy zadzwonił do mnie Jacek S., który nieco spóźniony wyruszył z Opola i chciał nas dogonić.

On poradził nam by na krzyżowce skręcić w lewo i jechać dalej czerwonym szlakiem koło jednostki wojskowej. Jak się później okazało była to okrężna droga, na której Jacek sam sie pogubił, a nam się udało dojechać wprost pod pałac. Niestety brama była zamknięta i mogłam tylko pokazać innym jak wygląda odnowiony pałac na zdjęciach, które zrobiłam trzy dni wcześniej. Przez wiele lat pałac stał zrujnowany otoczony rusztowaniami i nic tam się nie działo. Obecnie odnowiona jest prawie w całości frontowa ściana i wieża, która jest dobrze widoczna z głównej drogi i to ona zachęciła mnie do odwiedzenia pałacu trzy dni wczesniej. Wtedy brama była otwarta i mimo, że straszył napis o złym psie, wjechałam i zrobiłam zdjęcia. Pod zamkniętą bramą spotkaliśmy miłośnika lokalnej historii, który opowiedział nam o ostanich właścicielach pałacyku i zrobił nam pamiatkowe fotki. Pojechaliśmy dalej do płacowego parku, przez mostek nad oczko wodne i tu czekaliśmy aż dojedzie Jacek, delektując się Helenki czekoladą, opalajac się w coraz mocniej grzejącym słoneczku. Niektórym się to tak spodobało, że nawet jak Jacek w końcu nas dogonił , to cieżko ich było z ławeczki poderwać. Tu dotarł też do nas samochodem pan "Historyk", więc zacheciliśmy go by pojechał do Głogówka na spotkanie z rycerzami, jak też i trzy inne miłe panie, które pytały o droge do pałacyku. Gdy w końcu ruszylismy w drogę, to nastapił tradycyjny podział grupy, ci co sie spieszyli- czyli Kazimierz i Herbert pojechali w stronę Krapkowic i potem do Opola, a reszta na Łowkowice pod wiatrak, bo dawno tam nie byliśmy. Tu zrobiliśmy sobie społeczne foto i dalej przez Kierpień i Pisarzowice pojechaliśmy w kierunku Mochowa. Tu niestety dopadł nas wiatr i wiał mocno w oczy utrudniając jazdę/ w lesie się go nie czuło/ . W Pisarzowicach mineliśmy po drodze zrujnowany pałac, a potem kolega Wojtek tak się rozpędził, że " wypadł z trasy" i musieliśmy wysłać za nim w pogoń Grześka, bo skręciliśmy w prawo na drugi brzeg Osłobogi, by dotrzeć do Mochowa, gdyż jest tam pięknie odnowiony kościół z repliką obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej i klasztor Pualinów. Niestety ołtarz z obrazem obejrzeliśmy tylko przez kratę bo kościół był zamknięty/ trzy dni temu mielismy więcej szcześcia, chociaż nie wszyscy/. Porobiliśmy zdjęcia i pojechaliśmy do Głogówka szukać kościółka o szachulcowej konstrukcji- stoi na cmentarnym wzgórku obok starej wieży ciśnień. Po obejrzeniu go pojechaliśmy na lody w rynku, / tu znów spotkaliśmy naszego "Historyka"/, potem do kościoła by zobaczyć słynną kaplicę loretańską z XVII w. ufundowaną przez rodzinę Oppensdorfów. Stamtad udaliśmy się na festyn rycerski pod zamkiem, który wreszcie doczekał się remontu. Zmieniono już dach, kończy się remont dwóch wież, a w przyszłym roku remontowane będą wnętrza. Na festynie poogladaliśmy rycerzyków i ich obozowisko, targ staroci/ Jacek kupił sobie moździerz/, pokosztowaliśmy specjałów lokalnych kuchni, którymi hojnie częstowano, popróbowaliśmy piwa, pigwówki i objedzeni z lekka ociężali ruszyliśmy z wiatrem boczną drogą w stronę Krapkowic. W miejscowości Rozkochów trafiliśmy na zrujnowany pałac i "Hrabiego", który oprowadził nas po swoich włościach i udzielił nam kolejnej tego dnia lekcji historii. Właściciel pochodzi z Podhala, jest to bardzo miły i ciekawy człowiek – artysta - maluje, rzeźbi, gra na instrumentach, ale kasy na odnowienie pałacu nie ma. Dwa razy już starał sie o pozyskanie funduszy europejskich iiii jak sam mówi do trzech razy sztuka- oby mu się udało. Pożegnaliśmy miłego gospodarza i ruszyliśmy w dalszą drogę, przez Brożec, Żywocice, Krapkowice z krótką przerwą na lody pod Tescco w Otmencie. Ochłodzeni pognaliśmy dalej z wiatrem na Opole, po drodze pomachaliśmy Herbercikowi w Grotowicach i rozdzieliliśmy się na przejeździe kolejowym koło kapieliska Bolko. Jacek i Wojtek pojechali przez Królewską Wieś, Helena przez miasto, a ja i Grzesiek wykąpać sie na kamionkę, bo po całym dniu jazdy w upale cała się topiłam. Ja wskoczyłam do wody i machnełam się na swoją drugą bazę na końcu kamionki, tam czekała na mnie nagroda- dmuchana piłka, która wiatr komuś ukradł i zagonił w ten kąt/to już trzecia na tej kamionce, a na koncie mam jeszcze uratowaną piłke w Osowcu i dmuchaną zebrę w Pławniowicach/. W tym czasie Grzesiek odpoczywał i cierpliwie czekał przy rowerach, a potem pojechał na miasto, a ja do domu. W tym dniu machneliśmy 105 km, obejrzeliśmy 4 pałace, 1 wiatrak i kilka innych ciekawych rzeczy i ludzi...


Warning: count(): Parameter must be an array or an object that implements Countable in /home/jacekar2/domains/rajder.opole.pl/public_html/templates/jsn_epic_pro/html/com_k2/templates/default/item.php on line 147

Odwiedzający

Odwiedza nas 325 gości oraz 0 użytkowników.

Początek strony

Używamy cookies i podobnych technologii m.in. w celach: świadczenia usług, reklamy, statystyk. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień twojej przeglądarki oznacza, że będą one umieszczane w Twoim urządzeniu końcowym. Aby dowiedzieć się więcej zapoznaj się z naszą polityką prywatności.

Zgadzam się na używanie plików cookies na tej stronie