2018-09-16 Na luzie za miasto

Po raz kolejny nasz klub zorganizował ten rajd w ramach obchodów Dni Zrównoważonego Transportu. Spotkaliśmy się jak zwykle w niedzielę o 9-tej na pl. Mickiewicza. Było nas całkiem sporo bo, aż 23 osoby (a może kilka więcej bo ciągle dojeżdżali i odjeżdżali) - w tym kilka osób spoza naszego klubu, co nas bardzo ucieszyło. Na powitanie Sławek obdzielał wszystkich odblaskami, "siodełkowymi czapeczkami", ekologicznymi torbami, plakietkami itp. gadżetami od sponsora – UM Opole. Rajd miał być na luzie więc powolutku poturlaliśmy się nadodrzańską ścieżką rowerową w stronę Groszowic.

Wszyscy się obawiali czy dziewczynka, która z nami jechała da radę, a tymczasem ona jadąc ze Sławkiem i tatusiem na skróty sporo nas wyprzedzili i było lekkie zamieszanie, gdy my czekaliśmy na nich oglądając się do tyłu - a oni czekali na nas z przodu. Pierwszy postój był przy śluzie na Odrze a następny pod Kościołem, gdzie Marek po krótce wypowiedział się na temat archtektury budowli. Następny przystanek to była Willa Park - zabytkowy zameczek-restauracja z pięknym parkiem. Dalej jechaliśmy tyłami osiedla "Metalchem", aż do portu przeładunkowego ogladając po drodze jedną z największych w Polsce suwnic. Po krótkiej przerwie ruszyliśmy dalej wałami, polnymi drogami w stronę Przywór, a potem lasem do naszego ulubionego Denkmala. Tu Marek z Grześkiem przeprowadzili swój ulubiony konkurs – "jazdę żółwia" w kategorii Pań i Panów osobno, Było przy tym trochę śmiechu i radości, a po rozdzieleniu nagród (rowerowych zamków) i uścisków dłoni prezesa grupa dokonała samorzutnego podziału. Większości ten dystans już wystarczył i zawrócili przez Malinę do Opola. Reszta nie miała ochoty tak szybko kończyć fanej wycieczki, toteż pojechaliśmy dalej lasem przez Kosorowice do Kamienia Śl. Zatrzymaliśmy się w parku za pałacem by pobrodzić w basenach z zimną wodą. W tym upale był to bardzo miły spacerek w parach, a ja kolejno wszystkich wyfociłam. Jak się okazało zimna woda pobudza nie tylko krążenie, ale i apetyt, więc zaczeliśmy szukać jadłodajni. Znaleźliśmy dwie – przed pałacowym murem – restaurację o wdzięcznej nazwie"Ewa" - gdzie hitem okazały się flaki. Za murem zapraszli do "Jacka" – na coś słodkiego - a skorzystały z tego Ania i Grażynka. Maciej, Wojtek i ja woleliśmy flaki, a reszta nam kibicowała. Po posiłku Ania z Grażyną pojechały do domu krótszą drogą, a my przez Otmice, Izbicko, Utratę lasem do Raszowej. Dotarliśmy do Walidróg i skręciliśmy na Dębie, a później żółty szlak doprowadził nas do "Madejowej kamionki " przy leśniczówce w Falmierowicach. To miejsce jest piękne o każdej porze roku czego nie omieszkałam uwiecznić na pamiątkowych zdjęciach. Zrobiło się już późne popołudnie i trzeba było wracać. Wybraliśmy leśną drogę na Suchy Bór, potem czerwony szlak do Kolonii Gosławickiej, gdzie powoli zaczęliśmy się rozjeżdżać w stronę domów, a na tym luzie zrobiliśmy ok. 70 km. A ja byłam jeszcze ciekawa co słychać na mieście i Jarmarku Franciszkańskim, czy wybrukowali już Krakowską – no niestety nie. A na jarmarku w tłumie wypatrzyłam Anię, przeciskającą się tam z rowerem. Pooglądałam stragany, ale na kołacz z makiem już nie zdążyłam, więc zadowoliłam się chlebem ze smalcem i grilowanym oscypkiem. Na deser zagryzłam okruchem chałwy /na jarmarku to piekielnie drogi smakołyk/. Przepychanka w tłumie z rowerem do przyjemności nie należy, więc zawróciłam w stronę domu dopisując do rachunku jakieś 6 km

Po raz kolejny nasz klub zorganizował ten rajd w ramach obchodów Dni Zrównoważonego Transportu. Spotkaliśmy się jak zwykle w niedzielę o 9-tej na pl. Mickiewicza. Było nas całkiem sporo bo, aż 23 osoby (a może kilka więcej bo ciągle dojeżdżali i odjeżdżali) - w tym kilka osób spoza naszego klubu, co nas bardzo ucieszyło. Na powitanie Sławek obdzielał wszystkich odblaskami, "siodełkowymi czapeczkami", ekologicznymi torbami, plakietkami itp. gadżetami od sponsora – UM Opole. Rajd miał być na luzie więc powolutku poturlaliśmy się nadodrzańską ścieżką rowerową w stronę Groszowic. Wszyscy się obawiali czy dziewczynka, która z nami jechała da radę, a tymczasem ona jadąc ze Sławkiem i tatusiem na skróty sporo nas wyprzedzili i było lekkie zamieszanie, gdy my czekaliśmy na nich oglądając się do tyłu - a oni czekali na nas z przodu. Pierwszy postój był przy śluzie na Odrze a następny pod Kościołem, gdzie Marek po krótce wypowiedział się na temat archtektury budowli. Następny przystanek to była Willa Park - zabytkowy zameczek-restauracja z pięknym parkiem. Dalej jechaliśmy tyłami osiedla "Metalchem", aż do portu przeładunkowego ogladając po drodze jedną z największych w Polsce suwnic. Po krótkiej przerwie ruszyliśmy dalej wałami, polnymi drogami w stronę Przywór, a potem lasem do naszego ulubionego Denkmala. Tu Marek z Grześkiem przeprowadzili swój ulubiony konkurs – "jazdę żółwia" w kategorii Pań i Panów osobno, Było przy tym trochę śmiechu i radości, a po rozdzieleniu nagród (rowerowych zamków) i uścisków dłoni prezesa grupa dokonała samorzutnego podziału. Większości ten dystans już wystarczył i zawrócili przez Malinę do Opola. Reszta nie miała ochoty tak szybko kończyć fanej wycieczki, toteż pojechaliśmy dalej lasem przez Kosorowice do Kamienia Śl. Zatrzymaliśmy się w parku za pałacem by pobrodzić w basenach z zimną wodą. W tym upale był to bardzo miły spacerek w parach, a ja kolejno wszystkich wyfociłam. Jak się okazało zimna woda pobudza nie tylko krążenie, ale i apetyt, więc zaczeliśmy szukać jadłodajni. Znaleźliśmy dwie – przed pałacowym murem – restaurację o wdzięcznej nazwie"Ewa" - gdzie hitem okazały się flaki. Za murem zapraszli do "Jacka" – na coś słodkiego - a skorzystały z tego Ania i Grażynka. Maciej, Wojtek i ja woleliśmy flaki, a reszta nam kibicowała. Po posiłku Ania z Grażyną pojechały do domu krótszą drogą, a my przez Otmice, Izbicko, Utratę lasem do Raszowej. Dotarliśmy do Walidróg i skręciliśmy na Dębie, a później żółty szlak doprowadził nas do "Madejowej kamionki " przy leśniczówce w Falmierowicach. To miejsce jest piękne o każdej porze roku czego nie omieszkałam uwiecznić na pamiątkowych zdjęciach. Zrobiło się już późne popołudnie i trzeba było wracać. Wybraliśmy leśną drogę na Suchy Bór, potem czerwony szlak do Kolonii Gosławickiej, gdzie powoli zaczęliśmy się rozjeżdżać w stronę domów, a na tym luzie zrobiliśmy ok. 70 km. A ja byłam jeszcze ciekawa co słychać na mieście i Jarmarku Franciszkańskim, czy wybrukowali już Krakowską – no niestety nie. A na jarmarku w tłumie wypatrzyłam Anię, przeciskającą się tam z rowerem. Pooglądałam stragany, ale na kołacz z makiem już nie zdążyłam, więc zadowoliłam się chlebem ze smalcem i grilowanym oscypkiem. Na deser zagryzłam okruchem chałwy /na jarmarku to piekielnie drogi smakołyk/. Przepychanka w tłumie z rowerem do przyjemności nie należy, więc zawróciłam w stronę domu dopisując do rachunku jakieś 6 km. TEWa

Warning: count(): Parameter must be an array or an object that implements Countable in /home/jacekar2/domains/rajder.opole.pl/public_html/templates/jsn_epic_pro/html/com_k2/templates/default/item.php on line 147

Odwiedzający

Odwiedza nas 853 gości oraz 0 użytkowników.

Początek strony

Używamy cookies i podobnych technologii m.in. w celach: świadczenia usług, reklamy, statystyk. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień twojej przeglądarki oznacza, że będą one umieszczane w Twoim urządzeniu końcowym. Aby dowiedzieć się więcej zapoznaj się z naszą polityką prywatności.

Zgadzam się na używanie plików cookies na tej stronie