Wydrukuj tę stronę

2019-06-02 Rajd z okazji Dni Strzelec Opolskich

Jak co roku chętnych na wyjazd do Strzelec było sporo, bo jak wiadomo impreza fajna i dobrze zorganizowana i prowadzona przez Klub „Kamienie Szlachetne” i przez tamtejszy Urząd Miasta hojnie sponsorowana. Tym razem także organizatorzy formalnie ograniczyli liczbę zgłoszeń do 4 osób, ale nas było 13- tu i wszystkich przyjęto i ugoszczono, podobnie jak i reprezentantów innych klubów. A zjechali się tłumnie z Tarnowskich Gór, Głuchołaz, Zawadzkiego, Lublińca i samych Strzelec też, w sumie było nas ponad 80 osób. Nasza grupa stawiła się na zbiórce pod strzeleckim ratuszem o różnym czasie i w różnych konfiguracjach. Sławek z Cześkiem "Piratem" przyjechali razem na rowerach z samego Opola, tak samo jak Grzesiek G, Bercik i Kasia, którzy jechali osobno, choć w tym samym kierunku.

Drugi Czesiek podjechał autem pod Strzelce, a potem przesiadł się na rower, podobnie jak Jacek z Grażyną. Helena, Marek, Józek i ja przyjechaliśmy eleganckim pociągiem – czyściutkim, przeszklonym /ale schody nadal wysoko, a toaleta przestronna i zautomatyzowana - niestety zapchana/. Na dworcu czekał na nas nowy kolega Zygfryd – nasz sympatyk, który umówił się tam z Markiem. W ostatniej chwili wpadliśmy na zbiórkę, zdążyliśmy się zapisać i załapać na grupowe zdjęcie, a potem wszyscy ruszyliśmy do parku, ponieważ spod ruin pałacu startowaliśmy. Tu koleżanka ze strzeleckich "Kamieni Szlachetnych" udzieliła nam krótkiej lekcji historii, przodownicy kolarscy w pomarańczowych koszulkach sformowali grupy i poprowadzili nas przez rozległy zamkowy park, potem bocznymi drogami w stronę Olszowej, a dalej na Boże Oko i Czarnocin. Już w parku droga wznosiła się lekko pod górę i tak już było cały czas. Zajechaliśmy na tą górkę Boże Oko z innej strony niż zwykle i dopiero po chwili zorientowaliśmy się, że to nasz ulubiony rezerwat, a tak się po ostatnich wichurach wszystko zmieniło – kapliczkę drzewo rozburzyło, a po deszczach błota przybyło i część drogi trzeba było rowerki pod górkę i z górki też – pchać. Z Czarnocina polnymi drogami wjechaliśmy do rezerwatu "Grafik" i dowiedzieliśmy się skąd się wzięła jego nazwa /podobno na cześć syna zastrzelonego przypadkowo podczas polowania przez młodą żonę starego Grafa/. Namawiając Helenę na ten rajd zachwalałam jej zeszłoroczne piękne asfaltowe drogi biegnące przez pola i wsie po prawie płaskim terenie, a w tym roku organizatorzy zrobili na odwrót – poprowadzili nas w większości trasy przez kamienie, błota, pola, a tumany kurzu ciągnęły się za rozciągniętym peletonem na 2 km a dodatkowo trasa była prawie górska. Ale i tak wszystkim podobało się i nikt głośno nie narzekał, nawet jak trzeba było po kamieniach rower pod górę pchać, bo wystarczy, że kilka osób z przodu zablokowało podjazd i wszyscy maszerowali solidarnie. Półmetkiem naszego rajdu była Leśnica, gdzie w parku miejskim przy kościele jest tzw. „stodoła” i przygotowano tam dla nas ciasto, herbatę i kawę. Podobnie jak w zeszłym roku talerzyki były ponumerowane i na koniec odbyło się losowanie nagród – były mapy, flagi, pocztówki, kubki z pamiątkowymi nadrukami ze Strzelec. Po dłuższej przerwie w „stodole” ruszyliśmy pod górę polną, kamienistą drogą na malutki stary cmentarz żydowski, a potem dalej przez Ligotę, Dolną, Rożniątów do Strzelec, gdzie w parku – przy okazji festynu – impreza rozkręciła się już na dobre. Zaparkowaliśmy rowery i stanęliśmy w kolejce po bigos i napoje, a ledwo z nimi do stołu usiedliśmy zaczęło padać, po chwili tak bardzo, że musieliśmy uciekać pod namiot dla Vip-ów. W sumie to mieliśmy szczęście, bo cały dzień było piękne słońce i zdążyliśmy dojechać na metę przed deszczem. Ulewa trwała może z godzinę i w tym czasie organizatorzy wręczyli przedstawicielom klubów uczestniczących w rajdzie pamiątkowe dyplomy i puchary. Nam się dostały dwa, ponieważ Bercik w zastępstwie za nieobecnego Pana Tadeusza załapał się na tytuł „najstarszego uczestnika” imprezy. Gdy deszcz przestał padać wszyscy zaczęli się rozjeżdżać, a nasza grupa po zrobieniu pamiątkowych zdjęć, podobnie jak przyjechała tak i rozjechała się w mniejszych podzespołach. Ja wracałam z Markiem, Sławkiem, "Piratem" i Heleną przez Rozmierkę, Grodzisko, Daniec, Chrząstowice - gdzie przy smacznych lodach pogadaliśmy o sprawach rowerowych z miejscowym działaczem, pożegnaliśmy Cześka i pojechaliśmy dalej ścieżką rowerową przez Lędziny do Opola. O różnych godzinach dotarliśmy do domu, a na licznikach też mieliśmy spore różnice w kilometrach, zależnie skąd, kto startował, no i gdzie zakończył trasę. Ja miałam ok. 85 km, a Sławek ponad 120, inni coś tak pomiędzy. 

Ostatnio zmieniany czwartek, 13 czerwiec 2019 21:49


Warning: count(): Parameter must be an array or an object that implements Countable in /home/jacekar2/domains/rajder.opole.pl/public_html/templates/jsn_epic_pro/html/com_k2/templates/default/item.php on line 147

Używamy cookies i podobnych technologii m.in. w celach: świadczenia usług, reklamy, statystyk. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień twojej przeglądarki oznacza, że będą one umieszczane w Twoim urządzeniu końcowym. Aby dowiedzieć się więcej zapoznaj się z naszą polityką prywatności.

Zgadzam się na używanie plików cookies na tej stronie