2019-09-08 Dożynki w Brynicy

Od soboty pogoda bardzo się popsuła i mimo, że imprez dożynkowych w okolicy było kilka to niedzielny wyjazd na którąkolwiek stał pod wielkim znakiem zapytania. Od rana lało dość intensywnie, a mnie wyrywały z błogiego lenistwa telefony z zapytaniem "co robimy"?

A cóż lepszego można było robić jak nie leżakować i czekać na poprawę pogody. No i tak też ustaliliśmy, że się zdzwonimy – bo te bardziej optymistyczne prognozy Eli i Janusza zakładały, że przestanie padać o 11-tej, a Jacusiowa – o 16-tej. Sławek, który umoczony przyjechał do niego na szachy to już wcale nie chciał nigdzie jechać. Na zbiórce o 9-tej pod pomnikiem stawili się tylko Wojtek i Teresa, pokręcili się "w koło komina " zmokli i jak my w końcu po ustaniu deszczu wyruszyliśmy to oni już nie chcieli. Zdecydowaliśmy, że jedziemy do Brynicy, bo tam najbliżej i gdyby sprawdziła się pesymistyczna prognoza Jacusia – to zmokniemy najmniej. Nasza piątka spotkała się pod piekarnią w Kępie, a Jacuś tak bardzo się spieszył, że był pierwszy poraz pierwszy w swojej karierze, ale po drodze zgubił gdzieś Sławka i to był już szczyt jego możliwości, bo w tym roku to już przechodzi sam siebie i jak zgubił Sławka to Krysia się bardzo zmartwiła. Na szczęście Sławuś się cudem odnalazł jak doładował komórkę i dogonił nas w Czarnowąsach. Dalej ruszyliśmy już w pełnym składzie przez Świerkle i Surowinę do Brynicy. Po drodze zrobiliśmy kilka fotek zabawnych "żniwniokowych dekoracji" , przejechaliśmy się nową ścieżką rowerową i ustawiliśmy się na przeciw kościoła by obejrzeć dożynkowy korowód. Nie czekaliśmy długo, bo za chwilę pojawiła się orkiestra dęta nieliczna a śliczna, a najważniejsze, że odmłodzona- czyli, kultura w narodzie nie ginie i jest szansa na kontynuację tradycji. Potem pojawiły się równie młode i piękne dziewczyny z chlebem, za nimi jechały korony żniwne wraz z wystrojonymi reprezentacjami wszystkich sołectw w gminie. Potem jechało kilka zabawnych traktorów z "żniwniokowymi imprezowiczmi" – czyli ekipą POM-u, przedstawicielami AGRO-turystyki i ci co już świętowali Oktoberfest. Nam bardzo podobała się brygada "młocarzy" na motocyklach z cepami, a wszystkich wyprzedził "pospieszny PKS", który od września znów kursuje do Brynicy. Korowód pojechał na boisko, a my pod las sprawdzić nową ścieżkę rowerową i oglądać dekoracje. Bezkonkurencyjny był krecik i wyłażące z ziemi robale, no i jeszcze koń z wozem, mało podobny do konia, ponieważ bardziej przypominał okapi. Gdy ścieżka skończyła się przed miejscowością Kup zawróciliśmy na boisko by zobaczyć co tam się dzieje i skonsumować ciasta domowej roboty. Pokręciliśmy się tam trochę, wysłuchaliśmy paru przemówień- oczywiście fragmentarycznie, obejrzeliśmy korony żniwne i wyruszyliśmy w drogę powrotną. Jacuś się spieszył, więc wybrał najkrótszą, czyli tak samo jak przyjechaliśmy. Reszta pojechała przez Kup, Dobrzeń Wlk. koło Balatonu i elektrowni do Czarnowąs i Opola. I mimo, że tak się marnie niedziela zapowiadała, to zrobiliśmy 56 km w miłym towarzystwie, wesoło i na słodko.


Warning: count(): Parameter must be an array or an object that implements Countable in /home/jacekar2/domains/rajder.opole.pl/public_html/templates/jsn_epic_pro/html/com_k2/templates/default/item.php on line 147

Odwiedzający

Odwiedza nas 630 gości oraz 0 użytkowników.

Początek strony

Używamy cookies i podobnych technologii m.in. w celach: świadczenia usług, reklamy, statystyk. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień twojej przeglądarki oznacza, że będą one umieszczane w Twoim urządzeniu końcowym. Aby dowiedzieć się więcej zapoznaj się z naszą polityką prywatności.

Zgadzam się na używanie plików cookies na tej stronie