2020-11-08 W pogoni za Babim Latem ? .…

Trafiliśmy do Łącznika na ciastka. A było to tak … niedziela, ciepło, covid dalej szaleje, ale że usiedzieć w domu ciężko, a jednocześnie być w zgodzie z przepisami - jeździmy zamaskowani, małymi grupkami i to najczęściej lasami. Tym razem wybraliśmy się do Chrzelic drogą leśną nr 1. Ruszyliśmy przez wyspę Bolko, po drodze w Wójtowej Wsi zadzwoniliśmy dzwonkami pod Jacusiowym oknem i wyszedł do nas na chwilkę by pogadać, bo go dawno nie widzieliśmy – oczywiście zachowując dystans społeczny.

Dalej pojechaliśmy przez Domecko na nowokuźnicki staw, nacieszyć oczy jesiennym pejzażem, ale staw był pusty, żadnych kaczorów ani łabądków nie było. Coś tam zjedliśmy, pogadaliśmy, pośmialiśmy się i dwójka zawróciła do domu, a reszta pojechała dalej. Za Nową Kuźnią skręciliśmy na boczną drogę w stronę Prószkowa i tu miłe zaskoczenie, dawno tamtędy nie jechaliśmy bojąc się błota, a tu … asfalt w międzyczasie zdążyli położyć. Gładziutką, nowiutką drogą dotarliśmy na opłotki miasteczka, skręciliśmy w prawo na Komprachcice, a potem w lewo na Jaśkowice i tak dotarliśmy do naszej rzymkowickiej jedynki. Długo nią jechaliśmy podziwiając uroki jesiennego lasu, omijając grzybiarzy tłumnie przybyłych w poszukiwaniu „złotego runa”. Gdy dojechaliśmy do naszej „drogowej rozgwiazdy” skręciliśmy w lewo na Chrzelice i trafiliśmy prosto pod nadajnik, gdzie panowie omówili szczegóły techniczne jego funkcjonowania. W wsi wywiązała się dyskusja czy jedziemy do Łącznika, czy nasza cukiernia jest otwarta, czy można coś kupić, zjeść itp. Przekonałam ich, że kto nie ryzykuje ten nie je iiii pojechaliśmy, kupiliśmy na wynos, bo inaczej się nie dało, obejrzeliśmy z zewnątrz jak się lokal o przeszkloną werandkę wzbogacił i zawróciliśmy. Bo niestety tym razem nie udało mi się ich przekonać by jechać przez Moszną. Z żalem obejrzałam z daleka wieżyczki zamku i wróciliśmy na leśną drogę koło nadajnika, ale by nie jechać zupełnie tak samo wybraliśmy siódemkę, która doprowadziła nas do osady But. Właściwie tam jest tylko leśniczówka, postaliśmy na krzyżówce, zjedliśmy zapasy, potem skręciliśmy na piątkę i znów wylądowaliśmy na jedynce. Dojechaliśmy na skraj lasu w Jaśkowicach, przeskoczyliśmy mostkiem autostradę i wylądowaliśmy w Pucniku. Chwilę postaliśmy na przystanku podziwiając „tułowicki dom”- relikt przeszłości calusieńki wraz z zabudowaniami wytapetowany talerzami. Z Pucnika przez dawny PGR pojechaliśmy na Domecko mijając po drodze brązowe „łowiecki” – kameruńskie jak podaje wikipedia, a nie jeden z naszych, który nazwał je merynosami. Z Domecka do Opola daleko już nie było, wracaliśmy znów przez Wójtową Wieś i wyspę Bolko, przedzierając się na moście przez tłumy spacerowiczów. A wszystko to z powodu złego oznakowania, a właściwie jego braku, więc każdy jeździ i chodzi jak chce, przeszkadzając sobie wzajemnie. I w tym miejscu z żalem nasuwa się wspomnienie o oficerze rowerowym, który właśnie takie niedociągnięcia wyłapywał, a teraz po prostu nie ma kto. Za mostem nasze drogi się rozjechały i każdy wrócił do siebie, była już 15, a na liczniku 85 km, więc całkiem nieźle jak na tę porę roku.
P.S. Zapomniałam dodać, że całą drogę towarzyszyły nam nitki Babiego lata, czepiając się naszych kasków i rowerów, a także mijanych po drodze traw i krzewów, a nawet drutów wysokiego i mniejszego napięcia.

Ostatnio zmieniany niedziela, 20 grudzień 2020 07:52


Warning: count(): Parameter must be an array or an object that implements Countable in /home/jacekar2/domains/rajder.opole.pl/public_html/templates/jsn_epic_pro/html/com_k2/templates/default/item.php on line 147

Odwiedzający

Odwiedza nas 748 gości oraz 0 użytkowników.

Początek strony

Używamy cookies i podobnych technologii m.in. w celach: świadczenia usług, reklamy, statystyk. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień twojej przeglądarki oznacza, że będą one umieszczane w Twoim urządzeniu końcowym. Aby dowiedzieć się więcej zapoznaj się z naszą polityką prywatności.

Zgadzam się na używanie plików cookies na tej stronie