2020–12–06 Rowerowe Mikołajki

Nadeszło mikołajkowe ocieplenie, a my spodziewając się grudniowych mrozów nieopatrznie ustaliliśmy, że od grudnia jeździmy na dziesiątą. Większość była zadowolona, bo nie każdemu chce się zrywać skoro świt, ale byli tacy, którym rower się z piwnicy wyrywał i cierpieli bardzo. A najbardziej nasz prezes Kazimierz, który od rana wystroił się w czapkę mikołajkową, kupił worek cukierków i nie mógł się doczekać by je rozdawać.

Był pierwszy na zbiórce i wszystkich witał słodkościami, a potem gdy już wyruszyliśmy to obczęstował wszystkie napotkane po drodze dzieciaki. Najpierw na ścieżce rowerowej przy ul. Ozimskiej, a potem całą gromadkę na placu przedszkolnym w Suchym Borze. Dalej pojechaliśmy do Chrząstowic i czerwonym szlakiem za sklepem Dino wjechaliśmy w las. Tu peleton się trochę rozciągnął po lesie, bo co niektórym covid kondycję zabrał i musieliśmy na nich trochę poczekać, a jednego to się nie doczekaliśmy, bo spotkał lepsze towarzystwo i zawrócił do Opola. A my pojechaliśmy do Niwek, na przerwę śniadaniową, a po drodze dogoniła nas spóźniona jak zawsze Marzenka. Po konsumpcji śniadanka, Kaziowych cukierków i kilku Sławkowych dowcipów ruszyliśmy lasem w stronę Szczedrzyka, bo wiatr się wzmagał i trzeba było szukać schronienia wśród drzew. Przypominało nam się, że kiedyś w tej wsi była „farma Mikołajów” i pojechaliśmy sprawdzić czy w tym roku też funkcjonuje, ale niestety rozczarowaliśmy się po raz kolejny, bo tylko jeden Mikołaj na schodach stał. Szczególnie rozżalony był Kazimierz, ponieważ chciał sobie czasy dzieciństwa przypomnieć, a tu taki zawód … więc pojechaliśmy dalej na Jedlice, czerwonym szlakiem okrążyliśmy duże jezioro i wyjechaliśmy w Dylakach. Po krótkiej przerwie na mostku i kontroli działających tam bobrów ruszyliśmy w dalszą drogę wkoło jeziora i wylądowaliśmy na deptaku koło „Borowika”. Tam z zazdrością podziwialiśmy „kejciarzy” jak śmigali po wodzie na swoich „spadochronowych deskach”, a wiatr był spory, więc było na co patrzeć. I jak stwierdził Sławomir jednemu przynieśliśmy pecha, bo gdy pojechaliśmy dalej to wiatr go porwał i wylądował na drzewie, aż straż pożarna schodzić mu pomagała. Na szczęście nic mu się nie stało, a my przez Turawę i Węgry wylądowaliśmy na postoju przy tamie w Kolanowicach. Każdy dokończył co mu tam jeszcze z prowiantu zostało i ruszyliśmy przez Luboszyce i Kępę do Opola. Po drodze spotkaliśmy Mikołaja na lawecie, który robił konkurencję naszemu Kazimierzowi i rozdawał prezenty dzieciakom z tej miejscowości. Na obwodnicy nasze drogi się rozjechały, każdy podążył w swoją stronę, bo już się ochłodziło i z lekka zaciemniło, a na liczniku chyba z 60 km było, co nie jest złym wynikiem jak na tą porę roku.


Warning: count(): Parameter must be an array or an object that implements Countable in /home/jacekar2/domains/rajder.opole.pl/public_html/templates/jsn_epic_pro/html/com_k2/templates/default/item.php on line 147

Odwiedzający

Odwiedza nas 525 gości oraz 0 użytkowników.

Początek strony

Używamy cookies i podobnych technologii m.in. w celach: świadczenia usług, reklamy, statystyk. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień twojej przeglądarki oznacza, że będą one umieszczane w Twoim urządzeniu końcowym. Aby dowiedzieć się więcej zapoznaj się z naszą polityką prywatności.

Zgadzam się na używanie plików cookies na tej stronie