Wydrukuj tę stronę

2021-10-10 Hej sokoły dziś jedziemy na Okoły…

Sprawdzić czy na naszej łące kanie już się pokazały. Za wielu chętnych to nie było, mimo że słonko od rana świeciło i do jazdy zachęcało.

Ruszyliśmy w piatkę przez nasze rozkopane miasto, z trudem przebiliśmy się w okolicach uniwersytetu na drugą stronę dworca wschodniego i koło stadionu ruszyliśmy na ul. Luboszycką. Minęliśmy kamionkę Silesia i kolejne wykopy, tym razem na obwodnicy, ale daliśmy radę i w Kępie skręciliśmy na Żwirka. Wyjechaliśmy w Luboszycach, potem przez Kolanowice dostaliśmy się do Łubnian. Dziś prowadził nas Sławomir, który znany jest ze swojego zamiłowania do ciekawostek historycznych i dziur w ziemi wyszukiwania. Pierwszy postój był przy studni na pedał - ot domorosły mechanik wykombinował, by zamiast korby wkręcić pedał do drewnianego wałka i za jego pomocą wiaderko do studni opuszczać. Sławek to jakimś cudem po drodze wypatrzył i zaprezentował jak ten cud techniki działa. Na początku wycieczki poprosiłam go by robił zdjęcia, zamiast nieobecnego Jacusia, ale nie wiedziałam, że aż tak się tą rolą przejmie. Focił wszystko po drodze: w Łubnianach dawny młyn przerobiony na dom mieszkalny, w Dąbrówce czerwone byki na polu, potem jakąś szachulcową stodołę itp. itd. więc co i rusz postoje były. Na moście pożegnał nas Bercik, który po lasach szwendać się nie lubi skoro tyle asfaltów wkoło, więc pojechał gdzieś na Turawę, a my zatrzymaliśmy się na śniadanko na leśnym parkingu. Ela znalazła robaczywego maślaka, a my nic, więc pojechaliśmy dalej w kierunku Murowa. Po drodze Elżbieta tak się na muchomora zapatrzyła, że się w piachu na plecki delikatnie przewróciła, krzywdy sobie na szczęście nie zrobiła, a ja żałowałam że fotki nie zdążyłam cyknąć - bo tak zgrabnie upadała. Gdy się pozbierała ruszyliśmy dalej. W Murowie Sławomir wyhaczył starą wieżę ciśnień i dworzec, który musiał obfotografować i obejrzeć, a my razem wespół zespół razem z nim. Po oględzinach ruszyliśmy w dalszą drogę, koło stawu skręciliśmy na Okoły, a na torach była krótka sesja fotograficzna tym razem naszej gwiazdy Elżbietki, która sprawdzała czy potrafi jeszcze jak dawniej szpagaty na szynach wykonać. Udało się, więc mogliśmy w końcu na te kanie pojechać, bo już blisko było. Gdy dotarliśmy na miejsce, spotkało nas wielkie rozczarowanie, pół naszej kaniowej łąki wykosili, a na pozostałej części kilka skapcaniałych i robaczywych grzybów Sławomir w trawie wypatrzył. Zrobiliśmy im fotki i zostawiliśmy, ponieważ do niczego więcej się nie nadawały. Wkrótce dojechaliśmy do Krzywej Góry, potem wyjechaliśmy na krajówkę, zawróciliśmy do Kup i ścieżką rowerową dotarliśmy do Dobrzenia Wlk. Zatrzymaliśmy się pod kościołem św. Rocha, Sławomir znowu focił, najpierw kościółek, a potem pomnik poległych. W Dobrzeniu skręciliśmy na ścieżkę nadodrzańską odpoczęliśmy chwilę na Odrze-Ślum i dalej jechaliśmy ścieżką przy Odrze aż do Czarnowąs. Po drodze Sławek znów zaskoczył nas swoim znaleziskiem - tym razem był to wielki kamień z tablicami, ku czci poległych na obu wojnach, a z tyłu była tablica chyba z datą lokacji Dobrzenia - ciężko odczytać bo gotykiem i w obcym języku pisane. Stoi to na uboczu w takich krzakach, że tylko nasz Sławomir - Sokole Oko mógł to dojrzeć. Trochę dalej pomogliśmy Eli nazbierać pigw z mojego zaprzyjaźnionego drzewa /pozazdrościła mi i też będzie pędzić pigwówkę/. Na koniec w Kępie nazbieraliśmy jeszcze jabłek i koło 16-tej wróciliśmy do domu, mając na licznikach jakieś 60 km i zero grzybów w sakwach.


Warning: count(): Parameter must be an array or an object that implements Countable in /home/jacekar2/domains/rajder.opole.pl/public_html/templates/jsn_epic_pro/html/com_k2/templates/default/item.php on line 147

Używamy cookies i podobnych technologii m.in. w celach: świadczenia usług, reklamy, statystyk. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień twojej przeglądarki oznacza, że będą one umieszczane w Twoim urządzeniu końcowym. Aby dowiedzieć się więcej zapoznaj się z naszą polityką prywatności.

Zgadzam się na używanie plików cookies na tej stronie