Wycieczki 2020

Wycieczki 2020 (27)

Jest coraz zimniej, wyjeżdżamy o 10- tej, a dni są coraz krótsze tak jak i nasze niedzielne wycieczki. Co nie znaczy wcale, że są mniej ciekawe. Zawsze jest wesoło, bo jak wiadomo, nie ważne gdzie, ale, z kim się jedzie, a nasza ekipa, choć nieliczna to nadal jest zgrana i śliczna. Kazimierz zaproponował by się pokręcić w okolicy wielkich kominów elektrowni – matki, Januszkowej żywicielki, by za nią za bardzo nie tęsknił na zasłużonej emeryturze.

Nadeszło mikołajkowe ocieplenie, a my spodziewając się grudniowych mrozów nieopatrznie ustaliliśmy, że od grudnia jeździmy na dziesiątą. Większość była zadowolona, bo nie każdemu chce się zrywać skoro świt, ale byli tacy, którym rower się z piwnicy wyrywał i cierpieli bardzo. A najbardziej nasz prezes Kazimierz, który od rana wystroił się w czapkę mikołajkową, kupił worek cukierków i nie mógł się doczekać by je rozdawać.

W sobotę pojeździłam sobie z Helenką po lasach czarnymi i zielonymi szlakami, więc postanowiłam je pokazać innym rajdersom w niedzielę. Ruszyliśmy z placu Mickiewicza ul. Ozimską ścieżkami rowerowymi przez kolonię Gosławicką. Ścieżka nam się trochę urywała, bo jest częściowo w budowie, aleją Narciarzy dotarliśmy do lasu, potem drogą przy torach do Suchego Boru. Pierwsza przerwa śniadaniowa dla tych, co w domu nie zdążyli była przy madejowej kamionce.

Połowa listopada, słońce pięknie świeci, więc Grzesiu pojawił się na placu by wysłać naszą piąteczkę w las. Ale nie spodziewaliśmy się, jakie niespodzianki tam na nas czekają. Ale o tem … potem. Pojechaliśmy przez wyspę Bolko, Wójtową Wieś, w Chmielowicach skręciliśmy w prawo za Domem Dziecka i wylądowaliśmy w Żerkowicach na ścieżce rowerowej.

Trafiliśmy do Łącznika na ciastka. A było to tak … niedziela, ciepło, covid dalej szaleje, ale że usiedzieć w domu ciężko, a jednocześnie być w zgodzie z przepisami - jeździmy zamaskowani, małymi grupkami i to najczęściej lasami. Tym razem wybraliśmy się do Chrzelic drogą leśną nr 1. Ruszyliśmy przez wyspę Bolko, po drodze w Wójtowej Wsi zadzwoniliśmy dzwonkami pod Jacusiowym oknem i wyszedł do nas na chwilkę by pogadać, bo go dawno nie widzieliśmy – oczywiście zachowując dystans społeczny.

Pierwsza listopadowa niedziela i choć data trochę smutna, a na dodatek covid szaleje i są ograniczenia, co do spotkań towarzyskich - to w domu usiedzieć trudno, bo w końcu zaświeciło słońce po wielu deszczowych dniach. Przez ostatnie dwie niedziele zajęci zbieraniem grzybów zapomnieliśmy o jesiennej wyprawie na Boże Oko, a przecież to najpiękniejsze miejsce w trochę dalszej okolicy, które cyklicznie o tej porze roku odwiedzamy.

Nadszedł wreszcie pierwszy od tygodnia dzień bez deszczu, trochę pochmurny, ale suchy, więc zebraliśmy się w dziewiątkę o dziewiątej na naszym placu i postanowiliśmy jechać na początek do Szydłowa. Ruszyliśmy przez wyspę Bolko, oglądając po drodze wezbrane wody Odry, a potem kanału Ulgi. W Wójtowej Wsi pożegnali nas Wojtek z Teresą, ponieważ mieli inne plany, co do dalszego sposobu spędzenia niedzieli. My pojechaliśmy dalej przez Chmielowice i Dziekaństwo - do Komprachcic, a po drodze oglądaliśmy jak lokalne strumyki zamieniły się w rwące rzeki.

Wczoraj powitaliśmy jesień na deszczowym ognisku i ustaliliśmy, że trzeba sprawdzić czy coś już wyrosło na naszej „kaniowej łące” w okolicy Okołów. Niedziela zapowiadała się słonecznie, więc można było wyruszyć na dłuższą wycieczkę do Pokoju, a całkiem sporo chętnych na te kanie było. Pojawili się nawet dawno niewidziani – Adam i Krysia – chyba wyczuli te grzyby z daleka.

Dzisiaj, w ramach niedzielnej wycieczki, wzięliśmy udział w otwarciu nowego mostu rowerowego im. J. Halupczoka, który łączy ul. Bolkowską z Parkiem 800- lecia, ułatwiając przeprawę przez kanał Ulgi i dojazd z Zaodrza do centrum miasta. Spotkaliśmy się jak zwykle o 9- tej na pl. Mickiewicza, a że mieliśmy jeszcze czas do 11-tej, Kazimierz poprowadził nas na ścieżkę przyrodniczą w Królewskiej Wsi, która zaczyna się za kościołem i kręci polnymi drogami i małymi laskami wokół kamionek i stawów.

Lato ma się ku końcowi, a pogoda wciąż piękna, więc postanowiliśmy pojechać na kąpielisko w Siołkowicach Nowych, by w drodze powrotnej zwiedzić Chróścicki Młyn. Ruszyliśmy w stronę dzielnicy Chabry, rowerówką dotarliśmy do Kępy, potem boczną drogą na „Żwirka”, wyjechaliśmy w Luboszycach, chwilę jechaliśmy główną drogą by w Biadaczu skręcić koło kapliczki na ul. Krzyżową, którą dotarliśmy do Czarnowąs, a na końcu wsi skręciliśmy na betonówkę i wypadliśmy koło elektrowni.


Warning: count(): Parameter must be an array or an object that implements Countable in /home/jacekar2/domains/rajder.opole.pl/public_html/templates/jsn_epic_pro/html/com_k2/templates/default/category.php on line 242
Strona 1 z 2

Odwiedzający

Odwiedza nas 756 gości oraz 0 użytkowników.

Początek strony

Używamy cookies i podobnych technologii m.in. w celach: świadczenia usług, reklamy, statystyk. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień twojej przeglądarki oznacza, że będą one umieszczane w Twoim urządzeniu końcowym. Aby dowiedzieć się więcej zapoznaj się z naszą polityką prywatności.

Zgadzam się na używanie plików cookies na tej stronie