Na ulicach biało i na rowerze jeździć coraz ciężej. Ale oczywiście jeździmy dalej i chętnych zapraszamy co niedzielę o 9 rano na plac Mickiewicza. Jeśli natomiast ktoś miałby ochotę na narty zjazdowe lub biegowe prosze o kontakt ze mną (Jacek) . Poza tym co czwartek spotykamy się o 18 w Solarisie. Nie zapadajcie w sen zimowy
Relacja z rajdu Finlandia 2010 autorstwa Henia Kuczery
Rajd rozpoczęty został wg.regulaminu 27.07.2010.pociągiem do Gdyni z przesiadką w Wrocławiu.DO Gdyni pociąg przybył ok. godz.9.00 a o 11.00 odpływał prom do Helsinek,więc 2 godziny całkowicie wystarczyły na zaokrętowanie się.Aby uatracyjnić moją relację poprę ją zdjęciami z tym że o każdej sytuacji popartej zdjęciem w nawiasie podam nr.kolejny zdjęcia.Zdjęcia znajdują się poniżej tekstu i kto chce może je obejżeć.A więc jesteśmy na promie(1)skąd widać także nabrzże portowe w Gdyni.Zakwaterowani jesteśmy w kabinach.Moja była trzyosobowa.
Wnioski z naszej wyprawy
Około 3 nad ranem pociąg „dobija” do Warszawy, która jest celem podróży przeważającej części podróżnych. Wysiada tu ich mnóstwo i udaje się nam wreszcie zająć miejsca siedzące w przedziałach. Im bliżej Krakowa tym sytuacja bardziej komfortowa i 'coniektórym' udaje się nawet trochę pokimać. Po 14 godzinach podróży docieramy wreszcie do Krakowa. Zgodnie z „kolejowym standardami” wychodząc naprzeciw potrzebom podróżnym kolej, opóźniając czas przyjazdu, gratisowo dodała nam 1 godzinę do czasu podróży, za co byliśmy jej bezgranicznie wdzięczni.
Po przespanej nocy poranek zastał nas w Gdańsku ;). Szybka pobudka, szybkie mycie, szybkie śniadanie, szybkie objuczenie koni... pardon – rowerów i szybko w drogę, bo dzień krótki a program zwiedzania Trójmiasta obszerny. Mamy zacząć od Gdyni, by wieczorem z Gdańska wyjechać pociągiem do Krakowa, na który to pociąg mamy już wykupione bilety.
Sasiński poranek. Zgodnie z ustaleniami z poprzedniego wieczora, „rozpoznawcza grupa rannych ptaszków” w składzie Ewa, Pirat i Jacek C. po pobudce, szybkim posiłku dosiadła rowerów i o godzinie 6:30 wyruszyła w drogę. Pozostałe śpiochy w składzie Jola, Staszek, Czesiek, Janusz i Jacek S. wyruszyli za nimi w trasę niemal z dwugodzinną zwłoką.
Dzionek powitał znowu słonecznym słoneczkiem. Wstaliśmy zjedli śniadanie i zaczęliśmy się szykować do wyjazdu. Jednak w trakcie objuczania naszych rowerów wyszło na jaw, że ich łańcuchy przybrały barwy wojenne, tzn. pokryły się rdzą. To uboczny efekt deszczu jakim uraczyła nas aura dwa dni wcześniej. Na szczęście ktoś przezorny miał smarowidło do łańcuchów i użyczył go naszym podrdzewiałym rumakom. Po skończonych zabiegach technicznych i sprawdzeniu gotowości do ruszenia w trasę dano sygnał do odjazdu.
Słoneczny poranek witający nas w Cisowie, bardzo nas ucieszył. Po wczorajszym deszczowym dniu pozostały jedynie dość rozległe kałuże i jak się później okazało w pewnych fragmentach nieutwardzony rozmiękły szlak rowerowy, dość uciążliwy do pokonania. Ale w rankiem jeszcze o tym nie wiedzieliśmy i cieszyliśmy na dobrą pogodę.
Poranek powitał nas niskimi mgławymi chmurami ciągnącymi od morza, z których zaczął siąpić drobny kapuśniaczek. Wczesna pobudka i szybkie opuszczenie schroniska, wymusił spożycie śniadanie „na mieście”. Kupiliśmy sobie pieczywo, coś jadalnego do tego pieczywa i skonsumowaliśmy w warunkach polowych pod parasolami w jakimś ogródku piwnym. W tym czasie deszcz zaczął padać nieco intensywniej.
Mrzeżyno, wczesna poranna pobudka ale... wyjazd nieco się opóźnił – trudno się nam pozbierać, gdyż nocowaliśmy w trzech różnych miejscach. Zamierzaliśmy dzisiaj dotrzeć do Darłówka, więc obieramy kierunek na Dziwnów przez Rogów. Droga oznaczoną jest znakami drogowymi jako nieprzejezdna.
Odwiedza nas 5399 gości oraz 0 użytkowników.