Tym razem nietypowo, bo w sobotę wybraliśmy się z PTTK–iem i grupą Opolskich Pielgrzymów na rajd rowerowy Jakubowym Szlakiem :) Spotkaliśmy się pod katedrą – Ela, Józek, Jacek, Wojtek z Tereską i ja. Nabożeństwo miało być krótkie, ale się przedłużyło, więc w trasę wyruszyliśmy ze sporym opóźnieniem :( Chętnych do jazdy było sporo, dlatego podzielono nas na cztery grupy i ruszyliśmy ścieżką rowerową za katedrą w stronę ronda, potem ul. Budowlanych do Wróblina.
Z powodu pandemii wiele imprez, nie tylko rowerowych, odwołano lub przesunięto w czasie, więc chętnie skorzystaliśmy z zaproszenia Nyskiego PTTK-u „Tryton” i wybraliśmy się do tego pięknego miasta by poznać jego okolice. Start był o dziewiątej rano. Tylko Marek wybrał się tam pociągiem, a my, czyli Krysia, Ewa, Jacek i Sławek pojechaliśmy samochodem z rowerami na dachu.
Niedziela, kolejny słoneczny dzień, wiec postanowiliśmy szukać zacienionych dróg, mając w planie kąpiel w Srebrnym Jeziorku w okolicach Osowca. Zebrała się nas całkiem spora grupa – 11 osób, ruszyliśmy ścieżką rowerową w stronę Lędzin by sprawdzić jak w końcu zlikwidowano krawężniki na tej od lat straszącej rowerzystów “bujance”. No i dało się – buja nadal, ale przynajmniej nie trzepie na każdym zjeździe i podjeździe.
Wiosną, podczas pandemii, odkryłam ciekawe miejsce w lesie koło Kadłuba pod jakże znaczącą w tym czasie nazwą – Choleraberg, co w wolnym tłumaczeniu może być określane, jako “Choleryczna Górka”. Faktycznie to miejsce nie dość, że urokliwe to jest związane z występującą na tym terenie około 150 lat temu epidemią cholery. Pochowano tam 23 osoby – jest krzyż na wzgórzu, pamiątkowy kamień i tablica opisująca te wydarzenia.
Pierwszy dzień astronomicznego lata nas nie rozpieszczał i zamiast słońcem powitał nas deszczem, a właściwie mżawką :( Ale to nie przeszkodziło, co niektórym, na zbiórkę przyjechać, żeby sprawdzić ilu “pozytywnie zakręconych” chętnych do jazdy będzie. I tym sposobem zebrała się nas 6-teczka, bo Sławek tylko wpadł pogadać.
Tegoroczna wiosna zaskoczyła nas wszystkich wybuchem pandemii koronawirusa :( dlatego mieliśmy długą przerwę w naszych wspólnych rowerowych wycieczkach, a co za tym idzie – pisemnych relacjach. Zaległości nazbierało się znacznie więcej – opóźniło się też nasze tradycyjne wiosenne ognisko na rozpoczęcie sezonu, ponieważ obowiązywał zakaz zgromadzeń.
Kolejna słoneczna niedziela tej zimy :) której próżno szukać u nas na nizinach, więc co niektórzy w góry za nią pojechali, toteż na zbiórkę zbyt wielu się nie stawiło. Ale grupka nasza, choć nieliczna, to śliczna :) postanowiła odwiedzić Kamień Śląski. Pojechaliśmy przez Królewską Wieś i Malinę, dalej lasem do Kosorowic.
Nie wiem czy ktoś z nas zwrócił rano uwagę na niecodzienną datę dnia dzisiejszego – same zera i dwójeczki :) Podobna następna będzie 20 lutego, a następna podobna nie prędko nastąpi :( Ciepło było ok. 8 stopni, ale wietrznie i mimo protestów Sławka pojechaliśmy z wiatrem, a nie jak zwykle pod wiatr, łamiąc klubową tradycję :)
W tym roku zrobiło się małe zamieszanie, co do godziny zbiórki. Prezes ustalił 11-tą, Marek na fejsie wpisał, tak jak w zeszłym roku, 11-tą piętnaście. Jacuś przekleił to na naszą stronę i utworzyły się 2 grupy - jedni pojechali wcześniej, inni 15 minut później, ale wcale się tym nie zmartwili, bo ci pierwsi w tym czasie już chrustu nagromadzili :)
Zima w tym roku jeszcze nie dojechała, więc korzystamy z ciepełka i nadal jeździmy w dość sporym składzie. Tego poranka zebrało się nas aż 13- tu chętnych, a czternasta spóźnialska dogoniła nas po drodze. Trochę trudno się teraz wydostać z miasta, bo wszędzie są wykopki, ale przedarliśmy się jakoś przez Oleską, koło basenu, a potem Harcerską dotarliśmy na Budowlanych.
Odwiedza nas 524 gości oraz 0 użytkowników.