Rajd u Rudiego 3-5.06. 2016

Spis treści

O 9-tej pojechaliśmy zwiedzać zamek w Kravaze. Ruda poprowadził nas kamienistą cykloscieżką, cześć z nas pojechała przez pole buraczane, a Sergiej znowu "złapał gume", gdy on zmieniał dętke Rudi i Sławek pouczali parę Czechów, którzy przywieźli autem eko- śmieci i chcieli je zutylizować w pobliskim rowie. Na szczeście obeszło się bez większej awantury-, bo Czesi to karny i spokojny naród- pokornie przyjęli reprymendę, przeprosili i odjechali. My też, bo spieszyliśmy się na zwiedzanie zamku. Niestety nie wszyscy dojechali booo tym razem rodzinka ze Śląska "złapała gumę", próbowali łatać, ale okazało się, że dziur jest kilka, więc tatuś pojechał po auto i zholował rower, gdy my już zwiedzaliśmy zamek. Bardzo duży i ładny zresztą, dobrze odrestaurowany, bo z pierwowzoru to zachowała się tylko marmurowa kaplica. Było kilka ciekawych ekspozycji z życia bogatszych i biedniejszych ludzi z tamtych okolic, pamiątki po rodzinie Eichendorffów, którzy jakiś czas mieli pałac w posiadaniu, oraz sala poświeconą polskiemu alhemikowi, który też jakiś czas był włascicielem zamku i jak legenda głosi zamienił tam rtęć w złoto i odlał z niego 8 złotych kaczek, 4 odkopała jakaś niecierpliwa hrabina, ale reszta podobno gdzieś tam jeszcze jest. Nie mielismy czasu ani sprzętu by to sprawdzać, bo musieliśmy wracać do domu, a prowadzić miał Jacek, co jak zawsze jest pełne niespodzianek i niespotykanych zwrotów akcji. Tak też było i tym razem, miał, co prawda przygotowana trasę na swoim cudownym endo-błądo, ale ją zmodyfikował, booo się dowiedział ze w kierunku Krnova biegnie piękna cyklościeżka przez Opavę. Problem był tylko w tym jak trafić na tę 55-tkę, Rudi mu tłumaczył, ale Jacek jak to Jacek, wie swoje iiii pobłąkalismy się ze 3 x na samym początku przy wyjeździe z parku. Na szczęście dogoniliśmy Rudiego, Sławka, Marzenę i Czeska/ oni chcieli się pokrecić trochę po okolicy i wracać do domu autem. Po obopólnej radości z "niespodziewanego spotkania" Rudi zlitował się i wyprowadził nas na prostą i już bez problemu dotarliśmy do Opavy, potem dalej, aż do Dzierżgowic, gdzie wjechaliśmy na polska stronę. Tu okazało się, że mi się posypały hamulce na tych kamienistych zjazdach i chłopaki musieli podokręcać śrubki i sprężynki, bo klocki nie odbijały i tarły po rafce. Po szybkiej naprawie, paru społecznych fotkach pod granicznymi tablicami ruszyliśmy w stronę Branic, paskudną piaszczysto- kamienistą-błotnistą drogą, którą poleciła nam spotkana po drodze kobieta/ gorsza od Jackowego endo-błado/ mówiąc, że będziemy jej jeszcze za to dziękować. Na szczeście nie była długa i wypadliśmy na asfalt po kilku kilometrach. W Branicach obejrzeliśmy pałac, kościół, zjedliśmy kanapki, lody i pojechaliśmy główną drogą na Głubczyce. Jacuś próbował namówić nas na szukanie szlaku, ale się nie daliśmy i o 15.30 Wylądowaliśmy na głubczyckim rynku. Tam spotkalismy Czecha, który też złapał gumę i nie miał zapasowej dętki, więc użyczyliśmy mu kleju, by załatał tą, co miał. I tu nastąpił, podzial grupy. Jacek, Piotrek, Grześ, Radek i Tadziu poszli na obiad, a potem pojechali okrężną drogą przez piękny głubczycki las podziwiać przygraniczne widoki/ nie omieszkali wstapić jeszcze po piwo do Osoblahy/ potem przez Mochów, Łowkowice, Strzeleczki lasami na Prószków i Opole. Ja pojechałam z Sergiejem najkrótszą drogą przez Głogówek, gdzie zatrzymaliśmy się na chwile, by obejrzeć pałac Opensdorffów, park i kwitnący tulipanowiec. Nie omieszkaliśmy też zobaczyć głównej atrakcji Głogówka – repliki kaplicy loretańskiej i grobu Chrystusa. Droga też była nieźle pofałdowana, więc pięknych widoków nam nie zabrakło i tak dotarliśmy do Krapkowic, tu boczkiem polną drogą i dawny most kolejowy przeprawiliśmy się przez Odrę do Otmętu i przez Przywory i Groszowice dotarliśmy do Opola okolo 20- tej do Opola robiąc w tym dniu 122 km / ekipa Jacka, 130 – ale byli o 22-ej, a samochodowa ekipa Sławka była tuż przed nami/. Ogółem na rajdzie zrobiliśmy 222 km przez 3 dni.

Kilka słów o powrocie mojej ekipy ( Jacek ). Jadąć od polskiej granicy częściowo poruszaliśmy się niebieskim szlakiem. Szlak jest bardzo słabo oznaczony - pojedyncze znaczki w większych miejscowościach. Po rozstaniu z Ewą i Siergiejem odbiliśmy w lewo skrajem głubczyckiego lasu w kierunku Pomorzowiczek. Droga była w miarę płaska, jechaliśmy aleją dębową, po lewej mieliśmy ciągle piękny widok na góry. Las wygląda na łądnie zagospodarowany, dużo asfaltowych dróg ( w jędną wjechaliśmy i w środku lasu napotkaliśmy przyrządy gimnastyczne ). W Pomorzowiczkach okazało się , że do Osoblahy tylko 1 km, ruszyliśmy ponownie na Czechy  na ostatnie zakupy, okazało się , że tych km było ze 3 w jedną stronę i to na dodatek mocno górzyste. Potem pojechaliśmy na Mochów, Łowkowice ( wiatrak ) i Strzeleczki, gdzie oddzielił się Grzesiek, my przez las pojechaliśmy do Prószkowa i tam uciekli Radek i Piotrek. A ja razem z Tadeuszem dotarłem do Opola kilka minut przed 10 .


« Prev Next

Ostatnio zmieniany piątek, 10 czerwiec 2016 21:05


Warning: count(): Parameter must be an array or an object that implements Countable in /home/jacekar2/domains/rajder.opole.pl/public_html/templates/jsn_epic_pro/html/com_k2/templates/default/item.php on line 147

Odwiedzający

Odwiedza nas 664 gości oraz 0 użytkowników.

Początek strony

Używamy cookies i podobnych technologii m.in. w celach: świadczenia usług, reklamy, statystyk. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień twojej przeglądarki oznacza, że będą one umieszczane w Twoim urządzeniu końcowym. Aby dowiedzieć się więcej zapoznaj się z naszą polityką prywatności.

Zgadzam się na używanie plików cookies na tej stronie