A na placu ... cieniutko, oj cieniutko. Może ze dwie, trzy osoby, a dziewiąta tuż, tuż.
Ale to był tylko początek, wraz z wybiciem dziewiątej worek się rozwiązał i na plac zaczęły ściągać niezliczone rzesze miłośników niedzielnych wycieczek rowerowych,
Lista obecności wyglądała imponująco i Grzegorz niech żałuje, że tym razem nie przyszedł policzyć swoich owieczek. Odprawiającym był samotny, zasmucony, roniący łzy - Sławek,
A oto uczestnicy: - Zbyszek, Staszek, Czesiek, Jurek, Bruno, No i moja skromna osoba. Przybyli również goście specjalni z Klubu 'Krapkowickie Rowerki' w osobach: - Wanda i Staszek. Lekko zziajani i troszeczkę spóźnieni dołączyli kolejni, w kolejności: - Ela, Czesiek-Pirat, Ola , Janusz, Kazimierz, kolejny Zbyszek i Jacek.
Staszek odebrał wiadomość, że na trasie będzie nas oczekiwał jeszcze jeden Czesiek.
Suma summarum, wystartowaliśmy w liczbie 16 osób.
Trasę zaplanował Zbyszek, weteran szlaków rowerowych po Ukrainie i on został kierownikiem trasy. Założenie było by pojechać do Murowa i szerokim łukiem przez Pokój powrócić do Opola, ale... o godzinie 15 planowane było ognisko u Liliany, więc trasa wydawała się być za długa by na 15 zdążyć. Ustalono zatem, że jedziemy do Kup, a potem się zobaczy.
Jak ustalono tak też i uczyniono.
Dzwony kościelne dały sygnał do odjazdu. Ruszyliśmy Katowicką w kierunku dworca Opole Wschodnie, by przedostać się na Luboszycką i nią do Kępy (tu dołączył Czesiek), Luboszyc i dalej przez Kolanowice do Łubnian. W Łubnianach obraliśmy kierunek na Brynicę, najpiękniejszą wsią Opolszczyzny 2009 i następnie skierowaliśmy się do Kup.
Wcześniej, w Brynicy pożegnał nas Janusz. Musiał wracać do domu bo czekały go obowiązki pracownicze - na 14:00 miał do pracy.
W Kup na terenie nadleśnictwa postawiono zadaszone miejsce ze stołami ławami do wypoczynku dla strudzonych wędrowców. Tam zatrzymaliśmy się by chwilę odetchnąć, posilić się no i przy okazji pogadać.
Z Kup pojechaliśmy w kierunku Dobrzenia Wielkiego. Jednak przed dotarciem do niego odbiliśmy do miejscowości Chrościce, i stamtąd bocznymi drogami przejechać przez Dobrzeń Wielki, Brzezie, Świerkle i dotrzeć nad stawy rekreacyjne elektrowni.
W Chrościcach zanotowaliśmy kolejny ubytek, uczestnik wycieczki - Czesiek-Pirat udał się w sobie znanym celu ... gdzieś tam... chyba do Murowa (obowiązek rodzinny dopis. Czesiek). ;-)
Przy stawach w cieniu komina elektrowni, w słoneczku, kolejny postój relaksowo, wypoczynkowo, posiłkowy, tzn. jadł ten kto miał jeszcze coś do zjedzenia, a reszta miała znowu okazję by pogadać, pożartować, pośmiać się...
Parę minut po czternastej ruszyliśmy w kierunku Opola mijając po drodze Czarnowąsy. Tu w zasadzie część wycieczkowa zakończyła się, bo kolejni uczestnicy odłączali się udając się najkrótszą drogą do swoich domów. Chętni na spożycie kiełbasy z patyka pojechali na ognisko do Liliany.
Trasa tej wycieczki przebiegała mało uczęszczanymi przez samochody malowniczymi drogami poprzez lasy, oraz otwarte przestrzenie pól, łąk i 'użytków ekologicznych'. Listopadowa pogoda znowu nas pieszcząc uradowała. Dzień był słoneczny i ciepły, wiatr mało odczuwalny, więc jazda rowerem była cudownym przeżyciem. W sumie przejechaliśmy gdzieś ok. 60 paru kilometrów, więc nie zdołaliśmy się zanadto zmęczyć.
I tym razem starałem się udokumentować niektóre momenty wycieczki zdjęciami, które dostępne są w wiadomej galerii na garnku i pewnie Czesław tę relację kilkoma stamtąd wybranymi zilustruje.
To na tyle.
Do spotkania na niedzielnych wycieczkach rowerowych ... i nie tylko.
--
Jacek