Na jej szczycie stoi nadajnik o wysokości 162m i on właśnie stanowił cel naszej rowerowej wspinaczki - siedemnastej z kolei.
Pogoda jak wspomniałam była "pod zdechłym Azorkiem", ale cóż to za przeszkoda dla twardzieli. Zjechali się z całej Polski i nie tylko. Było ich 158. O godz.10-tej ruszyli piątkami w górę. Uczestnikami byli ludzie w różnym wieku. Od najmłodszej 11-letniej Zuzi po 78-latka. Walka była zażarta. Każdy z uczestników starał się dać z siebie wszystko, albo i ciutek więcej. Ciężkie dyszenie własne, wyprzedzających lub wyprzedzanych było najlepszym tego dowodem. Przed nadmiernym poceniem chronił nas padający deszcz i przejmujące zimno. Na szczycie była temperatura 4 st.C. W czasie zjazdu deszcz tak się wzmógł, że w zasadzie jechało się na oślep, na hamulcu. Droga w dół przypominała płynący potok. W tą niesamowitą, ekstremalną pogodę, jakiej nie pamiętają dotychczasowi uczestnicy tych imprez wędrowały również grupki przemoczonych, przemarzniętych pieszych. Cóż ich tam gnało? W koło było szaro, mgliście i zero widoków. Wieżę zobaczyliśmy będąc na szczycie. Podsumowując zawody najlepszy wynik zdobył 19 letni chłopak z Głuchołaz - 28,06 min. Sporą reprezenację wystawiło Opole, a w szczególności grupa Rajder. Był
: Marek Madej, Krzysztof Kolasiński, Jan Kwiatkowski, Adam Myszczyszyn i ja fanka klubu Alina Myszczyszyn oraz nasi niezrzeszeni opolscy koledzy i koleżanki: Piotr Wrona, Anna Wrona, Tomasz Jasiński, Bogdan Rotte.
Przywieżliśmy z tej eskapady kilka pucharów.
Alina Myszczyszyn