Po chwili zobaczyliśmy drogowskaz na Łambinowice, a Herbert stwierdził, że nigdy tam nie był, więc jak samotny jeździec podążył w tamtą stronę, a my na Przechód. Przez tą miejscowość płynie mała rzeczka i jest spiętrzenie wody, skręciliśmy więc by to zobaczyć i uwiecznić na fotografii, a potem pod sklep po picie i jakieś słodycze. Tu stwierdziliśmy, że do Mosznej jest za daleko bo nie zdążylibyśmy na 16 na Masę krytyczną, więc trzeba pojechać na skróty przez Rzymkowice na Prószków. I tu na nasze nieszczeście pozwoliliśmy Jackowi prowadzić, bo chciał nam pokazać jakieś rajskie łowiska wędkarske. I jak zwykle wyprowadził nas w pole dosłownie i w przenośni, nic nie zobaczyliśmy, bo nie trafił, droga się skończyłaa na dodatek kazał nam jechać swoim zwyczajem przez kukurydzę i orne pole. Znając jego numery, kazliśmy mu by sam się tam pchał, wiec po chwili zawrócił. My też, ale tym razem pod wiatr na Rzymkowice iii piękną leśną drogą długą i prostą dojechaliśmy do Pucnika, a potem przez Domecko, Chmielowice, Wójtową Wieś i Wyspę Bolko, na plac Wolności. Tu od wczoraj odbywał się Jarmark Franciszkański i każdy z nas chciał tam sobie coś kupić – Januszek szukał smalcu, ja kołacza, Grażyna z Jackiem kukurydzy. Stamtąd pojechaliśmy pod Solarisa na start Masy Krytycznej, ale ku naszemu zdziwieniu przyjechali tylko sami rajdersi i ze 2 osoby z miasta. W sumie było nas około 20, więc mimo najszczerszych chęci policja nie była potrzebna by nas eskortować, więc ją odwołaliśmy i sami okrążyliśmy miasto wywołując nieco zdziwienia u przechodniów i mijających nas kierowców. Nie wiadomo tylko czy powodem była ta "zawrotna" liczba uczestników Masy, czy jadace przodem rowery poziome Sławka i Bruna. Na koniec dostaliśmy pamiątkowe znaczki i dyplomy uczestnictwa ufundowane przez Urząd Miasta z okazji Tygodnia Zrównoważonego Transportu.