Jak to po szampańskiej sylwestrowej nocy.:) Sławek sposobił się dziś na ognisko, przyjechał z wursztem i innymi akcesoriami, niestety plany były inne i pojechaliśmy na Turawę. Dmuchało dziś porządnie, chmury przewalały się po niebie puszczając od czasu do czasu białą kaszę zaprawioną drobnym deszczykiem. W sumie atrakcja taka jazda po chrupkach, bo fajnie chrupie pod kołem. Pierwszą nawałnicę spędziliśmy na przystanku PKS, Luz i Jeziorowski, drugą w domku Czesia Sz. w Chrząstowicach. Pogawędziliśmy, pożyczyliśmy i w drogę. Do Niwek. Andrzej z Czesiem pożegnali nas tu i odjechali w kierunku Średnie Jezioro, a my już pomału sposobiliśmy się do domu. Droga przez las nie była zła, błotko w miarę plus świeże krupki, całkiem sympatycznie i tam nie wiało. Mały postój z herbatką i śniadaniem, sesja zdjęciowa. W ciepłych miesiącach ta trasa leśna mocno jest eksploatowana przez rowerzystów, dziś nie spotkaliśmy nikogo, dopiero w pobliżu Zbicka napatoczyli sie pojedynczy zawodnicy, co wiatru się nie lękają, czyli może im nadmuchać :), jeden to nawet znajomy Rajdersów. Oj, wydmuchało nas na polach przed miastem, jak wiał boczny, ciężko było utrzymać się w strzemionach. Nawet wrony nie dawały rady .... Teraz coś przykrego do Jacka Cz.: zasypano dziury na dawniej niemiłosiernie dziurawej i błotnistej drodze wzdłuż zakładów drobiarskich, ale nie płacz, jest jeszcze wiele miejsc do potaplania. I tego życzymy Ci w Nowym Roku! A sobie niekoniecznie!