Wiosną, podczas pandemii, odkryłam ciekawe miejsce w lesie koło Kadłuba pod jakże znaczącą w tym czasie nazwą – Choleraberg, co w wolnym tłumaczeniu może być określane, jako “Choleryczna Górka”. Faktycznie to miejsce nie dość, że urokliwe to jest związane z występującą na tym terenie około 150 lat temu epidemią cholery. Pochowano tam 23 osoby – jest krzyż na wzgórzu, pamiątkowy kamień i tablica opisująca te wydarzenia.
Pierwszy dzień astronomicznego lata nas nie rozpieszczał i zamiast słońcem powitał nas deszczem, a właściwie mżawką :( Ale to nie przeszkodziło, co niektórym, na zbiórkę przyjechać, żeby sprawdzić ilu “pozytywnie zakręconych” chętnych do jazdy będzie. I tym sposobem zebrała się nas 6-teczka, bo Sławek tylko wpadł pogadać.
Tegoroczna wiosna zaskoczyła nas wszystkich wybuchem pandemii koronawirusa :( dlatego mieliśmy długą przerwę w naszych wspólnych rowerowych wycieczkach, a co za tym idzie – pisemnych relacjach. Zaległości nazbierało się znacznie więcej – opóźniło się też nasze tradycyjne wiosenne ognisko na rozpoczęcie sezonu, ponieważ obowiązywał zakaz zgromadzeń.
Koronawirus coraz bliżej naszych stron, tak więc i w Klubie mała zmiana: nie dajemy sobie, na razie, pyska na powitanie, a i uścisk dłoni coraz rzadszy :( Ponieważ na zbiórce nie skonkretyzował się cel dzisiejszej wycieczki, pojechaliśmy w kierunku Turawy „a potem się zobaczy”. Trasa wiodła przez Suchy Bór, Chrząstowice (młyn), Daniec. Tu zrobiliśmy przystanek przy starym tartaku
Rajdersi ostatnimi czasy nie mają spokojnego życia, albowiem targają nimi porywiste wiatry. Za to czyste powietrze łapią pełną piersią, szczególnie dziewczyny :) Dziś wiało sakramencko z południa i tradycyjnie staraliśmy się jechać pod wiatr, by raczej z wiatrem wracać. I udało się.
Kolejna słoneczna niedziela tej zimy :) której próżno szukać u nas na nizinach, więc co niektórzy w góry za nią pojechali, toteż na zbiórkę zbyt wielu się nie stawiło. Ale grupka nasza, choć nieliczna, to śliczna :) postanowiła odwiedzić Kamień Śląski. Pojechaliśmy przez Królewską Wieś i Malinę, dalej lasem do Kosorowic.
Nie wiem czy ktoś z nas zwrócił rano uwagę na niecodzienną datę dnia dzisiejszego – same zera i dwójeczki :) Podobna następna będzie 20 lutego, a następna podobna nie prędko nastąpi :( Ciepło było ok. 8 stopni, ale wietrznie i mimo protestów Sławka pojechaliśmy z wiatrem, a nie jak zwykle pod wiatr, łamiąc klubową tradycję :)
W tym roku zrobiło się małe zamieszanie, co do godziny zbiórki. Prezes ustalił 11-tą, Marek na fejsie wpisał, tak jak w zeszłym roku, 11-tą piętnaście. Jacuś przekleił to na naszą stronę i utworzyły się 2 grupy - jedni pojechali wcześniej, inni 15 minut później, ale wcale się tym nie zmartwili, bo ci pierwsi w tym czasie już chrustu nagromadzili :)
Zima w tym roku jeszcze nie dojechała, więc korzystamy z ciepełka i nadal jeździmy w dość sporym składzie. Tego poranka zebrało się nas aż 13- tu chętnych, a czternasta spóźnialska dogoniła nas po drodze. Trochę trudno się teraz wydostać z miasta, bo wszędzie są wykopki, ale przedarliśmy się jakoś przez Oleską, koło basenu, a potem Harcerską dotarliśmy na Budowlanych.
Ludowe przesądy mówią, że jak w święta pierwszą osobą, która dom odwiedzi jest mężczyzna, to dobry znak :) , a jak kobieta to kiepsko :( Jeśliby wierzyć przesądom, to wycieczki Anno Domini 2020 zaczęliśmy "pod szczęśliwą gwiazdą" bo nas było siedmiu ("Siedmiu Wspaniałych"), a kobiety żadnej :)
Odwiedza nas 129 gości oraz 0 użytkowników.