Spis treści
Pierwszy dzień jazdy, wystartowaliśmy z małym poślizgiem około godziny 8.30. Rudi miał problem z kołem, a że była niedziela, więc nic nie dało sie kupić, ani naprawić, to Janusz i Kazik zabrali jego bagaże, każdy z nas też mu coś tam wiózł i ruszylismy w drogę. Jacuś uparł się, żeby nieco zmodyfikować trasę bo krótka, a w pobliżu jest poniemiecka śluza Leśniewo, którą warto zobaczyć. Ruszyliśmy więc w przeciwnym kierunku od zamierzonego, piekną ścieżką rowerową ogladając miasteczko Węgorzewo po drodze. Pod remontowanym zamkiem i nad przystanią jachtową wykonaliśmy pierwsze "społeczne" i indywidualne fotki. Gdy dotarliśmy na miejsce, co wcale tak blisko nie było, okazało się, że byliśmy tam już na poprzedniej mazurskiej wyprawie 4 lata temu, ale Jacuś długo się do tego przyznać nie chciał. A jako, że nie wszyscy poprzednio z nami jechali, wiec poszli ogladać śluze "Stawki" a my z Januszkiem pilnowalismy rowerków. Po ich powrocie pojechaliśmy dalej przez piachy na inna śluzę "Guja" jedyną przez niemców ukończoną/ system śluz i kanał mazurski miał połączyć jeziora mazurskie z morzem, ale projekt nie został zrealizowany/. W miedzyczasie zrobiło sie upalnie, a my musieliśmy wracać do Węgorzewa i ruszyć na właściwą trasę wg planu. Jechaliśmy upoceni i juz nieco głodni rozglądając sie po drodze za knajpą i jeziorkiem- w Kolonii Rybackiej znaleźliśmy jedno i drugie. Zaserwowano nam pyszną sielawę z kartofelkami, więc po obiedzie wskoczyliśmy do wody by się ochłodzić. Kaziu nie byłby sobą, gdyby nie zarządził konkursu pływackiego o symbolicznego mentosa, ale gonił go tylko Jacek, bo i tak było wiadomo kto wygra. Najedzeni i zrelaksowani udaliśmy się główną drogą przez Banie Mazurskie i Grabowo do Gołdapi. Trasa była ruchliwa, mało przyjemna, po drodze zapodział się gdzieś na tyłach Jacek i Grażyną, a że było już dość późno połowa pojechała by zaklepać nocleg, a ja z Rudim czekałam na maruderów- okazało się, że mieli problem z łańcuchem. Po zakwaterowaniu się poszliśmy zwiedzać miasto nocą, a najbardziej podobały nam się podswietlane fontanny i przerzucony nad nimi mostek. W tym dniu zrobiliśmy 110 km.