Spis treści
Kolejny dzień jazdy w upiornym upale. A jeziorka sie skończyły i trudno było jakiekolwiek miejsce do kąpieli znaleźć. Ruszamy z Dubiczy po drodze oglądając cerkiew, kościół babtystów i zielonoświątkowców, wszystko w tej jednej wsi, tam katolików prawie nie ma , większość stanowią prawosławni, stąd tyle cerkwi. Po drodze oglądamy jeszcze jedną w Kleszczelach i słuchamy śpiewów cerkiewnych. Potem jedziemy na górę Grabarkę- miejsce pielgrzymów prawosławnych- taka ichniejsza Częstochowa. Wspinamy się po schodach i oglądamy kolejną piękną cerkiew iii całe morze krzyży i krzyżyków wokół cerkwi, stoimy w kolejce by się opłukać w zimnym strumyku, a ze studni bierzemy cudownie lodowatą wodę do bidonów. I jedziemy dalej do Mielnika szukać promu, który nas przez Bug przeprawi. Chcieliśmy się w nim wykąpać,ale wody było po kolana, wejście z brzegu malo zachęcające i przewoźnicy widząc moje podchody do wody zaproponowali, że mnie z promu zwodują. Januszek poszedł na pierwszy ogień i iii wpadł w wodę po kolana na środku rzeki, uciechę mielismy jak dzieci siedząc na piasku, a woda nas niosła, pierwszy raz pływałam zgodnie z maxmą poooo warszawsku...Reszta patrzyła jakoś sceptycznie na nasze kąpiele i czystość tej wody, ale nam było już w tym upale wszystko jedno – byle mokra była. Gdy sie nieco odmoczyliśmy to bocznymi drogami przez Serpelice i Konstantynów jechaliśmy w strone Białej Podlaskiej. Januszek bardzo chciał załapać się na aukcję arabów w Janowie Podlaskim, ale straszyło burzą i Kazimierz, nasz naczelny czarnowidz, mimo że było blisko skutecznie mu to wyperswadował razem z Rudą. Postaliśmy trochę na przystanku jak grzmiało i błyskało nad Białą, ale w koncu trzeba było jechać na nocleg do bursy na przedmieściach i nikomu sie już nie chciało jechać na wieczorne zwiedzanie miasta ku rozpaczy Januszka. W tym dniu wykręciliśmy 102 km.